Szpital

59 0 3
                                    

Hej! Witam was w kolejny piątek! :D

według porządku w mojej głowie i w moich plikach, zaczynamy drugi tom naszej wspaniałej opowieści Klance :D jednak tutaj jest to po prostu kolejny rozdział :D

Zapraszam do czytania i komentowania!


Lance patrzył na Clare ze zmarszczonymi brwiami, kiedy siedziała na krześle obok niego, wczepiona w jego ramię, pokryta zaschniętą już krwią, z szokiem wymalowanym na twarzy. Nie odezwała się słowem od kiedy znalazł ją na ulicy, trzymającą wykrwawiającego się Keitha w swoich ramionach. Nie widział całego zajścia, ale w słuchawce słyszał przerażający krzyk czarnowłosego, przerażony głos Clare, jej szybki oddech kiedy biegła, cichy głos Keitha... I jedno słowo, które zmroziło mu krew w żyłach.

Chris.

Miał wrażenie, że się przesłyszał, kiedy starał się zejść z dachu jak najszybciej. Ale nie mógł zaprzeczać, że słowa, które usłyszał, wypowiadane tym znajomym głosem... Poza tym, Clare nigdy się nie myliła...

Spojrzał na drżącą obok niego dziewczynę, która wcale nie przypominała tej bystrej, niesamowitej wojowniczki, którą do tej pory była. Znów była drżącą kupką nieszczęścia, której nigdy więcej nie chciał oglądać. Jednak tym razem to w niego wtulała się jakby był ostatnią osobą na świecie, bo Keith wciąż był na sali operacyjnej, a Lance sam nie wiedział, dlaczego jest taki spokojny. To on zadzwonił do Shiro, to on wpakował rodzeństwo do auta i zawiózł do szpitala, to on podał nazwisko Shirogane.

Ostatnim słowem, jakie wyszło z ust Clare, było imię człowieka, który powinien od dawna już nie żyć. Po tym straciła zdolność mówienia, poruszała jedynie ustami, ale żaden dźwięk nie opuścił jej gardła. Potem przestała nawet próbować i kiedy lekarze zabrali z jej ramion nieprzytomnego Keitha, wbiła palce w ramię Latynosa i już go nie puściła. Z jej oczu nie wypłynęła ani jedna łza. Lance miał wrażenie, że jedyne co w tej chwili potrafiła robić, to oddychać.

- Lance! Clare! - Takashi pojawił się zdyszany na końcu korytarza, z przerażeniem w oczach. Zaraz za nim biegł Adam, trzymając w jednej dłoni klucze a w drugiej dokumenty.

- Hej... - odezwał się cicho Latynos, spoglądając na nich zmęczonym wzrokiem. - Keith jest operowany. Ta rana nie wyglądała za dobrze... - chciał wstać, ale Amber ani drgnęła, wpatrując się nieobecnym wzrokiem w przestrzeń. - A z Clare... Jest źle - szepnął, spoglądając na przyjaciółkę.

Takashi przeniósł wzrok na siostrę i serce ścisnęło się w jego piersi, już nie pamiętał, kiedy ostatnio było z nią aż tak źle. Chyba nigdy jej takiej nie widział. Adam położył dłoń na jego ramieniu, widząc jak bardzo jego ukochany jest przerażony stanem dziewczyny.

- Co się stało? - zapytał Shirogane.

- Nie za wiele wiem... Ale ktoś zaatakował Keitha... I tym kimś był Chris, którego wszyscy uznaliśmy za zmarłego - McClain zacisnął szczęki.

- Clare..? - czarnowłosy kucnął koło siostry, która totalnie nie zareagowała, jakby go nie usłyszała.

- Nie powie ani słowa. Nie odezwała się, od kiedy znalazłem ją z wykrwawiającym się Keithem w jej ramionach - wyjaśnił Kubańczyk.

- Jest w szoku. To, co się tam stało, musiało ją przerosnąć... - szepnął Adam, siadając obok dziewczyny, delikatnie dotykając jej ramienia, ale ona tylko mocniej wbiła palce w biceps Latynosa, jakby bojąc się, że go jej zabiorą.

- Kiedy Keith wyjdzie z sali operacyjnej bez większych problemów, powinna dojść do siebie - westchnął Takashi, wstając z kucek. Od zawsze wiedział, że Kogane jest dla Clare całym światem, ta dwójka nie była w stanie żyć bez siebie. Znali swoje najskrytsze tajemnice, ufali sobie bezgranicznie, dbali o siebie. Clare wolała żeby to ją zraniono, zabito wręcz, niż żeby jej ukochanemu braciszkowi stała się krzywda. Niestety, tym razem nie udało jej się go ochronić. I jak widać, nie mogła sobie z tym poradzić.

The End or The Beginning - Garnizon HighOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz