11

531 21 6
                                    

Kiedy wróciłam do domu, zobaczyłam moją mamę w nienajlepszej kondycji. Siedziała na kanapie pośród sterty papierów i wyglądała na zdenerwowaną. Postanowiłam spytać o co chodzi.
- Część mamo, wszystko ok?
- O cześć kochanie, nie zauważyłam jak wchodziłaś. Jestem zaskoczona wynikami badań twojej krwi, ponieważ nie wykazały niczego odbiegającego od normy, a ja już powiedziałam szefowi, że zaczynam pracę nad nowym projektem. No cóż, wygląda na to, że nici z tego - oznamiła smutna kobieta.
- Nie przejmuj się mamo. Pamiętasz jak chodziłyśmy po lekarzach z moją niezwykłą barwą włosów, a oni nic nie stwierdzili. Tutaj może być tak samo. W końcu Madrigalowie dostali swoje dary dzięki magicznemu cudowi.
- Nie ma czegoś takiego jak magia słońce. Za tym musi kryć się coś więcej. Już wiem. Muszę przyłożyć się jeszcze bardziej do swoich badań i na pewno odkryje coś ciekawego - powiedziała, po czym znów zanurzyła się w tonach notatek i rysunków.
- Dobrze, tylko nie przemęczaj się - wyrzekłam, ale ona była już zbyt zajęta, aby mi odpowiedzieć.
Chyba za bardzo się zaangażowała, ale czego się spodziewałam, przecież ona nigdy nie wierzyła w magię. Uważa, że jedyną pewną jest nauka. Przyzwyczaiłam się już do tego sposobu myślenia.

Całe popołudnie spędziłam na czytaniu książki, a później złapała mnie ochota na wieczorny spacer. Nie było jeszcze strasznie późno, więc dużo nie myśląc, wyszłam się przewietrzyć.
Spacerowałam po mieście, patrząc na pięknie oświetlone ulice. Wtedy usłyszałam jak ktoś mnie woła.
- Y/N, czy to ty?
Odwróciłam się szybko, by zobaczyć za sobą Carlosa.
- O cześć! Nie spodziewałam się Ciebie tutaj - oznajmiłam.
- I z wzajemnością. Luźny spacer po mieście, czy jakaś ważna sprawa?
- Luźny spacer.
- A chcesz może kontynuować go razem? - spytał z nadzieją w oczach.
- W porządku.
Nie miałam nic lepszego do roboty, a jakieś towarzystwo na pewno mi się przyda.

Podczas spaceru zaczęliśmy się poznawać. Dowiedziałam się, że Carlos jest z innego miasta i do Encanto przyjechał na jakąś rodzinną uroczystość. Chłopak wydawał się mieć podobny punkt widzenia świata do mnie, co sprawiało, że lubiłam go coraz bardziej. Aż do czasu jak zaczął wypowiadać się o Madrigalach.
Mówił, że dostali dary zupełnie bezpodstawnie i na nie nie zasługują, oraz że nie wierzy w ich pomoc ludziom, bo na pewno za tym kryje się jakiś interes.
Przedstawił mi zupełnie przeciwny obraz rodziny jaki znałam ja. Skoro nie jest stąd, to po co gada takie głupoty. Eh a myślałam, że się polubimy. W dodatku kiedy chciałam powiedzieć co ja o tym sądzę, ciągle mi przerywał i starał się za wszelką cenę udowodnić, że nie mam racji. Rany musiałam się jakoś wyrwać z tego chorego spaceru.
- Wiesz co Carlos, ja już muszę wracać.
- Poważnie? Szkoda. Mam nadzieję, że niedługo zobaczymy się ponownie. Odprowadzę Cię - stwierdził chłopak.
- Nie trzeba. Umiem sama wrócić do domu.
Po tym zdaniu Carlos wyglądał na lekko zdegustowanego, ale to dobrze, może teraz się ode mnie odczepi. Rozumiem, że można mieć inne zdanie, ale nie dam obrażać moich przyjaciół. Nawet nie miałam szans przedstawić jak ja widzę sytuację, bo cały czas nie dawał mi dojść do słowa. Nigdy więcej.

Jak byłam już w domu szybko ogarnęłam się i poszłam spać, bo jutro czekał mnie kolejny trening u Madrigalów.

Przed wejściem do Casity czekał już na mnie Camilo. Przytuliłam go na powitanie, ale kiedy chciałam wejść do środka, chłopak zatrzymał mnie i zapytał:
- Z kim wczoraj wieczorem rozmawiałaś?

( ͡° ͜ʖ ͡°)︻╦╤─

Witajcie,
Skoro jest już was więcej niż na początku, to wracam z zapytaniem o dalsze pomysły dotyczące fanfiku. Ogólnie to myślę, że książka będzie się już zbliżała ku końcowi i brakuje mi takich małych wydarzeń, które mogłyby się wydarzyć w między czasie, więc jak macie jakieś pomysły to walcie tutaj.

( ͡° ͜ʖ ͡°)︻╦╤─

Dar (Y/N x Camilo Madrigal)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz