Znajdujący się na korytarzu łowcy usuwali mi się z drogi, przylegając do kamiennych ścian. Nie zwróciłem na to większej uwagi, parłem po prostu przed siebie, szybkim krokiem pokonując kolejne metry. Nikt jeszcze o niczym mnie nie powiadomił, ale też i nie musiał – po prostu wiedziałem gdzie i po co mam iść.
- Lordzie Thewi, wciąż jeszcze...
- Z drogi.
Młody łowca odsunął się natychmiast, a ja wkroczyłem do sali. Na stole leżał Bhu'ja. Bok i udo wyglądały, jakby ktoś wygryzł z nich spore kawały mięsa. Zapełnione były żelem medycznym, ale widać było rozszarpaną tkankę i jasne kości. Cały stół upaprany był krwią tak samo zresztą, jak mój syn. Na ten widok coś mocno ścisnęło się w moim sercu.
- Lordzie Thwei. – Tuż przede mną pojawiła się Sa'rin, a ja z trudnością oderwałem wzrok od syna. – To nie jest miejsce dla ciebie. Jeszcze nie.
Zamruczałem niechętnie. Widok Sa'rin wcale nie był mi miły, irytował mnie głównie dlatego, że kobieta była tak bardzo podobna do Sir'ki. Spojrzałem w jej szare oczy. Były ciepłe i troskliwe.
- Co z nim? – zapytałem ponuro.
- Żyje – odpowiedziała, łapiąc mnie za ramię. – Ale potrzebujemy jeszcze czasu. Proszę, Lordzie Thwei.
Pozwoliłem jej wyprowadzić się z sali. Zostawiła mnie pod drzwiami i sama wróciła do Bhu'ji. Zamruczałem niechętnie i bezsilny zacisnąłem pięść. Wiedziałem, że nie mam żadnego wpływu na to, co się dzieje, a to drażniło mnie ponad wszystko.
- Lordzie Thwei?
Uniosłem spojrzenie i ogarnąłem wzrokiem przybyłą. Sztil była najmłodszą z krwi Sar'in i wyglądała jak idealna kopia Sir'ki. Jasne, długie włosy zaplotła w nieporządny warkocz, a jej spokojne spojrzenie szarych oczu było twarde i nieprzeniknione. Dopiero gdy podeszła do mnie, wzrok stajał, stał się ciepły i troskliwy, idealne taki, jak u Sa'rin i Sir'ki. Kobieta uniosła dłoń na powitanie, a ja odwzajemniłem jej gest.
- Co z Lordem Bhu'ją? - zapytała.
Jej głos był tak szczerze zatroskany. Ta kobieta była nieścisłością wieków i wciąż mnie zaskakiwała. Widziałem ją kilka tygodni temu, gdy twardym, nieznoszącym sprzeciwu głosem broniła swych racji przed królem. Wtedy żaden z nas nawet nie śmiał jej się przeciwstawić. Teraz jednak była czułością, która charakteryzowała ludzkie kobiety. Pasowało to do niej, o dziwo, idealnie.
Za jej plecami stanął ten ogromny twór, który kompleks naukowy wypluł z siebie jakiś czas temu. Tarei'hsan ledwo co mieścił się w korytarzu, ale wiedziałem, że nie opuści boku Sztil za nic w świecie. Był jak potężny pies stróżujący, niemal trzy razy większy od niej i pewnie ze cztery razy cięższy.
- Żyje - odpowiedziałem tak samo, jak Sar'in mnie. - Tyle wiem.
Skinęła głową i przysiadła przy ścianie, a Tarei'hsan stanął tuż obok niej. Chwilę niepewnie oglądał się to na lewo, to na prawo, ale w końcu przysiadł obok kobiety, układając głowę na własnych kolanach.
- Miał młodego łowcę na skrusze - zauważyła. - Będą sądzić go wieczorem.
Zmarszczyłem brwi, przypominając sobie młodzika i to dziwne przeczucie, które towarzyszyło mi, kiedy mistrz osądu pytał o to, kto weźmie go na skruchę. Wtedy widziałem ten ogień i tę drogę. Czyżbym pomylił się i poprowadził własnego syna na śmierć?
Sama myśl o tym sprawiła, że coś zmroziło się we mnie mocno. Żywia nigdy by mi nie wybaczyła tego. Kochała mnie i kochała każdego z naszych synów. Wiedziała, że każdy z nas umrze w chwale na polowaniu, w walce i we krwi. A jednak... wiedziałem, że tego by mi nie wybaczyła.
- Co z osądem? - zapytałem.
- Chcą go skazać - wyznała.
- Rozmawiałaś z nim?
Pokiwała głową. Widziałem w jej oczach, że coś bardzo jej się w tym wszystkim nie podoba. Sztil była pierwszą z krwi Sir'ki, w której ogień obudził się tak szczególnie. W tych jej szarych oczach widziałem radość tej szalonej kobiety i spokój spojrzenia mego brata. Odetchnąłem. Ten widok sprowadzał miłe wspomnienia i jednocześnie mroził serce i duszę tęsknotą za tym, co już dawno przeminęło.
- Powinieneś z nim porozmawiać, Lordzie Thwei - zauważyła spokojnie. - Zostanę tutaj z Lordem Bhu'ją.
Westchnąłem. Chciałem trwać przy synu, poczekać, aż wszystko będzie dobrze. Sztil uniosła swoje ciepłe spojrzenie i uśmiechnęła się lekko.
- Wszystko będzie dobrze, Lordzie Thwei - wyszeptała, jakby czytała idealnie w moich chaotycznych myślach. - Po prostu... musimy dać czasowi czas. Jeśli chodzi o Lorda Bhu'ję. Młody ma go zdecydowanie mniej.
Zamruczałem jedynie niechętnie, skinąłem głowę i zamiatając powietrze płaszczem, skierowałem się do wyjścia, a potem poza kompleks medyczny do lochów i sądowej sali.
CZYTASZ
Utysk (Predator & OC FanFiction)
FanfictionBhu'ja to doświadczony yautja, który poluje we wszechświecie już od bardzo dawna. Nie przepada za kłopotami, zwłaszcza od kiedy zajmuje się ludzką podopieczną, Ansą. Posłuszny rozkazowi ojca bierze jednak na skruchę młodego łowcę, Halkratha. Czy bez...