księga trzecia - Bhu'ja: propozycja

71 9 23
                                    

Ulunus nie sprzyjała wieczorom przy ognisku. Nie skończyłem nawet pełnego zwiadu, gdy w naszą okolicę uderzyła burza piaskowa. Nie była aż tak silna, ale wiatr przeszkadzał w obserwacji i nawiewał piach wszędzie, również w filtry maski. Dłuższe przebywanie na zewnątrz nie miało zatem sensu.

Czyściłem filtry w warsztacie, słysząc jednak doskonale głosy Ansy i Halkratha. Po swoim krótkim spacerze wrócili roześmiani na Tenshi. Zjedli coś, zagrali w gambit (Halkrath ponownie przegrał każdą partię, co ewidentnie wprawiało go w nerwowy nastrój) i zniknęli w jego kwaterze. Zza otwartych drzwi dochodziły ich śmiechy i rozmowa.

Wytrzepując piach z filtrów, naprawdę cieszyłem się ich szczęściem. Zawsze było mi żal mojej własnej historii, ale nie byłem mściwym i zgorzkniałym głupcem. Jeśli Ansa wybrałaby sobie właśnie Halkratha, życzyłem im tylko wszystkiego najlepszego. Ansę kochałem jak własną córkę, a Halkratha uważałem za dobrego łowcę. Razem powinni być naprawdę szczęśliwi.

Ich głosy i śmiechy umilkły, byłem ciekaw, czy Ansa poszła gotować, czy może sprawy przybrały całkiem inny obrót. Odłożyłem wyczyszczoną maskę i zabrałem się za robienie nowego zestawu broni dla Halkratha. Czegoś lepszego niż to, co zrobiłem mu ostatnim razem.

Włócznia, którą mu podarowałem, była zrobiona przeze mnie jeszcze w czasach, gdy dopiero zaczynałem być krwawym. To bym pierwszy element wyposażenia, który sam skonstruowałem od początku do końca. Przez te siedemdziesiąt lat polowań ulepszałem ją i modyfikowałem. I jedynie dwie taśmy, zdobione przez moją matkę, pozostały z tego, co było w niej oryginalne.

Jeden dobry element wyposażenia był w stanie zmienić przebieg całego polowania, ale wiedziałem, że dobra włócznia to za mało. Halkrath potrzebował dobrej broni. A ja, z braku lepszego zajęcia, mogłem po prostu się tym zająć.

Gdy metal mieszał się w kadzi, zgłodniałem. Wyszedłem z warsztatu i mimowolnie zerknąłem w stronę kwatery Halkratha. Drzwi były otwarte, dwójka leżała na łóżku młodego łowcy. Halkrath opowiadał coś cichym głosem, pokazując coś na wyświetlaczu zawieszonym tuż przed nim. Ansa wtulała się w jego bok.

Uśmiechnąłem się w duchu i ruszyłem do mesy po nieco jedzenia.


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Kolejny zwiad poszedł już o niebo lepiej. W powietrzu unosił się piach i pył, ale przejrzystość była dobra, a pogoda złagodniała mocno. Zabroniłem jednak Ansie wychodzić na zewnątrz — bez odpowiedniej maski z filtrami mogła szybko nabawić się nieprzyjemnej pylicy.

Halkrath sprawdził północną równinę. Było tam sporo rekinów pustynnych, jednak wierzyłem, że da sobie radę. Nie zawiodłem się — Halkrath wrócił cały i zdrowy, chociaż mocno okurzony. Przed statkiem ściągnął maskę i uderzył nią o bok kadłuba, a z filtrów natychmiast wysypał się piach. Było go dużo, musiał zatem przedostać się pod maskę, gdyż młody łowca charczał nieprzyjemnie.

- Czemu wybrałeś Ulunus? - mruknął niechętnie, wchodząc na pokład.

- Bo rekiny są szybkie, trudno je złapać i stanowią dobre trofeum - odpowiedziałem. - Po tym polowaniu chcę wrócić na Prime i oddać cię na kolejny osąd.

- Tak szybko? - zdziwił się Halkrath.

- Nie widzę potrzeby przedłużania tego - przyznałem. - Potrafisz czyścić filtry?

Skinął głową, wskazałem mu zatem jedynie warsztat. Ruszył tam, otrzepując się w drodze z piasku i pyłu.

Gdy Halkrath sprawdzał północną równinę, ja zająłem się oazą na południu i wschodnią i zachodnią pustynią. Rekinów było dużo, były głodne, rozdrażnione burzą i bardzo szybkie. Polowanie nie będzie zatem łatwe, liczyłem jednak, że znajdziemy duży, odizolowany okaz. Kilka dni obserwacji wystarczy. Upolujemy rekina i wrócimy na Prime. A potem...

Odetchnąłem. Halkrath zapewne będzie chciał wrócić do stałych polowań, może nawet znajdzie sobie grupę. Nie wiedziałem, co ma zamiar zrobić z Ansą. Nie chciałem, by zostawiał jej tak po prostu – dziewczyna widocznie przywiązała się do niego, a i mnie myśl, że Halkrath nie będzie z nami, dziwnie ciążyła. Nie lubiłem tego uczucia, skierowałem się zatem do warsztatu i usiadłem na stołku Ansy.

W kadziach wciąż mieszał się stop, wolno nabywając wszystkich właściwości, jakie były potrzebne do stworzenia porządnej broni. Halkrath czyścił filtry, zerknął jednak na mnie, gdy mój bezruch i milczenie trwały dość długo.

- Po kolejnym osądzie – zacząłem – co zrobisz?

Łowca wzruszył ramionami. Nie odpowiedział od razu, a ja nie naciskałem – takie pytania musiały być dobrze przemyślane, wiedziałem, że nie jest łatwo na to odpowiedzieć.

- Będę szukał grupy łowieckiej – wyznał.

- Nie będzie ci łatwo po osądzie – zauważyłem.

- Pewnie nie – przyznał. – Będę musiał zatem szukać lepiej.

Parsknąłem jedynie. Halkrath był uparty, silny, zdecydowany i momentami szalony. Naprawdę zaczął mi imponować. Mimo młodego wieku już okazał się dobrym łowcą i przewidywałem, że jego przyszłość, mimo tego małego epizodu ze skruchą, będzie naprawdę godna podziwu.

- Zostań tu – zaproponowałem tak nagle i szczerze. – Leć ze mną. Z Ansą. Będziesz miał wystarczająco dużo okazji do polowania.

Młody łowca przestał czyścić filtry i spojrzał na mnie zaskoczony.

- Ty nie żartujesz – wydusił w końcu.

- Dlaczego miałbym?

Halkrath zamruczał z dziwnym wahaniem.

- Nie chcesz? – zapytałem z żalem. – Zrozumiem, jeśli...

- Chcę! – przerwał mi.

- Więc leć z nami.

Halkrath skinął tylko głową. Zamruczałem z zadowoleniem i podniosłem się ze stołka.

- Ansa się ucieszy – zauważyłem. – Prawda, Ansa?

Dziewczyna zatrzymała się w połowie korytarza i zerknęła na nas pytająco. Nie słyszała naszej wcześniejszej rozmowy, dlatego nie bardzo wiedziała, co odpowiedzieć na moje pytanie. Przechyliwszy głowę na bok, stanęła w drzwiach do warsztatu.

- Halkrath zgodził się z nami zostać na dłużej – wyjaśniłem.

Jej mina z początku była równie zaskoczona, jak u młodego łowcy tuż po moim pytaniu. Szybko jednak kobieta otrząsnęła się i z radosnym piskiem dopadła najpierw do mnie, a potem, już z o wiele czulszymi gestami, do Halkratha. Zamruczałem z zadowoleniem w duchu. Taki obrót sprawy bardzo mi się podobał.

Utysk (Predator & OC FanFiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz