Przez kilka następnych dni było bardzo spokojnie. Za spokojnie.
Przeciągnęłam się jak kot, założyłam rękawiczki, sukienkę założę jak zjem śniadanie. Przetarłam oczy i zeszłam na dół. Zaraz, która godzina? Szlag. Znowu wstałam o pierwszej w nocy. Zauważyłam jak Varde wchodzi po schodach, jego oczy się świeciły.
- Ty też nie możesz spać? - 💀
Mruknęłam pytająco, ale nie zareagował. Co jest? Cofnęłam się i pomachałam mu dłonią przed twarzą, nic. Oszty.. On lunatykuje!
Złapałam go za barki i szrowadziłam spowrotem na dół, na kanapę gdzie go położyłam. I sama się położyłam obok. A co mi szkodzi? Usnęłam dosyć szybko, ale niestety wcale nie spokojnie.
- Witaj.. - ✖️
No nie! Prawie o niej zapomniałam!
- Czego? - 💀
- Co tak ostro, moja droga? - ✖️
Działa mi na nerwy.
- Hymmm.. Wiesz, że omeny potrafią być w wielu miejscach na raz? Prawda? - ✖️
Mam bardzo złe przeczucie.
- Bo widzisz, kiedy ty spokojnie przytulasz się do swojego "Varde".. Ja bardzo powoli zaczynam namawiać waszą kwiatową panienkę do czynów bardzo w jej stylu. No bo jak lepiej wznieść się do gwiazd, niż po przez zgon? - ✖️
Wykrzywiła się w okropnym uśmiechu, czarne zęby błyskały złowieszczo.
- Zostaw Izabelę ty tchórzliwa zjawo. - 💀
- Oh! Co za mocne słowa! Ja jestem tchórzliwa? A kto tu się boi.. Najwidoczniej.. Ty! - ✖️
Rozległ się wielki huk tłuczonego szkła, moim pierwszym odruchem było skulenie się, drugim myśl: to tylko iluzja. Posłuchałam drugiego odruchu przecząc dotychczasowej metodzie, pierwszy wybór jest zawsze najlepszy.
- Zostaw Isę. - 💀
- Ależ ja jej nic nie robię! Ja tylko.. Pomagam jej zrozumieć pewne fakty. - ✖️
- Zostaw ją! - 💀
Obudziłam się, druga w nocy. Na złamanie karku pognałam w kierunku pokoju Isabelli. Gdy tam dotarłam dziewczyna raniła sama siebie zawijając swoje ręce i nogi w kaktusy i trujące bluszcze.
- ISABELLA! - 💀
Wrzasnęłam przerażona, ale ona tylko bardziej zacieśniała rośliny. Zdjęłam jedną rekawiczkę rzucając ją gdzieś, i podbiegłam do niej co sił w nogach. Kiedy byłam przy niej niszczyłam rośliny opuszkami palców jedna za drógą, tak samo już istniejące jak i dopiero co wyrastające.
- Isabella! To ja! Nika! To Koszmar! Iluzja! Isabella obudź się! - 💀
Krzyczałam niszcząc kolejne rośliny jakie się pojawiały. Powtarzałam to, a może tylko tak podobne do tego słowa. Aż w końcu po parudziesięciu minutach czarnowłosa się obudziła.
- Co tu się..? - 🌺
Przytuliłam ją mocno, dłoń bez rękawiczki chowając za plecami.
- Trzeba obudzić twoją mamę, nie wyglądasz za dobrze. - 💀
- Nika.. Co ja robiłam? - 🌺
- Obwiązałaś się kaktusami i trującym bluszczem. Nie wiem z kim walczyłaś w swoim śnie.. Ale w realu walczyłaś sama ze sobą. - 💀
Ruszyłam w kierunku wyjścia, wychodząc zgarnęłam drugą rękawiczkę. Nie ociągając się podeszłam do drzwi tiji Juliety i zapukałam dosyć głośno.
CZYTASZ
Panna Madrigal, Panna Śmierci.
FanficHipotetycznie rzecz wziąwszy, ale tylko hipotetycznie: co jakby Bruno wyszedł kiedyś ze ściany? Co gdyby, jedynie hipotetycznie, upił się tak, że nic później nie pamiętał? Co gdyby, jedynie hipotetycznie, z przygody jednej nocy coś powstało? Tym hip...