Rozdział 19

167 10 0
                                    

1.
Potter dostaje chyba fioła na punkcie zabierania Draco do restauracji.
Zazwyczaj to właśnie on wybiera miejsce — odpowiednie na romantyczną kolację we dwoje, gdzie nastrój budują płonące świece, powolna, delikatna muzyka, dobre wino i przyciszone rozmowy. Na początku stres zżera go od środka, aż w końcu Draco skarży się Potterowi, że nie jest homoseksualistą i ma już dość głupich uśmieszków i zakłopotanych spojrzeń, rzucanych przez mugoli, którzy sądzą, że są parą jak jakieś pedały.
Nie uprawiam seksu analnego i nie zachowuję się jak zniewieściała ciota!
Nie przyzna się, że lubi tę odmianę od monotonii potraw gotowanych przez skrzata i bólu głowy, o który przyprawia go James, nie odzywając się do niego. Rano Draco zazwyczaj czyta „Proroka Codziennego", wycinając wszelkie artykuły o Potterze i chowając je do pudełek. Pisze też krótkie listy i wysyła je dzieciom wraz z paczkami chipsów, ciastek i czekolady. Później zaś warzy eliksiry w jakimś starym, żelaznym kociołku Pottera, stojącym na strychu. Niemal tydzień zajęło mu rzucanie zaklęć żrących i czyszczenie kociołka odpowiednimi miksturami, ale widok bulgoczącego, fiołkowo-różowego eliksiru jest tego zdecydowanie wart.
Uwielbia dotyk atłasowych szat i jedwabnych podszewek, ale jeszcze bardziej kocha to, jak Potter zrywa z niego mugolskie spodnie i zauważa, że Draco jak zawsze nie ma na sobie bielizny. Potter zaś liże go po wardze, tylko dolnej, po czym przesuwa język na jego biodro, na członek, jądra, aż w końcu Draco zaciska palce na jego włosach, wiercąc się na łóżku, a czasami na tylnym siedzeniu samochodu i dochodzi z jękiem.
Och, i uwielbia też, gdy Potter prowadzi, trzymając kierownicę niemal kurczowo i wpatrując się w jezdnię. Wtedy Draco mógłby powiedzieć coś całkowicie głupiego i absurdalnego, jak „Wiesz, zerżnąłem Granger", a Harry nawet nie zwróciłby na to uwagi. Jednakże zazwyczaj robi coś innego — rozpina rozporek w spodniach Pottera i wsuwa dłoń w jego majtki, na co Potter zazwyczaj bierze gwałtowny oddech, skręca gwałtownie i mówi „Och, kurwa", ale nigdy, przenigdy „Nie, przestań!".
Przez to wyjścia na kolacje stają się warte poświęcenia. To oraz przez skrzata, który zdaje się nie potrafić ugotować przez dwa tygodnie niczego poza gulaszem smakującym jak stare trampki. Draco nie może się doczekać, aż Pyrrha, Abraxas i Viola wrócą do domu na wakacje. Zdecydowanie za bardzo przyzwyczaja się do ciszy i spokoju panujących w domu. Każe skrzatowi posadzić w ogrodzie więcej irysów i hortensji, ale nawet ta mnogość kolorów nie jest w stanie zastąpić widoku dzieci, a w szczególności Pyrrhy, bawiących się między kwiatami.
Kiedy już ministerstwo poradziło sobie ze skandalem w Azkabanie, Potter znacznie więcej przebywa w domu,. Draco był zły na niego za czas, który spędzał w pracy, z innymi ludźmi, z Weasleyem. Wieczorami siedzą na kanapie, James bawi się na podłodze, a oni oglądają telewizję. Draco nadal nie bardzo rozumie zasadę działania gadającego pudła, nawet po tych wszystkich latach, ale nie przejmuje się tym zbytnio — ważniejsze jest, że w trakcie oglądania Potter wyciągnie ramię i obejmie go, zaś on po prostu się do niego przytula. Lubi ciepło bijące od ciała Pottera, siedzenie obok niego, wtulanie się w niego w łóżku, spanie na nim i jego mocne, dynamiczne pchnięcia, gdy się pieprzą.
Czas mija w przyjemnej atmosferze swojskości. Pewnego dnia, pod koniec czerwca, Potter jedzie do Londynu, na King's Cross, zostawiając Draco samego z Jamesem. Chłopczyk siedzi na parapecie i patrzy, jak Potter wycofuje samochód z podjazdu i znika za zakrętem.
— Pojechał, aby odebrać z dworca twoje rodzeństwo — mówi Draco. James kiwa powoli głową. Draco uśmiecha się szeroko. — Wiesz, nie jestem aż taki zły. Mógłbyś się do mnie odezwać.
Chłopiec rzuca mu długie, uważnie spojrzenie, po czym bez słowa kieruje wzrok z powrotem na ulicę za oknem.
— Nie można powiedzieć, że nie próbowałem — mruczy Draco.

2.
Draco naprawdę, naprawdę kocha swoje dzieci, ale dochodzi do wniosku, że byłoby lepiej, gdyby zostały na wakacje w Hogwarcie.
Drugiego dnia przerwy świątecznej siedzi na krześle w kuchni i przegląda katalog butiku Gorzka Rozkosz, mającego swoją siedzibę na Pokątnej, próbując znaleźć idealny prezent urodzinowy dla Pottera. Nie może przecież pozwolić, aby jego podarunek był gorszy od tego, który dostał od Harry'ego w czerwcu, gdy sam miał urodziny — Potter dał mu wtedy wibrującą bieliznę. Draco niemal boi się ją zakładać — krzywi się na samą myśl o tym, ile razy udało się Potterowi doprowadzić go do orgazmu samym szeptaniem zaklęcia aktywującego wibracje.
Abraxas wchodzi do kuchni, wyciąga bochenek chleba z chlebaka i smaruje dżemem ponad tuzin kromek. Draco rumieni się i szybko zamyka katalog.
— Na pewno wystarczy ci jedzenia? — pyta.
Abraxas spogląda na niego znad okularów.
— Jestem głodny.
— Ciągle jesteś głodny.
Chłopak burczy coś pod nosem, po czym dorzuca kolejną kromkę na talerz i wychodzi z kuchni.
Dzień byłby całkiem przyjemny, gdyby nie krzyki, które chwilę później rozlegają się z salonu. Viola wrzeszczy na brata, Abraxas nie pozostaje jej dłużny i nagle... BUM! Jedno z okien rozpada się na kawałeczki, gdy uderza w nie fioletowy promień światła. Viola znów zaczyna krzyczeć.
Draco natychmiast zrywa się z krzesła i biegnie do salonu.
— Co tu się, do diabła, dzieje? — krzyczy.
Viola stoi na środku pokoju, zapłakana i czerwona na twarzy, otoczona szklanymi odłamkami. Na jej ramionach, niczym śnieżny pył, osiadły okruszki szkła. Abraxas stoi przy telewizorze, trzymając w dłoni różdżkę, której koniec wciąż dymi.
— Cholera jasna... — mruczy Draco, gdy przez wybitą szybę do pokoju wlatuje sowa z ministerstwa. Pohukuje na niego, gdy odwiązuje przyniesiony przez nią list. — Ty powiesz o wszystkim ojcu, gdy tylko wróci do domu — mówi do syna.
— Ale to jej wina! — warczy Abraxas. — Bez przerwy okupuje ten pieprzony telewizor, a to była moja kolej na oglądanie!
— Przecież powiedziałam, że będziesz mógł włączyć, co tylko zechcesz, gdy skończy się mój film! — piszczy Viola. — Papo, to niesprawiedliwe, on już się prawie skończył. — Znów zaczyna łkać, a jej policzki są całe mokre od łez, gdy wypada z salonu i biegnie na górę do swojego pokoju, tupiąc ostentacyjnie nogami i trzaskając drzwiami.
— W takim razie żadne z was nie obejrzy dziś więcej telewizji — mówi stanowczo Draco.
Abraxas otwiera usta, aby zaprotestować, ale Draco ignoruje go i podaje mu kopertę z listem z ministerstwa.
— Lepiej, żeby nie przyszedł następny. Potter mówił, że dostałeś już dwa kilka lat temu.
— To było...
Draco zaciska wargi w cienką linię.
— Może powinieneś być bardziej ostrożny i pilnować, by ministerstwo nie wiedziało, jak się zachowujesz poza szkołą. Nie chcesz chyba wpisu w aktach, prawda?
— Ja przynajmniej mam tam jakieś akta — mruczy Abraxas.
Draco zamiera na krótką chwilę, a jego wnętrzności zawiązują się w supeł. Przełyka ślinę i powoli wraca do kuchni. Tam bierze głęboki oddech i próbuje odrzucić od siebie niechciane myśli, ale im dłużej się nad tym zastanawia, tym bardziej uświadamia sobie, że Abraxas mówi prawdę, a to chyba boli go najbardziej.
Potter nie odzywa się zbyt wiele, gdy jedzą kolację. Draco kopie Abraxasa w kostkę pod stołem, na tyle mocno, by zmusić syna do przyznania się, nim skończą jeść.
— Cóż, jakby nie patrzeć ja w jego wieku też dostałem kilka ostrzeżeń — stwierdza Potter.
— Bronisz go! Nie możesz... nakrzyczeć na nich za to, że rozbili okno? — syczy Draco.
— To nie naprawi okna — zauważa Potter, wzruszając ramionami. Po kolacji rzuca na dom zaklęcie Confundusa i przesuwa różdżką wzdłuż konturów rozbitej szyby. Draco krzyżuje ramiona na piersi i patrzy wilkiem, gdy w powietrzu materializuje się nowa szyba. Jest zły, bo Potter zna takie zaklęcia, a on nie ma o nich pojęcia. On musiał pozwolić na to, by zimne i zanieczyszczone londyńskie powietrze wlatywało do domu, a Potter... Potter naprawił to w pięć minut.
Pieprz się — myśli Draco, patrząc na Harry'ego.
Potter wstawia nową szybę i uśmiecha się.
— To nic trudnego, zwykłe zaklęcie transmutujące.
— Będziemy się ich uczyć za rok — mówi Pyrrha.
Draco jedynie zaciska zęby. Ja nigdy nie miałem okazji ukończyć szkoły — myśli. Pamięta swój siódmy rok, to, jak spędził go razem ze Snape'em, uciekając, chowając się w śmierdzących stęchlizną piwnicach, a do jego ust wraca smak czerstwego, spleśniałego chleba. Zaczyna się krztusić i biegnie do łazienki na górze, gdzie pochyla się nad zlewem i wymiotuje.
Aurorzy depczący im po piętach, a przed nimi wizja Czarnego Pana — pamięta przenikliwy chłód, zabijający go od środka w czasie zimy. Pamięta, że Snape zawsze krzyczał, syczał i aportował ich Bóg wie gdzie, do jakichś stodół lub do lasu, gdzie cienie wynurzały się niczym dementorzy, podchodzący tak bardzo, bardzo blisko... Pamięta też wiatr świszczący w uszach, wyjący niczym ogłuszające milczenie towarzyszące Pocałunkowi...
— Malfoy? — pyta Harry. — Draco unosi wzrok i spogląda na lustro, w którym odbija się Potter, opierający się o futrynę drzwi do łazienki. — Coś nie tak?
Draco ociera usta.
— Nie, to nic takiego.
— Miałem dziś w pracy wyjątkowo ciężki dzień. I pomyślałem, że powinniśmy jechać na wakacje.
Draco zamyka oczy, gdy Potter zaczyna coś mówić, a jedyne, co słyszy, to huragan świszczący wśród drzew-szkieletów, podczas gdy cała jego młodość powraca w postaci przelotnego, potwornego wspomnienia.
— I jak, pomysł ci się podoba? — pyta wreszcie Harry.
— Cokolwiek chcesz, Potter.

nic nie trwa wiecznieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz