Witaj Florydo!

101 10 1
                                    

Pov : y/n
W końcu, po tylu godzinach lotu byliśmy na miejscu. Podróż po tej przygodzie z starszym panem minęła spokojnie, wręcz za spokojnie, dlatego przypuszczałam, że zaraz musi się coś odjebać... I miałam rację. Wyszliśmy z lotniska i usłyszałam nagle poirytowany głos Wilbura.

W : Y/n... Bo... Bo jest problem...

Y/n : Jaki problem? To, że cały czas jesteś w piżamie, czy to, że Dream'a dalej nie ma?

W : Gorzej... Zostawiłem kapcie w samolocie...

Y/n : Na serio? To jest taki problem? Mówiłeś, że masz buty.

W : No, bo mam, ale te klapki były czymś więcej, kupiłem je na targu arabskim, za jakieś 3 dolary, były świetne, a teraz ich nie mam...

Y/n : O jezu Wilbur... Kupie ci nowe, lepsze niż jakieś Arabskie coś.

Wilbur usiadł na ziemi i zaczął szukać butów w jednej z torb, po chwili je znalazł i założył. Teraz wystarczyło poczekać, aż Clay przyjedzie.

°°time skip°°

Czekaliśmy już jakiś czas, ale nigdzie nie widzieliśmy auta zielonego gluta. Postanowiłam więc zadzwonić.

Y/n : Dream ciulu, gdzie ty jesteś?

D : Jak to gdzie? W domu, gdzie mam być?

Y/n : No ty se jaja robisz ze mnie czy co? Najpierw Wilbur, teraz ty? Co jest z wami nie tak?

D : ...Czekaj chwilę... To wy już dzisiaj mieliście przylecieć?

Y/n : No tak.

D : O kuźwa, dobra dajcie mi chwilę, zaraz będę.

Y/n : Lepiej się pośpiesz, bo jak ludzie nas zauważą to nie będzie dobrze.

D : Jasne, jasne.

°°time skip°°

Po jakiś 10 minutach nadjechał Dream, wpakowaliśmy walizki do bagażnika i ruszyliśmy w kierunku jego domu. Droga była ciekawa, wszyscy byliśmy podekscytowani tym, że jesteśmy w USA i w końcu możemy się spotkać. Dream opowiedział nam o imprezie jaką wymyślili z Sapnap'em, oczywiście Wilbur jak tylko usłyszał słowa typu "impreza", "alkohol", "Quackity" to był podjarany. Ogólnie przez cały czas się śmialiśmy, Clay opisał nam jego dom i jak to mniej więcej ogarnąć, aby ludzie się nie zorientowali, że się spotkaliśmy. Kiedy już dojechaliśmy na miejsce Dream pomógł mi z walizkami, a Will musiał radzić sobie sam, ale musiał dać radę, przecież jakoś przybiegł z tym wszystkim na lotnisko. Weszliśmy do domu wysokiego blondyna i po prostu, aż zabrało nam dech w piersi, było przepięknie, wszystko było zadbane i posprzątane, było dużo rzeczy bardziej nowoczesnych jak różne sprzęty w kuchni i inne tego typu. Po chwili z pokoju wyparował Sapnap.

S : Y/N!! W KOŃCU PRZYLECIAŁAŚ

Y/n : SAP! Tak i po prostu świetnie cię widzieć

Przytuliliśmy się z Nick'iem i po chwili odezwał się Dream.

D : Patrz no, a ze mną się tak nie przywitała, co za kobieta

W : No wiesz, ze mną się w ogóle nie przywitaliście ;-; czuję sie pominięty

S : O Wilbur, cześć hehe, zapomniałem o tobie tak troszeczkę, ale spokojnie mamy dla ciebię pokój.

W : No chociaż coś.

Reszta nocy minęła tak, że chłopacy pokazali nam nasze pokoje i oprowadzili po domu. Potem poszliśmy zrobić coś na kolację. Po całej tej podróży byłam bardzo zmęczona, dlatego też poszłam spać.



Życie jak z bajki [Życie y/n w Dream Smp]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz