Droga

350 16 2
                                    

Jak tego dokonałam niech pozostanie tajemnicą na wieki, i tak będę miała traumę do końca życia.. Czekam właśnie na abuelo za sporą rzeką którą przeszłam, dla własnego poczucia bezpieczeństwa. No pojaw się, pojaw..

- Nika? Dobrze się czujesz? Ooo.. Łał.. Dałaś radę! - 🤍

Cieszył się bardziej ode mnie, ale się mu nie dziwię.

- W którą stronę dziadku? - 💀

- W tamtą.. Musisz iść aż nie dotrzesz do miasteczka Ludiegeo, tam możesz spotkać kupców, jeśli któryś z nich będzie podróżował obok zniszczonego miasteczka Los Ineris, zabierz się z nim. Czumu tam? Teraz uważaj, kiedy znajdziesz się w Los Ineris odnajdź wzrokiem wysokie strome góry, musisz iść w ich stronę, od strony rzeki powinna być szczelina przez którą przejdziesz. Pomiędzy nimi znajdziesz Encanto. Muszę znikać, nie wolno nam opuszczać "kostkowa" kiedy zbliża się Dia De Los Muertos, upss... Mam przekichane. Do naszego dnia.. - 🤍

Pomachał mi i zniknął, naszego dnia, pff.. Dobre.. On bo jest trupem, a przy okazji to moje urodziny.. Idealna data, nie ma co. Dobra, koniec użalania się nad sobą, czas ruszać w drogę. Nie chce mi się, jednak muszę i chcę to zrobić, dla abuelo, dla samej siebie. No dalej Nika, dasz radę!

X godzin później

Cofam me słowa, nie dam rady, jestem śpiąca, chce mi się jeść i pić, jakby tego było mało to jeszcze robi się ciemno. Ile jeszcze drogi zostało mi do Ludiegeo? Nieważne, muszę wspiąć się na jakieś drzewo i przespać, rano wyruszę znowu, może trafi mi się rzeka? A nawet ryba? Jak pomyślałam tak zrobiłam. Nie spodziewałam się, że tak szybko zasnę.

Obudziłam się kiedy.. Ktoś do mnie krzyczał? Co jest nie halo? Przecież odeszłam wystarczająco daleko by mnie nie szukali.

- Hej! Panienko?! Wszystko w porządku?! - F

- Tak! Zaraz! Czekaj! - 💀

Spałam z tego cholernego drzewa. Mój tyłek.. Aua..

- Nic ci nie jest? - F

- A gdzie.. Nic. Jesteś kupcem? Podróżnikiem? - 💀

- Tak jestem kupcem. A z kim mam przyjemność? - F

Spojrzałam na niego spod byka. Jaja se ze mnie robi?

- Wybacz mi, jestem Filipe. - F

- Nik..ola. - 💀

Skinęłam mu głową.

- Czy przejeżdżałbyś może obok, no nie wiem.. Los Ineris? - 💀

- Co szanowną panienkę tam wiedzie? - F

Kosciotrup..

- Przeczucie. - 💀

- Przeczucie? By znać nazwę miasteczka? - F

- Czasami miewam, gości.. W postaci snów proroczych? - 💀

Uśmiechnęłam się niepewnie. Łyknął to?

- Uznajmy, że to wcaaale nie jest podejrzane. Ale tak będę przejeżdżał obok, jak chcesz to możemy zahaczyć. - F

- Zawsze zabierasz ze sobą takie panny w opałach jak ja? - 💀

- Nie, niezbyt, jednak z Selento słyszałem, że uciekła jakaś groźna morderczyni. Nika Salazar. Co o tym sądzisz? - F

- O jejku, nawet nie wiedziałam.. Mam nadzieję, że Selento jest daleko stąd, mam rację? - 💀

Graj, jeśli Ci życie miłe dziewczyno graj!

- Dosyć daleko, to racja. Dla pewności, ty jesteś Nikola..? - F

- Madrigal. - 💀

Uśmiechnęłam się ładnie do niego.

- A podróżujesz z..? - F

- Encanto. - 💀

- Nigdy nie słyszałem. - F

- To dosyć daleko, pewnie nie docierają tam twoje szlaki handlowe. - 💀

Wzruszyłam ramionami. Udało się?

- Wsiadaj, nie stójmy tu jak kołki bo jeszcze ta cała Salazar naprawdę nas dorwie. - F

Hehe.. Taaak.. Bo jestem taką okropnie krwiożerczą bestią.

- Bardzo Panu dziękuję, jak mogłabym się odwdzięczyć? - 💀

- Nie trzeba. - F

To świetnie!

- Nalegam. - 💀

- Samo poczucie pomocy tobie mi wystarczy, naprawdę. - F

Uśmiechnęłam się do niego i wsiadłam mu na pakę. Morderczyni, phi! Jeszcze nikogo nie zabiłam! Groziłam fakt, ale nie zabiłam, bez przesady.

Usnełam, znowu.

- Panienko, jesteśmy tam gdzie chciałaś, uważaj na siebie. - F

Wysadził mnie na skraju miasteczka. Przynajmniej jest rano. A nie jak mnie budził środek nocy.. Zaraz, czekaj, to gdzie ja do jasnej ciasnej byłam?!

- Dziękuję Filipe, udanej drogi i dobrego utargu. - 💀

Skinął głową, patrzyłam za nim jak odjeżdża. Jeden idiota z głowy. Szukałam wzrokiem wysokich gór, i je znalazłam. Nadal jestem głodna i chce mi się pić, przynajmniej jestem wyspana. Ruszyłam w tamtą stronę.

Po kolejnych paru godzinach trafiłam nad rzekę do której koryta się wręcz rzuciłam, trzeba się było napić. Przy okazji się trochę opłukałam. Zimno okropne, ugh.. To był bardzo, bardzo zły pomysł. Wyszłam z wody i starałam się wyrzmnąć z siebie tyle wody ile tylko zdołałam. Teraz tylko znaleźć tą wyrwę. Od strony rzeki nic nie było. Od żadnej w ogóle strony nic, żadnej luki, a chodziłam jak ta głupia tak do wieczora. Ożywię go i zabije. Jestem głodna jak, o, o tym zwierzęciu mowa. Ooo.. Aaaaaaa! W życiu nie wspięłam się na drzewo tak szybko jak teraz. Dla własnego dobra, muszę go uśmiercić albo oswoić, z tym drugim może być ciężko, pozostaje opcja pierwsza.

Już miałam zdejmować rękawiczkę kiedy podszedł do Jaguara mały chłopiec, ale zamiast się bać, rozmawiał z nim. Więc sprawa była jasna, to musiał być Antonio, mój najmłodszy kuzyn.

- Nie wolno nikogo męczyć! Nawet jeśli wyczułeś w pobliżu obcego, to wcale nie oznacza, że ma złe zamiary. - 🐾

Głaskał zwierze za uchem.

- Mam rację? - 🐾

Nie odpowiedziałam, za to zmieniłam się w pełnoprawnego kostka, to jeszcze nie czas by mnie poznali. Wspiął się na Jaguara wskoczyli na drzewo, więc uciekłam. Taka trochę gra w kotka i niewidzialną myszkę. W końcu chyba stwierdził, że kot się pomylił i odeszli.

Śledzić? Nie śledzić? Nie.. Chyba jednak lepiej nie. Z powrotem przemieniłam się w pełnoprawnego człowieka, i ułożyłam tym razem pod drzewem, przynajmniej se tyłka nie obiję.

Panna Madrigal, Panna Śmierci. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz