ROZDZIAŁ 17
„Lękliwy stokroć umiera przed śmiercią;
mężny kosztuje jej tylko raz jeden."„Cowards die many times before their deaths;
The valiant never taste of death but once." (ang.)[William Shakespeare, Juliusz Cezar, akt II, scena II]
Berkshire 2010
Henry Walker siedział na chłodnej ziemi z wyprostowanymi przed sobą nogami, żując cukrowe pióra. Co kilka sekund spoglądał na leżącą nieopodal różdżkę, na pewno czekając na jej wibracje, sygnalizujące że ktoś opuszcza rezydencję państwa Bulstrode. Na razie zarejestrował tylko, że lord Bulstrode zafiukał do Hogsmeade, gdzie miał spotkanie z pewnym Mistrzem Eliksirów, na gwałt potrzebującym paru ingrediencji.
Hermiona aportowała się poza granicami posiadłości i teraz brnęła przed siebie wśród wysokich traw. Otoczona czarami grzejącymi i niewidoczna przez Zaklęcie Kameleona, dotarła wreszcie do Walkera.
- Nic – odpowiedział jej z uśmiechem, doskonale wyczuwając jej obecność, choć widział tylko jej mgiełkę. – Millie od trzech dni nie wyszła. Siedzi z ojcem, pewnie się pocieszają po stracie. – Wzruszył ramionami. – Dziwne, że w ogóle nie wraca do swojego mieszkania. Jeżeli wysłała sowę do Zabiniego, powinna wyczekiwać odpowiedzi.
- Może sowa przyniesie list tutaj, bo wie, gdzie teraz rezyduje Millie – zasugerowała mądrze Hermiona i podniosła wzrok na wysokie jasne mury domostwa. Zdjęła z siebie czar kamuflujący. – Domyślam się, że nie jesteśmy w stanie przechwycić tej korespondencji, prawda? Dobrze, że Blaise zechciał współpracować.
Jej jasnobrązowe loki wzbiły się w powietrze gnane wiatrem. Słońce delikatnie wyzierało zza gęstych szarych chmur. Przedwiośnie w tym roku było wyjątkowo chłodne, wilgotne i przygnębiające.
- Wciąż masz zaufanie do byłych Ślizgonów – prychnął, jakby się dziwił. – Dobrze wiesz, że nie zawsze to, co obiecują przekłada się na to, co zamierzają zrobić.
Miał rację, ale nie pozostawało jej nic innego. Jak to się stało, że z pięknego i stosunkowo spokojnego Paryża przeniosła się w sam środek stada byłych Ślizgonów? Pozwoliła, żeby teraz, po tylu latach od ukończenia szkoły, otaczali ją sami byli uczniowie Domu Węża. Malfoy, Greengrass, Parkinson, a teraz jeszcze Blaise Zabini. Nie wspominając, że sama podejrzewała byłą Ślizgonkę o morderstwo matki. Wpadła po uszy w stado węży.
- Cóż, tak – przyznała niechętnie – ale nie mam innego wyjścia. Wiemy na pewno, że lady Bulstrode zdradzała męża z Niewymownym już jakiś czas. Nie mogła za bardzo ujawniać jego tożsamości, ale na pewno Millie wiedziała kim jest ten osławiony kochanek. Skoro ona go poznała, nie wiadomo kto jeszcze wiedział o ich schadzkach. Wiemy, że Adara umarła, bo napiła się wody po konwaliach. – Hermiona zaczęła wydeptywać w trawie niewielką ścieżkę. - Jakkolwiek nie wydaje się to głupie, tak naprawdę mogłoby być bardzo, ale to bardzo zmyślne – kontynuowała z zapałem. – Oczywiście, jeśli spojrzeć na to w szerszym kontekście. Same konwalie mogły być tylko zebranymi kwiatkami, które miały ozdobić sypialnię, ale równie dobrze mogły być potępieńczym sygnałem dla zachowania Adary. I ostatecznie, zawsze istnieje cień możliwości, że lekko odurzona alkoholem i laudanum naprawdę pomyliła dzbanki i wypiła ogrom wody po kwiatach, sama powodując opłakane skutki.
- Dziwię się, że Harry przyjął tę sprawę – stwierdził Henry i z cichym westchnieniem wpakował sobie do ust kolejne cukrowe pióro. - Różni się znacząco od jego poprzednich śledztw i szczerze mówiąc nie podoba mi się to postępowanie. Bulstrode'owie byli powiązani z ciemną stroną, a teraz jeśli ginie jeden z nich, równie dobrze może to być po prostu karma. Zbyt dużo przypadków w tej sprawie, by uznać ją za pełnoprawnie dobrze skierowaną do służb aurorskich. Jeśli to było niezamierzone samobójstwo, to marnujemy czas.
CZYTASZ
Wiatr Północy - część I - Dramione
Hayran KurguHermiona powraca z Paryża wprost w objęcia londyńskiej mgły, strug wiosennego deszczu i dochodzenia w sprawie śmierci czystokrwistej lady Bulstrode. Głównemu Aurorowi nieoficjalnie i w ukryciu pomaga także Draco Malfoy, jedyny były Śmierciożerca z t...