Rozdział 20

385 21 8
                                    

Jadąc do punktu docelowego z wkurzającym Nicholasem Blakiem, siedziałam w totalnej ciszy. Jedyne co słyszałam wokół było radio i wybrzmiewające z niego piosenki. Słysząc dobrze mi znaną piosenkę ,,Unwritten'' wystukiwałam rytm palcami w uda. Spojrzałam na Nicholasa, który po raz setny przeczesywał palcami włosy, co sprawiało wrażenie jakby się denerwował, ale przecież to był zwykły wyjazd do sklepu, który nie powinien go denerwować, a jednak to robił. Napięcie unosiło się w powietrzu, a ja nagle zauważyłam jak ciasno jest w samochodzie. Jak najszybciej chciałam wyjść i zaczerpnąć świeżym powietrzem. Czułam się zestresowana i zła, że musiałam siedzieć sama tylko z nim. Spojrzałam przez okno, widząc, że mijamy sklep, przy którym powinniśmy zaparkować. Zmarszczyłam brwi, patrząc na bruneta, który nie zareagował, jadąc dalej.

— Właśnie minąłeś sklep — powiedziałam zachrypniętym głosem, przez co musiałam odchrząknąć.

— Wiem — odpowiedział krótko.

— Jedziemy do jakiegoś innego? — zapytałam, czując większą dezorientację.

— Nie — i znowu nie powiedział nic więcej. Chryste jak on mnie irytował.

— Nie mów, że chcesz mnie zamordować dlatego, że na ciebie nakrzyczałam — zażartowałam, ale jego mina nadal była poważna. Czy on znowu wywozi mnie chuj wie gdzie i znowu zostawi samą. Ja pierdole. Ostatni raz wsiadam do jebanego samochodu razem z nim.

— Rozgryzłaś mnie — uśmiechnął się kpiąco.

— Wiesz co Nicholas, naprawdę kurwa zabawne — syknęłam, zirytowana. — Gdzie jedziemy?

— Czy ty zawsze musisz wszystko wiedzieć? — jęknął.

— Chciałabym wiedzieć gdzie zostaje wywieziona przez jakiegoś psychola — westchnęłam z jękiem. Mam dość tego człowieka. Tak serdecznie dość.

Nicholas uśmiechnął się ironicznie, ukazując dołeczki, których nigdy wcześniej nie widziałam. Rozłożył się wygodniej na fotelu, w końcu spoglądając w moje oczy. Zrobił to tylko przez chwilę, ale zauważyłam coś dziwnego w jego oczach czego nie mogłam rozszyfrować.

— Ja też bym chciał wiele rzeczy. Rada na przyszłość. Nie zawsze dostajemy to czego chcemy droga Madison.

— Nie rzucaj mi tu złotymi radami, tylko mów gdzie jedziemy — warknęłam.

— Zobaczysz.

Już więcej się nie odezwał i ja też tego nie zrobiłam. Wiedziałam, że on mi i tak nic nie powie więc tylko czekałam grzecznie na swoją śmierć. Modliłam się, aby dostać zajebistą klatkę w piekle. Wzywając wszystkich świętych i przepraszając boga za wszystkie złe rzeczy zobaczyłam, że zbliżamy się do jeziora. No kurwa świetnie. Ten psychiczny psychol chce mnie utopić. Godząc się ze swoim losem chłopak się zatrzymał, wyciągając kluczyki ze stacyjki.

— Jeśli mnie zabijesz będę cię nawiedzać w snach i życiu codziennym — zagroziłam mu palcem przed twarzą.

— Nie mów już tyle, tylko wysiądź — westchnął.

Znudzona wysiadłam z auta, podchodząc bliżej jeziora. Gdy byłam bliżej, zobaczyłam na piasku rozłożony koc, a na nim stał wielki piknikowy kosz, świece, które czekały na zapalenie i drugi koc złożony w kostkę. Cała złość ze mnie zeszła, a zastąpiło je zaskoczenie. Zatrzymałam się totalnie paraliżując. Wpatrywałam się w to wszystko czując, jakby mijały godziny, a ja nadal nie mogłam odwrócić wzroku. Powoli spojrzałam na chłopaka, który patrzył na mnie z niepewnością. Cholerną niepewnością. On nie był pewny tego wszystkiego.

— Co to jest? — szepnęłam, nie mogąc wydostać z siebie głośniejszego głosu. Czułam supeł wokół mojej szyi. Patrzyłam na bruneta w totalnej dezorientacji. Nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje. Byłam zagubiona.

Wronged Souls [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz