Pov Nika
Kiedy się obudziłam czułam się jak zombe, dosłownie, cała energia jaką posiadam uleciała ze mnie tuż to otwarciu oczu. Zauważyłam zielonookiego który trochę siedział na krześle a trochę leżał na moich kolanach.. Uroczo.. Chciałam pobawić się trochę jego włosami, wiem już, że są strasznie przyjemne w dotyku. Gdy jednak wyciągnęłam rękę zobaczyłam, że od koniuszków palców do Lini życia na dłoni, skóra zniknęła, zniknęło wszystko, pozostały same kości. Zachwiałam równowagę.. Należało mi się. Wzdłuż Lini życia gdzie moje ciało się zmieniło widniał piasek. Rękawiczki znalazłam na stoliku obok, wyciągnęłam po nie ręce i szybko je założyłam. Nie, że coś, nie chce wszystkich straszyć.
— Obudziłaś się..? — ⏳
— Nie. Jeszcze śpię, po prostu mam otwarte oczy. — 💀
Mruknęłam zgryźliwie. Najwyraźniej wziął moje słowa za pewnik bo zpowrotem położył się spać. Parsknęłam śmiechem, naprawdę dziwny człowiek.. Przypomniała mi się moja rozmowa z omenem, a potem dziadkiem.
— Wstawaj! Wstawaj! Varde! — 💀
Śmiałam się jak opętana.. Naprawdę dziwna huśtawka nastrojów i energi, takim jestem ewenementem.
— Co? Gdzie? Jak? — ⏳
— Kto jest twoją Kicią? — 💀
Mrugał jakby próbując przyswoić informacje.
— Skąd wiesz, że istniał ktoś taki? — ⏳
— Oj no proszę! Dziadek mi wszystko wyśpiewał! Moja groźba, groźba jakiegoś Wincenta Gurala czy jak mu tam.. Moja matka to ktoś kogo nazywałeś Kicią. — 💀
— Gurrido? — ⏳
— O to to! Nieważne, dużo emocji mało potem słuchania. — 💀
— Kicia.. Gatito.. To była moja narzeczona. Podobno znikła rok po tym jak ja sama wiesz.. — ⏳
— Nie użalaj się nad sobą staruszku, czy jest możliwość, że wcześniej była, no nie wiem.. W ciąży? — 💀
Jego mina stała się zupełnie pusta, jakby wędrował do najciemniejszych zakątków pamięci.
— Czy jestem do niej podobna? — 💀
— Jej dziadek też pochodził z Chin.. I może nie z wyglądu.. — ⏳
— Ale z charakteru. — 💀
Dokończyłam za niego.
— Tak czy siak, nie wiem gdzie ona mogła się podziać. To już prawie dwadzieścia lat.. — ⏳
— Abuelo wie gdzie jest. A podobno dla prawdziwej miłości granica czasu nie istnieje. — 💀
— Czy myślisz, że miałbym jakiekolwiek szanse? A co jak jest zamężna? — ⏳
— Uno, tak. Jesteś najmilszym i ogółem najlepszym mężczyzną jakiego poznałam. Duo, jak jest zamężna? To po prostu nie będziemy mieszać. Pamiętasz co mówiłam pierwszego dnia jak się spotkaliśmy, na obiedzie? — 💀
Przytaknął mi. Przez chwilę siedzieliśmy w przyjemnej ciszy.
— Co mam po niej? — 💀
— Zachowujesz się czasami zupełnie jak kot, masz cięty język, jesteś bardzo odważna.. — ⏳
— Chyba ty.. — 💀
— Jesteś mała, niska i słodka. — ⏳
— Tylko nie słodka! — 💀
CZYTASZ
Panna Madrigal, Panna Śmierci.
FanfictionHipotetycznie rzecz wziąwszy, ale tylko hipotetycznie: co jakby Bruno wyszedł kiedyś ze ściany? Co gdyby, jedynie hipotetycznie, upił się tak, że nic później nie pamiętał? Co gdyby, jedynie hipotetycznie, z przygody jednej nocy coś powstało? Tym hip...