księga trzecia - Bhu'ja: rana

56 9 8
                                    

Biegliśmy za rekinem już kilkanaście minut. Zwierzę wynurzyło się dwa razy, ale nie zaatakowało – zaczerpnąwszy powietrza, rekin z powrotem wpadł w piach i zniknął nam z oczu. Nie do końca mi się to podobało. Jeśli padnie pod piachem, będziemy musieli za nim kopać, a to wcale nie brzmiało jak wyjątkowo honorowe trofeum.

Zatrzymałem się i sam wskazałem Halkrathowi kierunek na lewo. Pobiegł tam, a ja utkwiłem wzrok w punkcie, gdzie czerwona kropka pikała, znacząc ślad rekina. Widziałem, jak oddala się nieco. Zrobiłem krok w bok, wróciłem, powtórzyłem to. W końcu upadłem na kolana, wyjąłem włócznię i przygotowałem się na atak i obronę.

Rekin w końcu zawrócił. Moje działania były bardzo, bardzo ryzykowne. Byłem idealnie wystawiony na jego atak i nie miałem wiele przestrzeni do manewru. Liczyłem w tym momencie jedynie na Halkratha. Czerwona kropka była czterdzieści kroków ode mnie.

Piach pode mną ugiął się i wynurzyła się z niego pełna ostrych zębów głowa. Na Paya! Byłem głupcem, byłem starym, naiwnym głupcem!

Warknąłem głośno, gdy nieduży rekin zacisnął swoje szczęki na moim udzie. Drugi, podobnej wielkości, uderzył w mój bok, przebijając bez problemu zbroję. Wysunąłem pazury z karwasza na prawej ręce i uderzyłem w rekina. Zacharczał, zwinął się i znieruchomiał, rozwierając szczęki. Tkwił w nich potężny kawał mojej zbroi i fragment mojego ciała. Uniosłem się i wolno wcisnąłem pazury w drugie zwierzę. Również odpuścił, a mnie na widok wyrwanego uda zrobiło się zimno.

Jak mogłem dać tak się podejść? Widziałem nasz cel i zapomniałem o wszystkim innym. A wszystko inne również było niebezpieczne.

Halkrath krzyczał coś głośno. Spojrzałem przed siebie. Czerwona kropka była kilka kroków ode mnie. Z piachu wydostała się potężna głowa pełna wielkich zębów. Przymknąłem oczy, odetchnąłem.

Zobaczyłem przed matkę Ansy i zamruczałem z zadowoleniem. Obiecałem jej, że w każdym kolejnym życiu będzie moja. Czułem, że niedługo właśnie tak będzie.

Coś uderzyło we mnie mocno. Zabolało, bardzo, bardzo mocno zabolało. Czekałem na ciemność i spokój, ale nic takiego nie nadeszło. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się nieprzytomnie.

- Bhu'ja?! Bhu'ja!

Zauważyłem ponad sobą Halkratha. Łowca złapał mnie za ramię i potrząsnął mną mocno. Był cały okrwawiony, zarówno zieloną krwią yautja, jak i czerwoną juchą rekina. Widziałem, jak zapina włócznię za plecy i sięga do mojego ciała. Chwilę później poczułem, jak układa mnie na swoich ramionach i biegnie w stronę statku.

Utysk (Predator & OC FanFiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz