ROZDZIAŁ 13

909 57 19
                                    


ROZDZIAŁ 13


„Był to lęk nieistnienia, strach niebytu, niepokój nieżycia, obawa nierzeczywistości".
[Witold Gombrowicz – Ferdydurke]


Lizzandra uwijała się jak w ukropie, parząc mocne espresso zebranym w gabinecie Harry'ego. Czekali specjalnie kilka minut dłużej, ale ani Hermiona, ani Malfoy nie pojawili się na spotkaniu. Było to o tyle niepokojące, że Hermiona nigdy z własnej woli nie opuściłaby zebrania w sprawie morderstwa. To dochodzenie było dla niej ważne, widział to w jej twarzy i tym zapale, który uruchamiał się w niej niekiedy. Wprawdzie utknęli niejako w martwym punkcie, wciąż krążąc wokół najbliższych Adary i specyficznego Niewymownego, ale właśnie na jej intelekcie bazował teraz Harry. I oczywiście także Malfoya, którego również nie było. Co za szalony zbieg okoliczności, zdumiał się.

- Nie sądzę, żeby czekanie dłużej cokolwiek wniosło – odezwał się Savage i usiadł na zwykłym miejscu Malfoya. Harry uznał, że nie pasuje tam, ale nie chciał sprawiać mu przykrości, przeganiając go z tego krzesła jak niesfornego ucznia. - Najwyżej później ktoś przekaże im pominięte informacje.

Harry nie miał wyjścia, musiał się zgodzić. Potarł bliznę i ze skrzywieniem ust oznajmił:

- W całym Londynie żadna kwiaciarnia aktualnie nie oferuje, ani nie oferowała niedawno konwalii. Wszędzie słyszałem, że to nie ta pora roku, trzeba jeszcze poczekać. Konwalii w szklarniach raczej się nie uprawia, bo to nieopłacalne. Oznacza to tyle, że w Londynie ich nie kupiono. Oczywiście nie dyskwalifikuje to naszego Niewymownego, ale konwalie o tej porze roku naprawdę są rzadkie. Dopytam Neville'a gdzie mogę je zdobyć, tak będzie łatwiej. Jest też prawdopodobne, że to efekt czyjejś ogródkowej pracy i wtedy znowu mamy powrót do punktu wyjścia i smętne fanfary.

Lizzandra puściła oczko Walkerowi, ale Harry uznał, że zbagatelizuje taki drobiazg. Nawet jeżeli zaczną się umawiać, nic mu do tego, choć... Z początku sądził, że Henry zainteresował się Hermioną, wodził za nią oczami, słał uśmiechy, zgadzał się z nią w różnych sprawach. Wydawaliby się pasować do siebie, chociaż Malfoy był bardziej intensywny, bardziej błyskotliwy, bardziej stanowczy i nie dałby się nigdy stłamsić opiekuńczej i przewodniczej naturze Hermiony. Harry nie wierzył ani przez chwilę w to, co roiło się w jego głowie i wytłumaczył to czystym szaleństwem, chwilowym zaćmieniem spowodowanym przemęczeniem. Nie będzie nigdy swatał Hermiony z Malfoyem. Walker byłby odpowiedni, gdyby nie natura flirciarza. Może Ginny skontaktowałaby się z Krumem i zaprosiła na krótki pobyt? Kto wie, może Hermiona wciąż żywi do niego sentyment?

- Badania potwierdziły diagnozę Malfoya. Ministerstwo wysłało mi oficjalne wyniki dziś o poranku. Bulstrode zatruła się wodą z konwalii. W kuluarach słyszałem dyskusje, że upiła się w sztok, więc po prostu pomyliła dzbanki. Podobno to dominująca wersja wydarzeń i wielu urzędników zastanawia się czemu w ogóle się tym zajmujemy.

- Mam nadzieję, że zgrabnie wszystko im wyjaśniłeś, Harry. - W drzwiach pojawiła się Hermiona, odziana w kobaltowe palto, które zrzuciła od razu na wolne biurko. - Sądzę, że mogą się zdziwić. Przemyślałam to wszystko, przeanalizowałam w nocy dowody, poszlaki, sugestie i powiązania i jestem pewna jednego, to nie był przypadek. Lady Bulstrode nie popełniła samobójstwa.

- Eureka, Granger! - W drzwiach pojawił się Malfoy i zmierzył Savage'a tak złośliwym spojrzeniem, że ten usunął się z krzesła w trymiga. - Konwalie były wiadomością-przytykiem. Dostała je z ważnego powodu, sama ich nie lubiła i nie hodowała. Skrzaty twierdzą, że nie wiedzą od kogo dostała ten bukiet. Uprzedzając twoje pytanie, Potter, tak byłem na pogawędce z tymi małymi szubrawcami.

Wiatr Północy - część I - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz