7

648 22 10
                                    

Dzisiaj znajdę odpowiedzi na wszystkie dręczące mnie do tej pory pytania.

Okazało się, że przed drzwiami czekały na nas Luisa i Maribel. Czułam się niezręcznie w towarzystwie 15-latki, odkąd dowiedziałam się, że "ukradłam" jej dar. Najchętniej bym jej go oddała, ale to raczej nie możliwe.
- Zapraszam drogie Panie na wspólną podróż do Casity - powiedziała Luisa.
Bardzo lubiłam dziewczynę. Wydawała się taka sympatyczna i pomocna.
- Część dziewczyny. Czy macie jakiś pomysł jak mam dojść do celu bez niszczenia wszystkiego do okoła? -          - zapytałam.
- Tak - zaczęła Mirabel. - Skoro podnosisz przedmioty patrząc na nie, to kiedy będziesz czuła, że to nadchodzi, musisz zamknąć oczy i się uspokoić. Przynajmniej do takiego wniosku doszliśmy wspólnie, ale niczym się nie przejmuj.
- Jasne, dzięki.

Podróż mijała w miłej atmosferze. Starałam się nie myśleć o wszystkich złych scenariuszach sytuacji, które mogą się wydarzyć. Wystarczy tylko się skupić na spokojnym dojściu do celu. Nic trudnego.
Wszystko szło jak po maśle. Niespodziewanie udało mi się dotrzeć do Casity bez ani jednej wpadki. Uff co za ulgą. Teraz już zupełnie się rozluźniłam, a zwłaszcza kiedy zobaczyłam Camilo czekającego na mnie przy drzwiach.
- Jak tam samopoczucie przed tym jakże długo wyczekiwanyn i stawiającym nas w napięciu wydarzeniem - zaczął droczyć się ze mną chłopak.
- A wyjątkowo dobrze -odpowiedziałam.

Wtem moją uwagę odwrócił głos Mirabel.
- Y/N pójdziemy do pokoju Bruna, ponieważ jest tam duża przestrzeń i mało rzeczy które mogłyby się unieść za pomocą Twojej zdolności.
- W porządku.

O matko pokój mężczyzny był ogromny: cały wypełniony piachem i schodami. Faktycznie mało jakichkolwiek obiektów, które mogłyby zacząć lewitować i nie były wykonane całkiem że żwiru lub piasku. Ciekawe czy wszystkie pokoje Madrigalów są takie wyjątkowe? Pewnie tak.

- Dobrze to wszyscy, którzy nie są niezbędni zostają na zewnątrz, aby zmniejszyć ryzyko katastrofy i możemy wchodzić na górę.
Na górę?! Na samą górę?! Po tych wszystkich schodach? Jeny zdecydowanie nie jestem przystosowana do takich długich wspinaczek.
- Camilo, ty też z nami idziesz? - zapytała dziewczyna.
- Oczywiście, przecież jestem niezbędnym wsparciem psychicznym dla Y/N, prawda? - powiedział, po czym spojrzał się na mnie.
- Nie śmiem zaprzeczyć - stwierdziłam, po czym lekko się zaśmiałam.

Więc była nas czwórka: ja, Mirabel, Bruno i Camilo. Z każdą chwilą coraz bardziej zazdrościłam chłopakowi, że mógł się zmienić w kogokolwiek chciał i ułatwić sobie wspinaczkę po milionach schodów. Już w połowie byłam zupełnie bez sił, ale zaparłam się bardzo mocno i zrobiłam zaledwie 3 postoje. Jak na pierwszy raz, to chyba nie najgorzej. Kiedy byliśmy już na górze, przed nami znajdowała się ogromna przestrzeń, kilka kamieni różnej wielkości umieszczonych w różnych miejscach oraz dwie linie oznaczające początek i koniec. Wciąż nie rozumiałam co oni planują, więc po prostu czekałam aż przedstawią mi ich pomysł.

- Y/N podczas twojej próby będziesz próbowała podnieść i przenieść w konkretne miejsce kamienie, które możesz zobaczyć przed sobą - powiedział Bruno pokazując w konkretne miejsca.
- Rozumiem, ale jak mam użyć swojej mocy? - spytałam
- Spróbuj odtworzyć w głowie to, co czułaś podczas naszego wspólnego obiadu, ale przede wszystkim zaufaj swojemu darowi i pamiętaj aby nie stracić panowania.
Eh łatwo mu powiedzieć. Dobra muszę się skoncentrować. Co wtedy czułam?

Zamknęłam oczy i zaczęłam się skupiać, kiedy inni odeszli na bezpieczną odległość. Jednak coś było nie tak, nic się nie działo. Dlaczego? Czy moja moc mnie opuściła? To całe zamieszanie, które wokół siebie wywołałam było na nic? Jezu czemu to musi się przydarzać akurat mi?!

Gdy zaczynałam już panikować nagle coś poczułam. Tak, to było to uczucie, które czułam podczas obiadu. Udało się! Ale chwila, to jeszcze nie koniec problemu. Teraz muszę nad tym zapanować.
Czułam, że moje oczy znów świecą. Z rozwagą spojrzałam na głaz średniego rozmiaru, a on zaczął lekko się unosić. Cały czas starałam się wszystko kontrolować. Uniosłam rękę, aby wskazać kamieniowi drogę, po której ma się poruszać. Z początku się udawało, ale w połowie drogi nagle straciłam panowanie i głaz poleciał z dużą prędkością w przeciwną stronę.

- Musisz zaufać swojemu darowi! - krzyknął Bruno zza kamiennej ściany, za którą kryła się cała trójka.
- Jak mam zaufać czemuś, co prawie zniszczyło wam meble w domu?! - odpowiedziałam zdenerwowana.
- DASZ RADĘ Y/N! WIERZĘ W CIEBIE! - krzyknął Camilo.
Chwilę zajęło mi zrozumienie wypowiedzianych przez niego słów, ale szybko się ogarnęłam i wróciłam do kamieni.

Tym razem musi się udać. Wszyscy na mnie liczą.
Powoli podniosłam drugi, mniejszy głaz. Wokół mojej głowy wciąż krążyły słowa Bruna: "Zaufaj swojemu darowi". Nie miałam innego wyjścia niż go posłuchać.
O kurde on miał rację! Kamień podążał drogą, która mu pokazałam! Co prawda dość mocno się trząsł, ale i tak jestem z siebie dumna.
Po przeniesieniu przedmiotu byłam strasznie zmęczona, wyczerpana wręcz. Ledwo trzymałam się na nogach, a gdy Camilo to zobaczył od razu przebiegł mnie przytrzymać.
- Wszystko w porządku Y/N? - zapytał.
Nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa, a jedyne co usłyszałam, to stwierdzenie padające z ust starszego mężczyzny:
- A więc jednak telekineza.

( ͡° ͜ʖ ͡°)︻╦╤─

Jezu ten rozdział jest bardzo chaotyczny xD. Nie sądziłam, że skończę go dziś. Ale proszę, jednak dałam radę.

( ͡° ͜ʖ ͡°)︻╦╤─

Dar (Y/N x Camilo Madrigal)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz