Początek Koszmaru

160 10 11
                                    

— Musisz opuścić La Casa Madrigal. — 🕯️

Powiedziała mi prosto w oczy. To jakiś żart, bardzo nieśmieszny zresztą.

— Co ona ci zrobiła? — ⏳

— Ona zabija naszą magię. Musi stąd odejść, wszystkie problemy zaczęły się przez nią! — 🕯️

Casita, choć nie chciała, na rozkaz głowy rodziny wyrzuciła mnie z domu odbierając mi moc.

— Coś ty zrobiła, Mi Amore? — 🤍

Zadał jej pytanie abuelo rozpadając się.

— To co musiałam. — 🕯️

Ja nie będę tego słuchać!

= Zabij ją. = ✖️

= Zamknij się! = 💀

— Abuela?! Co to ma znaczyć?! A gdzie przeprosiny? Gdzie obietnica?! — 🦋

Pojawiły się pęknięcia.

Obudziłam się, co to miał być za sen? Nie, nie obudziłam się, przeszłam w lżejszy sen.

= Coś majstrowała? = 💀

= Nic! = ✖️

Ona naprawdę nic nie robiła. To był tylko mój wymysł. Wszystko jest dobrze.

= A co, bałaś się? = ✖️

= Byłam wkurwiona na maxa jeśli cię to obchodzi. = 💀

= Nuda. = ✖️

= Dobra wstawaj, mam dzisiaj dzień dobroci dla zwierząt, nie chce mi się ciebie straszyć, wypad. = ✖️

No masz ci los.. Obudziłam się, a wcale nie czułam się wypoczęta. To nie był sen proroczy, bo nigdy takich nie miałam. Po prostu mój mózg daje mi coraz więcej powodów by zacząć słuchać Omena i faktycznie ją zbić. A może to nasza sprzeczka tak na mnie wpłynęła? Poszłam się umyć. Nie miałam zamiaru nigdzie dzisiaj wychodzić, dlatego założyłam jedynie bieliznę a na to zarzuciłam zielone ponczo. Ból głowy jest już moją normą, zaczynam się do niego przyzwyczajać.

Ktoś zapukał do drzwi, no masz.. Jeszcze ktoś ma tu maniery.

— Proszę. — 💀

Powiedziałam, mam nadzieję, wystarczająco głośno by osoba za drzwiami usłyszała. Do mojego pokoju weszła Isabella, nie była zbyt zadowolona.

— Mów.. Przecież widzę, że coś cię gryzie. — 💀

— Myhymm.. Ty. Ostatnio bardzo dziwnie się zachowujesz, mamroczesz sama do siebie, wzdrygasz się nawet gdy nic się nie dzieje, jesteś przygaszona i ciągle boli cię głowa a arepy cioci ci nie pomagają. — 🌺

— Nie przejmuj się mną Isa, nic mi nie będzie. — 💀

— Nie wierzę ci. — 🌺

Nie masz innego wyboru, i tak nic ci nie powiem.

— Skoro nie wierzysz w prawdę co ja mam ci wciskać kit? To przejściowe. — 💀

= Dobra, jednak nie mam dnia dobroci dla zwierząt. = ✖️

Nosz..

= Weź siedź cicho. Nie widzisz, że prowadzę rozmowę? = 💀

= No właśnie widzę! = ✖️

— Znowu to robisz, odlatujesz gdzieś. — 🌺

W mojej głowie rozległ się nagły świst przez co odruchowo pochyliłam się do przodu, po chwili rozległ się trzask tłuczonego szkła. Skuliłam się, ona zrozumiała.. Czemu nie bałam się jednostajnego dźwięku..

Panna Madrigal, Panna Śmierci. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz