eight

706 29 4
                                    

Chapter 8

,,Czarny Kocie, Jutro wyjeżdżam do stanów."

- Zaczęłam pisać wiadomość do blondyna. Miałam numer jego,,kotofona" w moim telefonie więc mógł ją odczytać tylko, gdy jest Czarnym Kotem.

Zastanawiałam się co mam dalej pisać jednak z mojej czynności wyrwał mnie krzyk mojej mamy.
Jak oparzona wstałam z krzesła w ciągu paru sekund znalazłam się przy mojej mamie.

- mamo! Co się stało?!-nie wiedząc nic pytałam roztrzęsionej kobiety.

- Twój tata...on miał wypadek-ledwo wydusiła z siebie.

Moje serce na chwilę stanęło-Co?!ale jak to?-łzy zaczęły zbierać się w moich oczach.

- Chciał pomóc kobiecie, na którą złoczyńca chciał czymś rzucić-zaczęła mówić moja mama.

- Ale... ale co z magiczną biedronką? Powinno go uleczyć-moje ręce zaczęły się trząść.
Moja zapłakana mama potrząsnęła przecząco głową.

- zostań tu...Riley...zostań ja pojadę do szpitala-słyszałam ledwie kobietę, która do mnie mówiła jednak ja byłam w szoku nie docierało do mnie nic moje ciało było sparaliżowane czułam jakby ktoś przebił mi serce. Próbowałam oddychać ale moje gardło było zaciśnięte jakby ktoś mnie dusił.
Stojąc na środku pokoju widziałam jak kobieta bierze torbę i wybiega z mieszkania.

Cisza...słychać tylko przejeżdżające samochody za oknem. Ja nadal stoję nie dowierzając, nagle zakręca mi się w głowie i upadam zapłakana na kolana.

- Riley...tak mi przykro-słyszę męski głos za sobą. Powoli obracam głowę i widze Czarnego Kota, który stoi na otwartym balkonie w salonie.
Wstaje powoli z podłogi cały czas na niego patrząc.

- Byłem w szpitalu-mówi Kot. W jego oczach widze współczucie kiedy na mnie patrzy.

- On żyje?! Prawda!?-z moich oczy zaczęły spływać nowe słone łzy mocząc moją twarz.

Czarny Kot nic nie mówi tylko patrzy na mnie.

- Powiedz Wreszcie!-krzycze dławiąc się łzami.

- Przykro mi Riley...

Mój świat się zawalił... straciłam swojego tatę.
Zaczynam krzyczeć moja twarz jest cała rozmazana od spływającego makijażu.
Czarny Kot zaczął zbliżać się do mnie.

- Nie dotykaj mnie!-krzyczę w przepływie emocji.

Blondyn jest zamieszany nic nie mówi wie, że nie może mi pomóc i widze, że to najbardziej go bolało, bezradność.

- To wasza wina! Wy nie możecie pokonać władcy ciem, przez którego giną niewinni ludzie!

-Riley...

- Nie! Wyjdź zostaw mnie!-odwracam się roztrzęsiona od Czarnego Kota i kieruje się w stronę drzwi.

-Kocham cię Riley...

Zatrzymuje się. Jego słowa docierają do mnie.

Jeszcze nigdy mi tego nie powiedział.
Stoję bezczynnie ze szklonymi oczami.

- Jesteś moim słońcem Riley, moją gwiazdą, moim światem, który chce mnie teraz zostawić...

Odwracam się w stronę Czarnego kota patrząc w jego oczy.

-Kocham cię kwiatuszku...

Moje policzki ponownie stają się mokre, w szybkim tempie podbiegam do Chata, przytulając się do jego torsu.

- Przepraszam-wyduszam z siebie szlochając-przepraszam, że na ciebie nakrzyczałam.

- Nic się nie stało księżniczko.-odpowiada łagodnie blondyn.

- też cię kocham...

19 Grudnia Arizona.

Minęły dwa trudne dla nas tygodnie od naszego wyjazdu z Paryża. Wyjechałam wraz z moją mamą, aby oderwać się od życia codziennego i odpocząć, bez taty było cicho i pusto w domu.

Moj telefon był rozładowany od pięciu dni nie odbierałam gdy moi przyjaciele lub Czarny Kot do mnie dzwonili chciałam po prostu zapomnieć zająć się czymś innym, by nie myśleć o tacie, a gdy wcześniej patrzyłam na telefon widniały tam wiadomości typu

,,współczuje,, ,,szkoda mi ciebie,,

one najbardziej przypominały mi o stracie rodzica były jak rozdrapywanie rany.

24 Grudnia

Dziś była wigilia jestem przekonana, że najgorsza w całym moim życiu. Nie miałam ochoty nawet schodzić na dół. Gdy leżałam na łóżku spojrzałam na szafkę, na której leżał mój telefon postanowiłam, że dziś go włączę, napisze do Czarnego Kota.
Wstałam z łóżka i podeszłam do szuflady wyciągając ładowarkę od mojego telefonu, a następnie podłączyłam ją do prądu.

,,Drogi Czarny Kocie,
Dziś czuje się lepiej jednak nadal to boli.
Przepraszam, że nie odbierałam i nie odpisywałam, ale po prostu nie mogłam.
Wesołych świąt,
Kocham Cię"

30 stycznia

Za 3 dni wyjeżdżam z powrotem do Paryża.
Zaczęłam się powoli pogadzać z losem, który mi się przytrafił. Byłam aktualnie w trakcie pakowania. Pomagała mi Lea, która co chwile podawała mi moje ubrania, które upychałam do walizki.

Mój smutek zatuszowywała radość, że wracam do blondyna bardzo tęskniłam za nim.

2 Lutego

Wyszłam właśnie z lotniska, dookoła mnie był śnieg drzewa pokryte były szronem a z nieba co chwile prószyły białe płatki śniegu, było dość zimno.

Nie chodziłam parę miesięcy do szkoły starałam się nadrabiać w Arizonie moje zaległości, ale dość kiepsko mi to szło, a już jutro wracam do szkoły.

Gdy weszłyśmy wraz z mamą do mieszkania przywitała nas pustka i cisza od teraz będziemy mieszkały same.


Dziś dość smutny rozdział. Następny wleci albo koło środy albo w weekend 💕

Change Fate |Adrien Agreste x Reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz