Rozdział 8

1.2K 31 0
                                    

Wspięliśmy się na dach budynku, a ja tylko zerknęłam na widok przede mną po chwili mówiąc.

— O jakiej prawdzie mówisz?

Nicholas nie patrząc na mnie usiadł na betonie patrząc przed siebie.

— Pamiętasz tego mężczyznę na moim wyścigu? — do mojej natychmiast wpadły nieprzyjemne wspomnienia. Zimny dreszcz spłynął po moim ciele.

— Oczywiście, że tak co on ma z tym wszystkim wspólnego? — usiadłam obok niego patrząc na jego profil. Próbowałam nie myśleć o tym, jak bardzo by przystojny w tej chwili, ale to było silniejsze ode mnie. Mimo tego, że nie lubiłam Nicholasa to nie mogłam zaprzeczyć że był niesamowicie przystojny. Idealnie wyrzeźbiona szczęka była arcydziełem dla moich oczu. Skarciłam się w myślach za to o czym myślałam wracając do rzeczywistości.

— To Thomas O'Neil — westchnął.

— Znasz go? — powiedziałam niedowierzając. Ta cała sytuacja była dla mnie tak bardzo niezrozumiała, że sama zaczynałam się gubić.

— Ten mężczyzna pochodzi z Hiszpanii. Jest czymś w pokroju nielegalnego biznesmena — mruknął, a ja po usłyszeniu tego parsknęłam, ponieważ to było tak bardzo skandaliczne, że pomyślałam, że to żart jednak gdy zobaczyłam poważną minę, którą Nicholas na mnie spojrzał nie było mi już tak do śmiechu i wtedy zrozumiałam, że to wcale nie był żart. Zbladłam patrząc przestraszona na niego.

— Dlaczego mnie wtedy zaatakował? — mruknęłam cicho.

— On taki już jest. Bierze wszystko co chce nie zważając na konsekwencje — odwrócił głowę znów na mnie nie patrząc.

— Dlaczego mi to mówisz?

Po zadaniu mojego pytania odpowiedziała mi cisza, a on nawet nie spojrzał mi w oczy. Mówi mi coś takiego, a później nawet nie potrafi odpowiedzieć na jedno pytanie. Parsknęłam niedowierzając, że nadal nie odpowiedział na moje pytanie. Milczał, a to wprawiało mnie w coraz większą złość.

— Spójrz mi w oczy i podaj mi cholerną odpowiedź — powiedziałam z irytacją w głosie.

Z jego ust wyszło westchnięcie, a jego dłonie przetarły skronie. Blake przybliżył się do mnie, przez co teraz stykaliśmy się ramionami. Spojrzał na mnie, a ja zeskanowałam jego twarz próbując coś znaleźć, ale jak zwykle na marne.

Pustka i obojętność.

— Po prostu nie mam z nim dobrych relacji dlatego, gdy zobaczył, że ci pomagam może ci coś zrobić, a do tego niepokoi mnie jego milczenie bo jestem pewien, że tego tak nie zostawi — mówił powoli jak gdyby chciał abym wszystko zrozumiała, lecz powiedział to ze spokojem. Dopiero po chwili doszło do mnie jakie słowa wypowiedział do mnie brunet. Poczułam jak moje ciało momentalnie paraliżuje jednak byłam wstanie wstać. Podniosłam się na drżących nogach ciężko oddychając. Wszystko, co usłyszałam sprawiło, że zaczęło wirować mi w głowie. Ktoś chce mi zrobić krzywdę tylko, dlatego, że nie chciałam z nim uprawiać seksu. Zaczęłam chodzić w tę i z powrotem. Chwyciłam się za czoło nie mogąc przetworzyć tego co usłyszałam. Kurwa.

To tutaj wszystko miało być w porządku. To Carson miało sprawić, aby było dobrze. Czy moje życie musi być aż taką porażką? Dlaczego zawsze wszystko musi się zjebać? Już było choć trochę dobrze i dlaczego znowu jest źle? Wplątuje palce we włosy lekko za nie pociągając. To wszystko to dla mnie za dużo.

— Madison... — zaczyna chłopak stając obok mnie. Przerywam mu mówiąc.

— Dlaczego mówisz to z takim spokojem? Czemu mówisz to dopiero teraz? Czy ja umrę? — zasypywałam go pytaniami wymachując przy tym rękami oddychając szybko. Podszedł do mnie chwytając moje dłonie i spojrzał mi głęboko w oczy.

Wronged Souls [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz