fifteen

560 20 5
                                    

Chapter 15


-Lea transformacja-szepnęłam i natychmiastowo pojawił się na mnie kostium.

Byłam pewna, że w tej chwili kierowałam się sercem, a nie umysłem. Byłam pewna, że będę tego żałować.
Jednak w tamtej chwili gdy biegłam po dachu w stronę zaakumizowanego nie zastanawiałam się, czy postąpiłam dobrze, czy też nie.

Użyłam swojej mocy a złoczyńca puścił Czarnego Kota.

Jego oczy napotkały moje. Te parę sekund trwało jak wieczność. Jego zielone wpatrzone w moje brązowe. Świat się dla nas zatrzymał a ja znów poczułam motyle w brzuchu.

Po chwili Czarny Kot zaczął iść w moją strone gdy nagle zjawiła się Biedronka i zaczęła walczyć z ofiarą akumy.

Ocknęłam się z mojego dziwnego transu i już zaczęły dręczyć mnie wyrzuty sumienia, że była to bardzo zła decyzja. Odwróciłam się i zaczęłam biec, wbiegłam w pustą alejkę tam, gdzie nikogo nie było chciałabym jak najszybciej w domu i uniknąć całego świata.

-Riley!

Zatrzymałam się. Dobrze wiedziałam do kogo ten głos należy.

-Wiem, że jesteś na mnie bardzo zła i masz do tego prawo, ale ukrywanie się w domu nic tutaj nie pomoże.

Odwróciłam się.

-Nie, ty nic nie wiesz! Nie wiesz jak się czułam przez te parę tygodni! Każdej nocy nie mogłam spać przesiadywałam na balkonie godzinami czekając na wschód słońca, aby nie zasnąć i nie przeżywać tego samego w koszmarach, które nawiedzały mnie co noc!

-A myślisz, że ja byłem szczęśliwy, że to się stało?! Każdego dnia próbowałem się z tobą spotkać prosiłem cały wszechświat, abyś mi wybaczyła i zaufała.

-Zaufała?! Tobie? Myślisz, że powinnam ci zaufać ponownie?!

-Tak-powiedział pewny siebie Czarny Kot.

Prychnęłam pod nosem i uśmiechnęłam się nerwowo dobrze wiedziałam, że z tej rozmowy nie wyjdzie nic dobrego za dużo było w nas negatywnych emocji, które zawładnęły nami i mogłyby bardziej zepsuć i zgasić ostatni płomień nadziei, która i tak powoli wygasa. Po prostu obydwoje potrzebowaliśmy czasu.
Więcej czasu.
Odwróciłam się i zaczęłam iść.

-Przepraszam!

To ostatnie co usłyszałam skręcając za róg budynku.

-Detransformacja!-wypowiedziałam a mój kostium zniknął.

Kwami podleciało do mnie i chciała coś powiedzieć jednak przerwałam jej.

-Nie mów nic Lea tak wiem zepsułam znowu.

Udałam się szybkim krokiem do mojego domu, żeby już nikt więcej mnie nie zaczepił.
Gdy weszłam do mojego pokoju opadłam zmęczona na łóżko. Sięgnęłam książko z mojej szafki i zaczęłam ją czytać, aby zająć się czymś.
Minęło już parę godzin spojrzałam na zegarek, który wskazywał północ. Westchnęłam i odłożyłam książkę na półkę i zgasiłam lampkę po to, aby zasnąć.

Przechodziłam właśnie długim korytarzem, na którym panował półmrok na jego środku znajdował się długi pomarańczowy dywan. Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam bardzo dużo brązowych drzwi.
Wokół panowała cisza jedynie co mogłam usłyszeć to bicie mojego serca i własny oddech. Podeszłam do pierwszych drzwi i je otworzyłam rozejrzałam się wokół pokoju, do którego weszłam jednak był on pusty. Wycofałam się i podbiegłam do następnych drzwi, ale ten pokój też był pusty. Zaczęłam biec i przeszukiwać wszystkie pokoje, ale na próżno.
Wycofałam się i ujrzałam jeszcze jedne drzwi szybko do nich wbiegłam i znalazłam się na korytarzu.

Przypominał on mi coś, ale nie mogłam sobie przypomnieć co był wielki w kolorach bieli i czerni.
Przechadzałam się gdy nagle weszłam do podłużnej sali i ujrzałam tam Czarnego Kota, który stał tyłem do mnie.

-Kocie!-rozbrzmiało się echo gdy powiedziałam jego imię.

-Czarny Kocie!- krzyknęłam ponownie jednak on nie odwrócił się.

Postawiłam krok do przodu, aby podejść do niego gdy nagle poczułam uścisk na ramieniu.
Próbowałam się wyrwać, ale na marne nie widziałam kto mnie trzyma.

-Czarny Kocie!-krzyczałam.
Próbowałam się wyrywać krzyczałam, ale to nic nie dawało tajemniczy ktoś ciągnął mnie do tyłu jak najdalej od Czarnego Kota.

-Kocie!

Zerwałam się z łóżka cała spocona.
Przetarłam dłońmi czoło to tylko kolejny dziwny sen.
Zapaliłam lampkę i spojrzałam na zegar była trzecia w nocy.
Wstałam z łóżka i sięgnęłam po mój szlafrok.
Chwyciłam go i udałam się na balkon gdy wyszłam usiadłam na podłodze opierając się o ścianę podemną znajdował się oświetlony Paryż a nad nim całe niebo w gwiazdach. Lubiłam uciekać od rzeczywistości byłam wtedy szczęśliwsza, po tym jak nie ma Czarnego Kota przy mnie jestem kompletnie samotna.

~7 dni później~

Wstawałam właśnie z zimnych płytek, które zdobią taras, za chwile słońce będzie wschodziło a gwiazdy znikną.

Opuściłam wzrok i na kogoś wpadłam.
Moje oczy powędrowały do góry i ujrzałam go prawdziwego go i to nie był sen.

-Riley nie mogę już dłużej czekać-szepnął Kot.

-Mówisz to jakby to była moja wina-odezwałam się.

-Po prostu oby dwoje wiemy, że nie możemy tak żyć, proszę cię o jedno Riley proszę zaufaj mi i przebacz mi. Co mam zrobić jeszcze?

Po moim policzku popłynęła łza.

-Wiesz...nawet teraz nie mam pewności czy to nie kolejne kłamstwo.

Czarny Kot znalazł się szybko na wprost mnie i objął mój podbródek swoimi dłońmi.

-Potrzebuje cię Riley...-szepnął i zaczął przybliżać twarz do mojej.

☆☆☆☆☆☆☆☆
Wstawiam ten rozdział już od 5 czerwca i nie chce się wstawić 🤦‍♀️

Change Fate |Adrien Agreste x Reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz