ROZDZIAŁ 16

1K 49 37
                                    

ROZDZIAŁ 16

„Prawdą i prostą drogą do niczego nie dojdziesz, sentymentami się brukuje gościniec do łachmanów. Łgać trzeba, komediantem być i blagi się uczyć. Masz i twarzyczkę ładną, i sprytu dosyć, ale na tym nie koniec! Ludzie ciebie wyzyskają, wyduszą jak cytrynę i rzucą precz - lepiej, żebyś ty z nich sok wycisnął dla siebie. - Jedno z dwojga na świecie, albo być duszonym, lub dusić - pośredniego nie ma nic."

[Józef Ignacy Kraszewski - Ładny chłopiec]

Londyn 1810

Hermiona mogła się domyślić, że Malfoy ma jakiś plan. Nie potrafiła go rozgryźć, choć przez chwilę wahała się, czy nie spojrzeć mu w oczy i nie spróbować porozumieć się z nim przez legilimencję. Niestety, nie była w tym dobra, szczególnie bezróżdżkowo. To była jedyna rzecz, której nigdy się nie nauczyła, ponieważ nie poświęciła jej wystarczającej ilości czasu. Malfoy z kolei - jeśli dysponowała dobrymi informacjami - był niezwykle dobrym legilimentą i okulmenem. Zanim zdecydowała się zrobić cokolwiek, sprawy potoczyły się szybko.

Malfoy zerwał ich połączenie wzrokowe, a potem jakby od niechcenia uniósł dłoń. Jego palce zacisnęły się na przedramieniu Lagrene'a, a pierścień z herbem Malfoyów złapał okruchy księżycowego blasku. Wtedy ledwo usłyszała, że skrzat pisnął - ni to ze zdumienia, ni z podziwu - a potem Lagrene został odepchnięty od Malfoya i wylądował na ścianie.

Draco nie wyglądał na zdumionego. Uniósł dłoń, pomasował grdykę, a potem strzepnął pyłki ze swojego płaszcza, jakby nie wydarzyło się zupełnie nic niespotykanego.

- To panicz Malfoy - zapiszczał Puzderko - ma rodowy pierścień!

Sprowokowana całym tym zamieszaniem Hermiona wreszcie zrozumiała, że Malfoy częściowo ich zdemaskował. Nigdy przedtem nie widziała, żeby nosił swój sygnet, ale może on zawsze tam był, tylko ukryty pod zaklęciem niewidzialności? Tak jak jej nieszczęsna blizna, która każdego dnia przypominała jej co w jej życiu jest ważne. Widziała go u niego tylko jeden raz, gdy wybierali się po raz pierwszy poprzez Portal do dziewiętnastego wieku.

- Malfoy - powtórzył Lagrene, zbierając się z podłogi. - Co...? Książę Gabriel Malfoy?

Puzderko już spieszył z wyjaśnieniami, najpewniej chcąc poinformować, że to nie żaden Gabriel, ale Draco uniósł dłoń i skrzat skulił się w sobie.

- Lagrene, posłuchaj mnie uważnie - powiedział Malfoy, podrzucając w powietrze poły swojego płaszcza, by nie zgnieść go, gdy siadał na fotelu za biurkiem Roma. Zajął jego miejsce, miejsce pana tego przybytku i Hermiona aż pokręciła głową nad jego zuchwałością.

Nie mieli różdżek, ale wyraźnie skrzat, którego moc była potężna, zapewniał im ochronę przed gniewem Lagrene'a. Nie znała przyczyny tego stanu rzeczy, ale domyślała się, że Puzderko musiał służyć Malfoyom. Czy Draco o tym wiedział, a jeśli tak, to skąd? Uchyliła usta, intensywnie myśląc. Grimmauld Place, głowy skrzatów... O tak, Puzderko nie służył Malfoyom, służył Blackom! A Narcyza należała do rodu Blacków! Malfoyowie od dawien dawna byli rozpoznawalni w świecie czarodziejów, dlatego też ich herb musiał być skrzatowi znany. Potęga Malfoyów w tym wieku najwyraźniej sięgała dużo dalej, niż jej się wydawało. Co wiedziała o Malfoyach? Septimus Malfoy sprawnie kierował Ministrem Magii w tamtym czasie, ale czy to był ten wiek, ten rok? Kim był jego potomek? Czy był nim Brutus? A może Abraxas? Nie, niemożliwe, Abraxas był dziadkiem Draco, a więc...

- Nazywam się Gabriel Malfoy, książę Northwind, a to moja żona Diana - wycedził twardo, zaciskając dłonie na blacie biurka. Hermiona usłyszała, jak Lagrene zasysa powietrze, dokładnie wiedząc, że zaatakował nie tylko czarodzieja, ale też księcia. - Mógłbym cię wtrącić za to do Newgate*, ale w zamian za pomoc w pewnej delikatnej sprawie, nie będę nigdzie zgłaszał tej haniebnej napaści.

Wiatr Północy - część I - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz