ROZDZIAŁ 2

1.6K 61 73
                                    

ROZDZIAŁ 2

Wszyscy kłamią".
[Dr House]



Leżała w poprzek łóżka – na brzuchu, połowicznie okryta prześcieradłem. Ręce obejmowały poduszkę, a włosy cienkimi pasmami wiły się po nagich plecach. Długie rzęsy rysowały delikatne cienie na policzkach. Miała mnóstwo znamion, to była pierwsza rzecz, jaka rzucała się w oczy. Drugą był jedwabny szlafrok spływający z łóżka na podłogę. Bardzo drogi, porządnie wykonany. Nowy.

Kotary wpuszczały jedynie przytłumione różowe światło poranka, dlatego pogrążona w półmroku naga lady Bulstrode wyglądała jakby była nierealna. Nade wszystko jednak była martwa.

Harry jako pierwszy przestąpił próg sypialni, zaś za nim podążyła Hermiona – zatopiona w pełnej napięcia i smutku ciszy. Malfoy już tam był razem z kulącymi się ze strachu skrzatami. Cóż za niespodzianka! Hermiona zaryzykowała jedno krótkie spojrzenie na jego postać. Stał pochylony nad ciałem, a jego oczy uważnie przesuwały się po nagości martwej kobiety. Centymetr po centymetrze - taksował ją wzrokiem bez skrępowania. Narastające i dławiące w gardle oburzenie było prawie nie do powstrzymania. Hermiona zmusiła się, by pozostać cicho – z szacunku dla lady Buldstrode i dlatego, że naprawdę było to ostatnie miejsce do wszczynania awantur. On tylko pomaga, próbowała sobie wmówić. Musi dokładnie obejrzeć tę kobietę, bo to ważne, aby niczego nie przeoczyć. Jest tutaj, bo Harry tego chce. Bo Harry go potrzebuje. Bo jest kanalią i potrafi myśleć jak one. Merlinie, nie zmienił się przez te lata – niechciana myśl pojawiła się w jej głowie. Wciąż miał tak samo jasne włosy i tak samo jasną cerę. Szare oczy były czujne i zmrużone, ale nie wyrażały tego, co mógł czuć lub myśleć. Błyszczały tak intensywnie, jak wtedy, gdy kogoś obrażał. Wspomnienie jego ubrudzonej i udręczonej twarzy tuż po bitwie pojawiło się Hermonie przed oczami. Wtedy tego błysku w jego oczach nie było, pamiętała to dokładnie. Zachował tę samą szczupłą sylwetkę, podczas gdy większość jej kolegów z rocznika popuściła cugli i nabrała ciała we wszystkich tych niewłaściwych miejscach. W jego ruchach było coś eleganckiego i płynnego; coś, dzięki czemu chciało się go obserwować.

Do Hermiony sukcesywnie docierały skrawki informacji na jego temat. Spod pióra Harry'ego wychodziły głównie obelgi, jak to nie zmienił się specjalnie przez te wszystkie lata i nadal kultywował bycie cynicznym impertynentem. Między tymi inwektywami jednakże malował się obraz człowieka błyskotliwego i przenikliwego, który pod płaszczykiem nieskończonej arogancji postanawiał pomóc. Oczywiście Malfoy nigdy nie był altruistą. Robił to, co było trzeba, nie brudząc sobie rąk i ubierając innych w swoje obowiązki. Jeśli zdecydował się na współpracę z Harry'm musiał mieć z tego tytułu ogromne profity. Choć wciąż patrzono na niego przez pryzmat służby Voldemortowi i tak zwanej złej stronie, to obecność Harry'ego w pobliżu studziła wszelkie przejawy agresji przeciwko czystokrwistym. I vice versa – Harry'emu nikt nie mógł zarzucić politycznej niepoprawności – nie bratał się i nie zatrudniał jedynie „mieszańców". Oficjalnie nikt nie miał zielonego pojęcia co robi Malfoy, gro osób widziało tylko to, co oni obaj chcieli im zademonstrować – a prezentowali dwójkę ludzi, którzy niegdyś zaciekle walczyli, a teraz starali się utrzymywać cywilizowane kontakty. Nic nigdy nie łączyło czarodziejów silniejszymi więzami niż Hogwart. Nieistotne jakiej natury były to więzi.

W każdym razie dziwnie było go spotkać. Merlinie, Ron ją zabije. Wszystkie jego listy przepełnione pogardą w stosunku do Malfoya i brakiem zrozumienia co do postępowania Harry'ego spoczywały nadal w którymś z pudeł w nowym londyńskim mieszkaniu. Była szczęśliwa, że nie wysłał jej wyjców. A może po prostu nie potrafił ich wysłać?

Była piąta piętnaście, gdy Harry otrzymał sowę od Millicenty. Mroczne macki snu wciąż trzymały go w stalowym uścisku, kiedy rozwijał pergamin i przesuwał zaspanymi oczyma po tekście. Niechlujnie nabazgrane litery zlewały się w nieczytelny bełkot, którego odszyfrowanie było niemal ponad siły Harry'ego. Ale jedno zdanie, wyraźniejsze od innych, napisane mocno, jakby ze złością przykuło jego uwagę: „Moja matka się nie zabiła, będą o tym jutro kłamać, ale to nieprawda!".

Wiatr Północy - część I - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz