6. Wielka sala

145 6 0
                                    

Następnego dnia Isabell obudziła się i poszła przyszykować do łazienki, mimo swojego stanu miała dużą motywację do wyjścia na dwór.
Kobieta założyła na siebie klasyczną, czarną sukienkę z głębokim, trójkątnym dekoltem. Na ręce włożyła długie, czarne rękawiczki i szybkim, natomiast kulawym krokiem wyruszyła z komnaty.

Wyszedłszy z Hogwartu Isabell usiadła na ławce obok bijącej wierzby i zaczęła obserwować krajobraz z papierosem w ręku.
Po skończonej pierwszej lekcji Snape udał się do sąsiedniej komnaty z rutynową wizytą, natomiast nie zastał w niej młodej kobiety. Wracając tą samą drogą w stronę pokoju nauczycielskiego, coś skupiło jego uwagę za oknem. Zauważył tam czarnowłosą siedzącą na ławce, wyszedł ze szkoły i podszedł do nauczycielki.

- Mało ci chorób? Przeziębisz się jeszcze, a w twoim stanie to nie najlepszy pomysł. - powiedział surowo nauczyciel.

- Po pierwsze, nie jestem umierająca. Po drugie, nie jesteś moją niańką więc nie musisz się mną tak przejmować. - odparła kpiąco nauczycielka.

- Isabell. - powiedział stanowczym głosem, po chwili zorientował się, że właśnie pierwszy raz od dłuższego czasu użył wobec niej jej imienia. Na jego twarzy zagościło zakłopotanie, przez chwilę obydwoje siedzieli milcząc.

- Czyli jednak się martwisz? - odparła drocząc się.

Młoda nauczycielka uśmiechnęła się lekko i ruszyła do Hogwartu, a za nią podążał Severus. Oboje doszli do jej komnaty.
- Wolę jak się do mnie zwraca po prostu Bell. - powiedziała subtelnym tonem i zgasiła papierosa w przeźroczystym słoiczku. Snape zmarszczył brwi i podał kobiecie fiolkę z eliksirem. Isabell wypiła miksturę i powoli zaczęła zdejmować górę sukienki i zsuwając ją do bioder aby odwinąć bandaż. Severus pomógł jej zdjąć opatrunek i delikatnie nałożył maść na ranę.
- Nie jest źle. - rzekł, krzywiąc się mężczyzna. Bell uniosła kącik ust i owinęła zranione miejsce opatrunkiem. Po ataku została jedynie nie wielka rana, która najwyraźniej goiła się w niebywale szybkim tempie.
Mistrz eliksirów podszedł do kominka i przyglądając się mugolskim obrazom powiedział surowym tonem:

- Nie robie tego z troski ani przyjemności, dostałem rozkaz i go wykonuję Williams.

- Zrozumiałam. - odparła gardząco Isabell.

- Mam przekazać od Pomfrey, że od jutra możesz wrócić do pracy. - oznajmił stanowczo i uniósł brew.

Bell kiwnęła głową próbując okazać obojętność wobec sąsiada. Snape uniósł mimowolnie kącik ust, i spojrzał pogardliwie na nauczycielkę.

- Pójdę już. - oznajmił i opuścił kwaterę Isabell.

Kobieta wyszła ze swojego pokoju i poszła na przechadzkę po szkole. W drodze do pokoju nauczycielskiego spotkała Minerwę, która najwyraźniej zmierzała do Wielkiej sali. Starsza kobieta zatrzymała się i rzuciła:

- Isabell, jak dobrze cię widzieć!

- Panią również. - odpowiedziała młoda nauczycielka wymuszając przyjazny uśmiech.

- Idziesz na ucztę? - spytała krzywiąc się McGonnagal. Na co młodsza koleżanka zmarszczyła brwi i skierowała na starszą kobietę pytające spojrzenie.

- Oh, pewnie nie wiesz. Za kilka minut zaczyna się uczta, na której zostanie ogłoszony bal zimowy.

- Chętnie pójdę. - odpowiedziała Bell i razem ruszyły na Wielką salę. Kiedy Williams przekroczyła próg sali na jej osobę skierowano mnóstwo spojrzeń, a po chwili zaczęły się szepty wśród uczniów. Isabell usiadła na swoim krześle, i posłała przyjazne spojrzenie do kilku nauczycieli. Siedzący obok Snape wbił w nią wzrok próbując przekazać, że nie powinno jej tu być. W momencie gdy dyrektor szkoły zaczął swoją przemowę wszelkie chichoty i szepty na sali ucichły.

- Jak co roku w okresie zbliżającej się zimy, nasza szkoła organizuję bal. - orzekł starzec.

- Ze względu na zbliżający się turniej trójmagiczny w murach Hogwartu zawitali przedstawiciele dwóch Szkół Magii i Czarodziejstwa. Powitajmy głośnymi brawami uczniów Drumstrangu oraz ich dyrektora Igora Karkarowa.

Chwilę po tym na sali rozległy się huki a przez główne drzwi weszła grupa młodzieńców rytmicznie uderzających kijami w podłoża budynku. Przedstawiciele Durmstrangu robiąc zjawiskowy pokaz zasiadli przy stole po prawej stronie przygotowanym specjalnie dla nich. Tuż za nimi podążał dyrektor, który zajął swoje miejsce obok Alastora Moodie przy bocznych drzwiach.

- Powitajmy również urocze damy z Akademii Magii Beauxbatons oraz ich dyrektorkę Madame Maxime.

Potężne, wysokie drzwi zostały otworzone przez Filtcha, a w nich pojawiły się młode dziewczęta.
Energicznym, ale subtelnym krokiem przemieszczały się po Sali. Uczennice uniosły w ruchu dłonie, a spod nich wyfrunęły błękitne motyle. Zrobiło to wielkie wrażenie na 5 roczniku Gryffindoru. Damy zasiadły przy przydzielonym stole, który znajdował się po lewej stronie. Natomiast dyrektorka szkoły, bardzo wysoka i elegancko ubrana kobieta zajęła miejsce po przeciwnej stronie od dyrektora Drumstrangu, obok gajowego Hagrida.

- Nim płomienie czary ognia zabłysną na waszych oczach, jak już mówiłem przystąpimy do organizacji jutrzejszego balu zimowego. - powiedział z uśmiechem na twarzy Dumbledore i dodał:

- Czas rozpocząć biesiady!

Na stołach pojawił się ogrom jedzenia, a na twarzach wielu uczniów pojawiło się zaskoczenie. Po skończonej uczcie nauczyciele udali się do swoich komnat, a uczniowie dormitoriów. W dormitorium Ravenclaw zakwaterowano damy Akademii Beauxbatons, natomiast u gryfonów zasiedlili się uczniowie Drumstrangu. Wszyscy przybyli uczniowie rozłożyli śpiwory w pokojach wspólnych poszczególnych domów.

Isabell przebywała w swojej komnacie siedząc na czarnym skórzanym fotelu i wpatrując się w kominek. Gdy nadszedł późny wieczór nauczycielka udała się do łazienki i wzięła gorący prysznic. Włożyła na siebie satynową koszulę nocną i szlafrok z tego samego materiału. Sięgnęła po swoj ulubiony tomik poezji i zaczęła czytać, ale chwilę relaksu przerwała jej głośna muzyka i głośne rozmowy dobiegające z dormitorium Ravenclaw oraz Griffindoru. Najwyraźniej uczniowie innych szkół już się zadomowili. Po kilku minutach tego hałasu Bell puściły nerwy, i udała się do sąsiedniej komnaty.

- Jesteś łaskaw ich uciszyć? - zapytała pretensjonalnie.

- Nie jestem ich opiekunem. - odparł Snape.

- Skoro ich opiekunka nie jest w stanie opanować tego chaosu, ja to zrobie. - rzuciła złośliwie i wyszła z komnaty Severusa. Udała się lekko kulejąc do dormitorium.
Gdy doszła do źródła hałasu otworzyła drzwi i założyła ręce na piersi pretensjonalnie patrząc na uczniów. Chwilę później muzyka i rozmowy ucichły, a wszystkie oczy były skierowane w jej stronę.

- Jeśli bylibyście na tyle łaskawi aby uciszyć tę głośną muzykę i dać upust emocjom na jutrzejszym balu byłoby wspaniale. - oznajmiła niepokojąco spokojnie nauczycielka.

- Tak jest Pani profesor. - odpowiedział jeden z uczniów, a Isabell wyszła bez słowa z dormitorium.

Wróciwszy do komnaty Snape'a stanęła w drzwiach z założonymi rękami.

- Nie ma za co. - rzuciła złośliwym tonem i wyszła udając się do swojej komnaty. W kwaterze Isabell nalała sobie do kieliszka czerwonego wina i usiadła na czarnej skórzanej kanapie. Zagłębiła się w czytaniu tomiku poezji i mimowolnie usnęła na sofie.

Kobieta Insygniów • { Severus Snape}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz