Urodziny

109 5 6
                                    


Hej! Witam w kolejny piątek! :D

Kilka słów od autorki... Dobrze mi się ten rozdział pisało :D będzie coraz więcej Klance :D będzie dużo uczuć... wczujcie się w ich emocje :*

No i komentujcie, ładnie proszę :*


Październik był najbardziej szalonym miesiącem u rodziny Shirogane, a dla Clare, był najlepszym w całym roku, ponieważ urodziny miała ona oraz Keith, na koniec miesiąca było Halloween, a całe miasteczko już od pierwszego było wspaniale udekorowane. Na dodatek w tym roku czuła się naprawdę dobrze, Lotor przyleciał z Anglii, Lance i Keith mieli się coraz bardziej ku sobie. Zakrawało to niemal na perfekcję.

Dlatego kiedy dziewiętnastego października zjawiła się w szkole, tryskała radością na lewo i prawo. Była dosłownym przeciwieństwem siebie sprzed roku. I to wszystkich cieszyło.

- Dzień dobry – zaświergotała, siadając rano przy ich wspólnym stole na stołówce, między Lotorem a Pidge. Allura jak zwykle siedziała przy swoim chłopaku, ale raczej się nie udzielała, od kiedy wszyscy odkryli, że nie jest taką osobą, za jaką podawała się na początku. Natomiast Keith usiadł obok Lanca i szturchnął go lekko ramieniem, uśmiechając się kącikiem ust. Cieszył się z tego, co ma, chociaż chciał mieć więcej. Pamiętał, jak po wieczorze filmowym z Latynosem wrócił do domu i wparował do sypialni Clare, żeby oświadczyć jej głośno, że nigdy się nie podda. Nigdy. I że będzie kochał tego chłopaka do końca życia. Uśmiech jaki otrzymał od siostry mówił wszystko. Że ona doskonale to wiedziała, spodziewała się i jest cholernie dumna. Ale w przypadku McClaina małe kroczki były wskazane.

- Wszystkiego najlepszego Clare – Lotor podał jej nieduże pudełeczko z ciepłym uśmiechem.

Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona, ale odebrała podarunek i od razu otworzyła.

- Och... Pamiętałeś... - szepnęła zachwycona, wyciągając srebrny wisiorek z zawieszką z kwarcu różowego. Nie mogła oderwać wzroku od błyskotki, podziwiając jak mieni się w świetle jarzeniówek.

- Tak... Wreszcie mogłem dać ci prezent osobiście – uśmiechnął się ciepło.

- Dziękuję – dziewczyna mocno go przytuliła do siebie. Lotor oddal ten uścisk. Miło było po tylu latach mieć Clare na wyciągnięcie ręki.

- Teraz ja! – zawołała Pidge, czekając z większym prezentem w dłoniach i szerokim uśmiechem. – Podrasowałam ci trochę ten program do graficznego malowania... Nie znam się na tym... Wszystkiego najlepszego – wcisnęła pakunek w dłonie przyjaciółki i czekała, aż go otworzy.

Clare zaśmiała się cicho, zabierając się za rozpakowywanie. W środku była płyta CD w opakowaniu, wyglądająca bardzo profesjonalnie.

- Dziękuję, kochana jesteś! Ale wiesz, że będę potrzebowała cię do zainstalowania tego..? – Amber uśmiechnęła się szeroko do Holt. Młodsza pokiwała głową energicznie, zgadzając się.

Potem przyszła kolej na Hunka, który w ich stołówkowej kuchni postanowił upiec dla Clare ciasteczka. Nie miał pojęcia, co mógłby jej dać. Znał ją już od dłuższego czasu, ale naprawdę nie potrafił kupować prezentów. A ciasteczka to zawsze dobry pomysł. No i hand made! Włożył w robienie ich całe swoje serce.

Na koniec został Lance, bo od Allury nikt nawet nie spodziewał się żadnego prezentu.

McClain wyciągnął największy pakunek ze wszystkich i nieśmiało podał go przyjaciółce. Clare powoli rozpakowała papier i jej oczom ukazał się ciepły, jasnoróżowy szalik. Mięciutki, robiony na drutach... Uśmiechnęła się szeroko, doskonale wiedząc, że chłopak wydziergał go sam.

The End or The Beginning - Garnizon HighOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz