Rozdział 15

1K 27 2
                                    


Weszłam na zatłoczony korytarz pełny uczniów. Minął dzień od mojej kłótni z Nicholas'em. Gdy Connor wrócił do domu Nicholas nie pisnął słówkiem o tej całej sytuacji co spowodowało, że uwierzyłam, że moja groźba podziałała. Gdyby tylko mój brat się o tym wszystkim dowiedział byłabym skończona. Sprawę z Nicholas'em odkładam na bok. Bardziej przejmuję się groźbą z kwiatów.

Drobna uwaga. Na Pewno umrzecie.

Drobna uwaga Madison Williams na pewno umrzesz.

Po wyjściu z domu aż do przejścia kilku kroków do samochodu mojego brata miałam oczy dookoła głowy. Czułam wieczny niepokój i strach. Ktoś chciał mnie zabić a ja nawet nie mogłam mieć pewności kogo mogę podejrzewać. Wszystko robiło się takie skomplikowane. Mój brat zadawał pytania, czy dobrze się czuję, ponieważ jestem jakaś cicha, a w dodatku dzień wcześniej byłam chora. Tak. Taką wymówkę powiedziałam Connorowi, gdy spytał, dlaczego nie było mnie w szkole. Powiedziałam pierwszą rzecz jaka wpadła mi do głowy. Od niedzieli jedyne, o czym myślałam były kwiaty.

Białe lilie.

Tylko jedna osoba na całym świecie dawała mi białe lilie.

Mój były chłopak. Mateo.

Od zawsze nie przepadałam za tymi kwiatami, a wręcz ich nienawidziłam, ale jak w moim życiu pojawił się Mateo pokochałam te rośliny nie wiedząc dlaczego. Zawsze jak tylko się kłóciliśmy lub wychodziliśmy na randkę chłopak zawsze dawał mi te białe płatki. W moim pokoju było ich mnóstwo, a ja powiewałam ich zapachem. Ciągle dręczyły mnie myśli czy on mógł wrócić, ale to nie może być prawda. Nie po tym wszystkim, co się stało.

— Cześć, Madison — wzdrygam się na głos Alison. Odwracam głowę w jej stronę wkładając na twarz sztuczny uśmiech.

— Cześć, co tam?

— Raczej to ja powinnam cię o to zapytać. Nie odzywałaś się od wyjazdu na plażę i do tego wczoraj nie było cię w szkole — spojrzała na mnie mrużąc oczy.

— Wiesz chyba zjadłam coś nieświeżego i po prostu źle się poczułam — kłamiąc jej prosto w oczy wzruszyłam ramionami. Powiedzenie prawdy było wykluczone. Im mniej wie tym lepiej śpi.

Przynajmniej tak sobie wmawiałam.

— Mogłaś przecież napisać. Dzwoniłam, ale nie odbierałaś — mruknęła odchodząc ode mnie i siadając na ławce obok klasy.

— Przepraszam.

Tym razem naprawdę było mi przykro i moje przeprosiny były prawdziwe. Ta dziewczyna jest dla mnie naprawdę miła i jest jedyną osobą, która chce się ze mną trzymać sama z siebie. Potrzebuję kogoś takiego ab pomógł mi odnaleźć się w tym mieście i w szkole. To nie tak, że nie przepadam za dziewczyną tylko nie chcę się do niej przywiązywać, ponieważ wiem jak będzie to później boleć. Nie jestem dobrą osobą do nawiązywania przyjaźni i dochodzi do tego kwestia studi. Gdy tylko skończymy szkołę każda z nas pójdzie w swoją stronę i stracimy kontakt. Nie chcę myśleć o życiu tutaj będąc gdzieś dalej. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka.

— Jest ok po prostu następnym razem napisz. Mogłam przecież do ciebie wpaść i zostać z tobą — weszłyśmy do klasy siadając w ławce. Spojrzałam zdezorientowana na Alison, która niewzruszona wyciągała książki z plecaka.

— Naprawdę byś przyszła? — spytałam intensywnie się w nią wpatrując.

— Oczywiście. Jeden telefon i byłabym u ciebie — oznajmiła jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Ja jedynie wpatrywałam się w nią czując ciepło rozlewające się po całym ciele. Przecież znałyśmy się jedynie niecałe dwa miesiące. Dlaczego ona jest dla mnie taka miła?

Wronged Souls [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz