★23. W limuzynach zawsze jest barek.★

256 11 5
                                    

Adrien stał w szkolnej bibliotece. Nie miał pojęcia jak mógł znaleźć się w tym miejscu, zważywszy na to, że nigdy w bibliotece Szkoły Magii i Umiejętności w San Antonio swojej nogi nie postawił. Obrócił się wokół własnej osi podziwiając zadziwiający zbiór księgozbioru. Pomieszczenie składało się z kilku korytarzy pełnych wysokich na trzy metry drewnianych półek. Uniósł wzrok wyżej i pożałował tego.

Biblioteka okazała się jeszcze większą niż na pierwszy rzut oka. Księgozbiór był jeszcze większy. A półki piętrzyły się jeszcze dalej niż wzrok sięgał. Otrząsł się, bo aż zaczęły go boleć od tego widoku oczy.

Co on robił w tej bibliotece? Zadawał sobie to pytanie od samego obudzenia się w tym miejscu. Miał iść? Ale dokąd? Nie znał tego pomieszczenia. Nie wiedział jak wyjść. Czy na pewno był w bibliotece w Szkole Magii i Umiejętności w San Antonio?

- Halo? Jest tam ktoś? - krzyknął, a odpowiedziała mu cisza.

Nagle się ściemniło. Było znacznie ciemniej niż wcześniej. W powietrzu czuć było mrok. Czuć było zło. Przez jego ciało przeszedł dreszcz niepokoju. Nie bał się. Czuł przeszywający niepokój.

Westchnął i zauważył, że z jego ust uchodzi para. Nagle zrobiło mu się zimno. Zaczął się cały trząść. Nigdy nie odczuwał chłodu. Wydawało mu się to niemożliwe, wręcz nienormalne. Jako wampir nie odczuwał zimna, czy gorąca. Sam w sobie był zimny. Jego serce nie biło. Krążenie w jego ciele było zatrzymane. Zaczął szczękać zębami.

Ale to co do tej pory go spotkało było niczym w porównaniu z tym co miało się za chwilę stać. Pod względem fizycznym mógł wytrzymać wiele krzywd i bóli ale psychicznie nie miał takich możliwości. Był psychicznie doszczętnie zniszczony przez własnego ojca, a to wszystko zaczęła odbudowywać pewna fiołkowooka czarownica. Ale ten widok zmroził go dosłownie. Nie miał jak się poruszyć.

Otóż jedną z alejek szła dyrektorka Szkoły w San Antonio. Kobieta jak zwykle emanowała tajemniczą aurą. Ubrana była w długi beżowy płaszcz. Włosy miała związane w wysokiego koka. A krwistoczerwona szminka podkreślała pazur jej zachowania i wyglądu.

- Co Pani tu robi? - wyrwało mu się.

Nie rozumiał co miała z nim wspólnego dyrektorka i co w ogóle mogła od niego chcieć. Raz w życiu, może dwa ją widział na oczy. Ale nagle dotarło do niego, że ostatnio widział ją podczas zrujnowego pokoju dziewcząt. Zaczął wiązać fakty, ale nadal mu się coś nie zgadzało.

Kobieta nie odpowiedziała. W ciszy dalej podążała w jego kierunku powolnym krokiem. Jej wysokie obcasy słychać było w tej wszechogarniającej ciszy. Bił od niej mrok.

Szukał wyjścia z tej sytuacji, która wydawała mu się okropna ale to był dopiero początek... Zostało jej do pokonania odległości między nimi jakieś dziesięć metrów. Z kieszeni płaszcza wyciągnęła lśniący sztylet. Obróciła nim zgrabnymi palcami uwydatniając swoje pomalowane na czerwono paznokcie.

Zauważył jednak, że ze sztyletu kapią jakieś czerwone plamki zostawiając po sobie ślad na ziemi w niemal identyczym kolorze. Przełknął ślinę. Nigdy nie miał doczynienia z zabójczynią i w dodatku z tak wysoko postawioną w hierarchii politycznej magicznego świata. Mimo że był wampirem i nie powinien się bać śmierci, bo przychodzi ona nie łatwo to zaczął panikować. W głębi duszy zaczął krzyczeć, drzeć się i klnąć, a przed oczami stanęło mu całe dotychczasowe życie.

To jednak nie było to... To nie to doprowadziłoby go do rozpaczy, ani nie zniszczyło psychicznie. A kobiecie chodziło wyłącznie o sferę psychiczną.
Ona dobrze wiedziała, co mogłoby go w ten sposób zniszczyć. Wydawałoby się, że znała go na wylot.

I'm in love in Idiot. Zakochana w idiocieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz