ROZDZIAŁ 21

981 56 53
                                    

ROZDZIAŁ 21

„Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu."
Mark Twain, Pudd'nhead Wilson, rozdział XII



- Wspaniały chłód wieczoru, czyż nie, lady Northwind?

Xavier Rawlings-Moris, książę Staithes zwany Biesem był wysokim, szczupłym mężczyzną z czupryną odrobinę za długich czarnych włosów. Jego strój był żałobnie ciemny, postawa wyprostowana i czujna. Oczy błyskały w ciemności onyksem, niepokojąco i podejrzliwie.

Gdy mówił, z jego ust wydostawały się drobne obłoczki. Było chłodno, ale Hermiona nie drżała z zimna, a bardziej z przejęcia. To był ten moment, w którym znalazła się najbliżej znalezienia zielonego klejnotu. Najbliżej wykonania zlecenia.

- Zgadzam się, lordzie... - ucięła, rozważając w myślach jak poprowadzić tę konwersację.

- Och, niech pani nie udaje – prychnął, wpatrując się w ciemność ogrodu. - Wszyscy w Londynie mnie znają. W ten czy inny sposób, ale doskonale wiedzą kim jestem. Pani również.

Przytłumione dźwięki muzyki docierały do nich, ale nie przeszkadzały w rozmowie. Hermiona stała blisko, ale nie na tyle, by czuć dyskomfort. Spojrzała w tę samą ciemność, w którą on patrzył. W czarną otchłań. Kiedy zbyt długo patrzysz w otchłań, otchłań zaczyna patrzeć na ciebie...*

- Chciałabym o coś pana zapytać.

- To ciekawe, że pani się nie boi. Czy książę wie, że pani ze mną rozmawia? Raczej nie, prawda? Gdyby wiedział, z pewnością już by interweniował.

- Nie sądzę, żeby zrobił cokolwiek, Wasza Wysokość – odparła zgodnie z prawdą Hermiona.

Cisza zaległa między nimi, ale nie była nieprzyjemna.

- Czego pani oczekuje? – zapytał w końcu, wciąż patrząc jak wiatr porusza liśćmi bluszczu.

Hermiona przełknęła. Jak zadać to pytanie właściwie, by otrzymać dobre odpowiedzi? Jak poprowadzić go szlakiem, który sama wytyczyła? Jak zdobyć zaufanie, wciąż nosząc w sobie tajemnicę?

- Zielony kamień... - zaczęła cicho. - Pan go ma, prawda?

Zawiał wiatr, ale żadne z nich się nie poruszyło.

- Marzy się pani taka błyskotka? – dociekał z krzywym uśmiechem, patrząc twardo przed siebie. Jego oczy były jak małe czarne węgielki. - Chciałaby pani otrzymać coś, co stracili Forstenbergowie?

- Nie, Wasza Miłość – zaprzeczyła szeptem, spoglądając na jego profil. - Chciałabym dostać zielony kamień, aby go unicestwić. – Nie zareagował. - On jest przeklęty.

Muzyka się zmieniła. Delikatne nuty walca płynęły wokół nich na odosobnionym tarasie.

- Wiem.

- Wie pan?! – Zaskoczył ją w ten dziwny, niepokojący sposób.

Jak? Dlaczego? Skąd mógł wiedzieć? Czy sługusy Lagrene'a przekazały mu tę wiadomość? Gdyby tak było, pewnie sprzedałby kamień, aby się ochronić. Nie, to nie mógł być nikt od Króla Hazardu.

- Oczywiście, że tak, lady Malfoy. Dlatego go posiadam.

- Nie rozumiem – przyznała i oblizała usta, aby zyskać na czasie. - Co pan... Jakie są pańskie zamiary...?

Czy powinna być taka bezpośrednia? Ale jak uzyskać informacje, jeśli nie zadając pytania?

- Zdobyć narzędzie do jego zniszczenia.

Wiatr Północy - część I - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz