Lance

80 7 13
                                    


Hej... Znowu mamy piątek i kolejny rozdział... 

Nie bijcie za ten rozdział...

Mam nadzieję, że dzięki niemu lepiej zrozumiecie naszego kochanego niebieskookiego...

Zapraszam do czytania i komentowania! :*


Pierwszy raz spędzali przerwę na lunch w piątkę. Było trochę dziwnie i sztywnie, szczególnie, kiedy Clare zapominała się, zwracała głowę w stronę Lanca z szerokim uśmiechem, który zanikał, a jej wzrok uciekał w bok. I gdyby Latynos miał możliwość, już dawno by uciekł, ale miał dwa powody, dla których nie mógł. Allura bardzo chciała poznać bliżej Clare, szczególnie, że ta była szczęśliwa. No i Keith... Keith siedział obok niego. Wystarczyło tylko wyciągnąć rękę i go dotknąć. Lance mógł poczuć zapach jego perfum, mógł patrzeć jak jego oczy błyszczą w świetle lamp, mógł widzieć jak bardzo się cieszy, że Clare ma się dobrze, mógł słuchać jego głosu i jego śmiechu. Mógł marzyć jak miękkie są jego włosy, jak ciepła jest jego skóra, jak dobrze byłoby wtulić się w zagłębienie jego szyi i zaciągnąć tym zapachem, jak dobrze byłoby spleść z nim palce dłoni i już nie puszczać... Zamrugał, czując łzy pod powiekami.

Ale on nie mógł taki być, to było nie do zaakceptowania.

Ojciec mu tyle razy powtarzał, że ma do domu przyprowadzić jakąś ładną, miłą dziewczynę.

Powtarzał mu, że ma być najlepszy w kółku strzeleckim.

A Lance jedynie rozpaczliwie chciał być szczęśliwy.

- Lance... - usłyszał głos Allury i obrócił się w jej stronę z szerokim uśmiechem.

- Tak, piękna? – nachylił się bardziej w jej stronę. Na jego twarzy nie było już ani śladu po smutku.

- Masz zadanie z astrofizyki? – uśmiechnęła się niewinnie do niego. Liczyła, że on już zdążył przepisać je od Hunka, bo Pigde ostatnio średnio z nimi rozmawiała.

- Tak, jasne, zrobiłem je wczoraj wieczorem – odparł i wyciągnął z torby zeszyt. Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona. Nigdy nie sądziła, że Lance jest na tyle zdolny. Raczej przypuszczała, że wszystkie swoje osiągnięcia ma za sprawą dwójki swoich genialnych przyjaciół. To było miłe zaskoczenie, kiedy odkryła, że Kubańczyk nie jest jednak skończonym idiotą, o co posądzało go większość ludzi.

- Dzięki, jesteś super – puściła mu oczko i zabrała się za przepisywanie.

Lance jedynie się uśmiechnął. Widział szok w jej oczach. Wiedział doskonale, że wszyscy uważają go za idiotę, za wyjątkiem jego przyjaciół. Chociaż przy Pidge i Hunku też potrafił nie raz zachowywać się jak ostatni głupek. Osobą, z którą był naprawdę szczery, był Keith. Czarnowłosy zapewne tego nie wiedział, ale dla Latynosa był ważny, najważniejszy. Lance nie potrafił udawać przy nim tak bardzo, jakby chciał. Bo kiedy znikała agresywność, zastępowało ją ciepłe spojrzenie. Kiedy znikała zbroja, którą zakładał codziennie, żeby przeżyć kolejny dzień, pozostawały tylko jego szczere uczucia, które czasami nawet jego samego przerażały.

8

Podczas lekcji nie działo się za wiele. Clare i Pidge omawiały zawzięcie swój projekt, a Hunk i Allura rozmawiali z nim o kolejnym wypadzie do centrum handlowego. Białowłosa wciąż nie znała za dobrze pobliskiego miasteczka, które było dla nich jedyną atrakcją. Poza tym, dookoła rozciągała się pustynia, sporo kamieni, suchych krzaków, parę kaktusów i pobliski kanion... Nic ciekawego dla dzieciaków w ich wieku. Pewnie dlatego miasteczko przyciągało ich do siebie tak bardzo.

The End or The Beginning - Garnizon HighOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz