Biegliśmy za rekinem już kilkanaście minut. Zwierzę wynurzyło się dwa razy, ale nie zaatakowało – zaczerpnąwszy powietrza, rekin z powrotem wpadł w piach i zniknął nam z oczu. Nie do końca mi się to podobało. Jeśli padnie pod piachem, będziemy musieli za nim kopać, a to wcale nie brzmiało jak wyjątkowo honorowe trofeum.
Zatrzymałem się i sam wskazałem Halkrathowi kierunek na lewo. Pobiegł tam, a ja utkwiłem wzrok w punkcie, gdzie czerwona kropka pikała, znacząc ślad rekina. Widziałem, jak oddala się nieco. Zrobiłem krok w bok, wróciłem, powtórzyłem to. W końcu upadłem na kolana, wyjąłem włócznię i przygotowałem się na atak i obronę.
Rekin w końcu zawrócił. Moje działania były bardzo, bardzo ryzykowne. Byłem idealnie wystawiony na jego atak i nie miałem wiele przestrzeni do manewru. Liczyłem w tym momencie jedynie na Halkratha. Czerwona kropka była czterdzieści kroków ode mnie.
Piach pode mną ugiął się i wynurzyła się z niego pełna ostrych zębów głowa. Na Paya! Byłem głupcem, byłem starym, naiwnym głupcem!
Warknąłem głośno, gdy nieduży rekin zacisnął swoje szczęki na moim udzie. Drugi, podobnej wielkości, uderzył w mój bok, przebijając bez problemu zbroję. Wysunąłem pazury z karwasza na prawej ręce i uderzyłem w rekina. Zacharczał, zwinął się i znieruchomiał, rozwierając szczęki. Tkwił w nich potężny kawał mojej zbroi i fragment mojego ciała. Uniosłem się i wolno wcisnąłem pazury w drugie zwierzę. Również odpuścił, a mnie na widok wyrwanego uda zrobiło się zimno.
Jak mogłem dać tak się podejść? Widziałem nasz cel i zapomniałem o wszystkim innym. A wszystko inne również było niebezpieczne.
Halkrath krzyczał coś głośno. Spojrzałem przed siebie. Czerwona kropka była kilka kroków ode mnie. Z piachu wydostała się potężna głowa pełna wielkich zębów. Przymknąłem oczy, odetchnąłem.
Zobaczyłem przed matkę Ansy i zamruczałem z zadowoleniem. Obiecałem jej, że w każdym kolejnym życiu będzie moja. Czułem, że niedługo właśnie tak będzie.
Coś uderzyło we mnie mocno. Zabolało, bardzo, bardzo mocno zabolało. Czekałem na ciemność i spokój, ale nic takiego nie nadeszło. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się nieprzytomnie.
- Bhu'ja?! Bhu'ja!
Zauważyłem ponad sobą Halkratha. Łowca złapał mnie za ramię i potrząsnął mną mocno. Był cały okrwawiony, zarówno zieloną krwią yautja, jak i czerwoną juchą rekina. Widziałem, jak zapina włócznię za plecy i sięga do mojego ciała. Chwilę później poczułem, jak układa mnie na swoich ramionach i biegnie w stronę statku.
CZYTASZ
Utysk (Predator & OC FanFiction)
FanfictionBhu'ja to doświadczony yautja, który poluje we wszechświecie już od bardzo dawna. Nie przepada za kłopotami, zwłaszcza od kiedy zajmuje się ludzką podopieczną, Ansą. Posłuszny rozkazowi ojca bierze jednak na skruchę młodego łowcę, Halkratha. Czy bez...