Rozdział 16

981 31 2
                                    


— Musimy porozmawiać.

— O czym? — zapytałam cicho marszcząc brwi siadając na fotelu naprzeciw chłopaka.

— Wyśpiewasz mi teraz wszystko o swoim pierdolonym bukiecie, jeżeli nie.. — wyciągnął telefon z kieszeni — zadzwonię do Connora i gdy tylko się tu zjawi to ja mu wszystko wyśpiewam. Twój wybór Madison, który z nas się dowie prawdy — zmrużył oczy patrząc na mnie w wyczekiwaniem.

Pierdolony kutas. Otworzyłam szeroko oczy patrząc na niego z szokiem wymalowanym na twarzy. On myśli, że mnie zaszantażuje i wyśpiewam mu całą bajeczkę?

— Jeżeli myślisz, że szantaż sprawi, że coś ci powiem, to się grubo mylisz — syknęłam wściekła.

— Oj zastanów się Madison — pochylił się do przodu opierając łokcie o kolana. — Dobrze to przemyśl. Gdy Connor się o tym dowie powie twojej matce. Biedna Grace będzie martwić się o swoją małą córeczkę i nie pomyśli racjonalnie i przyjedzie tu szybciej niż zdążysz wymyślić jakąś dobrą wymówkę — wzruszył ramionami.

— Jesteś skurwielem — warknęłam tak mocno, że zabolały mnie zęby. Moja matka się nawet mną nie interesuje więc dlaczego miałaby przyjeżdżać tutaj. Założę się, że nawet by tego nie zrobiła. — Moja matka ma mnie w dupie. Odkąd tutaj przyjechałam nie zadzwoniła do mnie nawet raz — spuściłam wzrok czując ból w klatce piersiowej.

Już przed przyjazdem tutaj czułam, że praca Grace zaczynała być dla niej ważniejsza niż jej własne dzieci. Poświęcała nam mniej czasu, a gdy Connor wyjechał nawet do niego nie dzwoniła. Częściej dzwoniłam ja niż ona. Czasami czułam, że potrzebujemy matki, a mamy tylko siebie nawzajem.

Między mną a Nicholasem panowała głęboka cisza.

— Uwierz nagadam jej tak absurdalnych rzeczy, że przyjedzie tutaj w godzinę — drwiący głos wyszedł z jego gardła. — Czas tyka Madison — stuknął paznokciem w swój telefon.

Westchnęłam ciężko przecierając twarz dłońmi.

— Dlaczego nie możesz zrozumieć, że nie chce ci nic powiedzieć? — spytałam zrezygnowana.

— Musisz być tak kurewsko uparta? — mruknął zachrypniętym głosem.

Gdy na jego pytanie odpowiedziała mu cisza wstał z fotela chwytając telefon w dłoń. Widziałam jak coś wstukuje, a następnie przykłada go do ucha. Momentalnie stałam na równych nogach wyrywając mu komórkę z rąk. Moje sparaliżowane palce ledwo mogły cokolwiek wcisnąć, ale na szczęście się udało. Rozłączyłam połączenie do Connora i spojrzałam zestresowana na zadowolonego z siebie bruneta.

Pieprzony Blake.

— Dobrze. Powiem ci wszystko tylko nic nie mów Connorowi. — ścisnęłam mocniej urządzenie w dłoni patrząc na niego z oczekiwaniem.

Nicholas krótko skinął głową wyciągając swój telefon spod zaplątanych w nim palcy.

— Chodźmy zapalić — powiedziałam ruszając w stronę schodów. Chłopak w ciszy ruszył za mną. Aby powiedzieć Nicholasowi całą prawdę potrzebowałam nikotyny.

Otworzyłam drzwi na dwór wychodząc na świeże powietrze. Usiadłam na ławce w szybkim tempie odpalając szluga.

— Więc — zniecierpliwiony głos chłopaka dotarł do moich uszu. Otworzyłam usta, ale nie wyszedł z nich żaden dźwięk. Nie wiedziałam, od czego zacząć.

— Ten bukiet pod drzwiami to nie był zwykły bukiet — zaczęłam po chwili ciszy.

— Ta. To już wiem — mruknął oschle.

Wronged Souls [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz