Ulunus nie sprzyjała wieczorom przy ognisku. Nie skończyłem nawet pełnego zwiadu, gdy w naszą okolicę uderzyła burza piaskowa. Nie była aż tak silna, ale wiatr przeszkadzał w obserwacji i nawiewał piach wszędzie, również w filtry maski. Dłuższe przebywanie na zewnątrz nie miało zatem sensu.
Czyściłem filtry w warsztacie, słysząc jednak doskonale głosy Ansy i Halkratha. Po swoim krótkim spacerze wrócili roześmiani na Tenshi. Zjedli coś, zagrali w gambit (Halkrath ponownie przegrał każdą partię, co ewidentnie wprawiało go w nerwowy nastrój) i zniknęli w jego kwaterze. Zza otwartych drzwi dochodziły ich śmiechy i rozmowa.
Wytrzepując piach z filtrów, naprawdę cieszyłem się ich szczęściem. Zawsze było mi żal mojej własnej historii, ale nie byłem mściwym i zgorzkniałym głupcem. Jeśli Ansa wybrałaby sobie właśnie Halkratha, życzyłem im tylko wszystkiego najlepszego. Ansę kochałem jak własną córkę, a Halkratha uważałem za dobrego łowcę. Razem powinni być naprawdę szczęśliwi.
Ich głosy i śmiechy umilkły, byłem ciekaw, czy Ansa poszła gotować, czy może sprawy przybrały całkiem inny obrót. Odłożyłem wyczyszczoną maskę i zabrałem się za robienie nowego zestawu broni dla Halkratha. Czegoś lepszego niż to, co zrobiłem mu ostatnim razem.
Włócznia, którą mu podarowałem, była zrobiona przeze mnie jeszcze w czasach, gdy dopiero zaczynałem być krwawym. To bym pierwszy element wyposażenia, który sam skonstruowałem od początku do końca. Przez te siedemdziesiąt lat polowań ulepszałem ją i modyfikowałem. I jedynie dwie taśmy, zdobione przez moją matkę, pozostały z tego, co było w niej oryginalne.
Jeden dobry element wyposażenia był w stanie zmienić przebieg całego polowania, ale wiedziałem, że dobra włócznia to za mało. Halkrath potrzebował dobrej broni. A ja, z braku lepszego zajęcia, mogłem po prostu się tym zająć.
Gdy metal mieszał się w kadzi, zgłodniałem. Wyszedłem z warsztatu i mimowolnie zerknąłem w stronę kwatery Halkratha. Drzwi były otwarte, dwójka leżała na łóżku młodego łowcy. Halkrath opowiadał coś cichym głosem, pokazując coś na wyświetlaczu zawieszonym tuż przed nim. Ansa wtulała się w jego bok.
Uśmiechnąłem się w duchu i ruszyłem do mesy po nieco jedzenia.
Kolejny zwiad poszedł już o niebo lepiej. W powietrzu unosił się piach i pył, ale przejrzystość była dobra, a pogoda złagodniała mocno. Zabroniłem jednak Ansie wychodzić na zewnątrz — bez odpowiedniej maski z filtrami mogła szybko nabawić się nieprzyjemnej pylicy.
Halkrath sprawdził północną równinę. Było tam sporo rekinów pustynnych, jednak wierzyłem, że da sobie radę. Nie zawiodłem się — Halkrath wrócił cały i zdrowy, chociaż mocno okurzony. Przed statkiem ściągnął maskę i uderzył nią o bok kadłuba, a z filtrów natychmiast wysypał się piach. Było go dużo, musiał zatem przedostać się pod maskę, gdyż młody łowca charczał nieprzyjemnie.
- Czemu wybrałeś Ulunus? - mruknął niechętnie, wchodząc na pokład.
- Bo rekiny są szybkie, trudno je złapać i stanowią dobre trofeum - odpowiedziałem. - Po tym polowaniu chcę wrócić na Prime i oddać cię na kolejny osąd.
- Tak szybko? - zdziwił się Halkrath.
- Nie widzę potrzeby przedłużania tego - przyznałem. - Potrafisz czyścić filtry?
Skinął głową, wskazałem mu zatem jedynie warsztat. Ruszył tam, otrzepując się w drodze z piasku i pyłu.
Gdy Halkrath sprawdzał północną równinę, ja zająłem się oazą na południu i wschodnią i zachodnią pustynią. Rekinów było dużo, były głodne, rozdrażnione burzą i bardzo szybkie. Polowanie nie będzie zatem łatwe, liczyłem jednak, że znajdziemy duży, odizolowany okaz. Kilka dni obserwacji wystarczy. Upolujemy rekina i wrócimy na Prime. A potem...
Odetchnąłem. Halkrath zapewne będzie chciał wrócić do stałych polowań, może nawet znajdzie sobie grupę. Nie wiedziałem, co ma zamiar zrobić z Ansą. Nie chciałem, by zostawiał jej tak po prostu – dziewczyna widocznie przywiązała się do niego, a i mnie myśl, że Halkrath nie będzie z nami, dziwnie ciążyła. Nie lubiłem tego uczucia, skierowałem się zatem do warsztatu i usiadłem na stołku Ansy.
W kadziach wciąż mieszał się stop, wolno nabywając wszystkich właściwości, jakie były potrzebne do stworzenia porządnej broni. Halkrath czyścił filtry, zerknął jednak na mnie, gdy mój bezruch i milczenie trwały dość długo.
- Po kolejnym osądzie – zacząłem – co zrobisz?
Łowca wzruszył ramionami. Nie odpowiedział od razu, a ja nie naciskałem – takie pytania musiały być dobrze przemyślane, wiedziałem, że nie jest łatwo na to odpowiedzieć.
- Będę szukał grupy łowieckiej – wyznał.
- Nie będzie ci łatwo po osądzie – zauważyłem.
- Pewnie nie – przyznał. – Będę musiał zatem szukać lepiej.
Parsknąłem jedynie. Halkrath był uparty, silny, zdecydowany i momentami szalony. Naprawdę zaczął mi imponować. Mimo młodego wieku już okazał się dobrym łowcą i przewidywałem, że jego przyszłość, mimo tego małego epizodu ze skruchą, będzie naprawdę godna podziwu.
- Zostań tu – zaproponowałem tak nagle i szczerze. – Leć ze mną. Z Ansą. Będziesz miał wystarczająco dużo okazji do polowania.
Młody łowca przestał czyścić filtry i spojrzał na mnie zaskoczony.
- Ty nie żartujesz – wydusił w końcu.
- Dlaczego miałbym?
Halkrath zamruczał z dziwnym wahaniem.
- Nie chcesz? – zapytałem z żalem. – Zrozumiem, jeśli...
- Chcę! – przerwał mi.
- Więc leć z nami.
Halkrath skinął tylko głową. Zamruczałem z zadowoleniem i podniosłem się ze stołka.
- Ansa się ucieszy – zauważyłem. – Prawda, Ansa?
Dziewczyna zatrzymała się w połowie korytarza i zerknęła na nas pytająco. Nie słyszała naszej wcześniejszej rozmowy, dlatego nie bardzo wiedziała, co odpowiedzieć na moje pytanie. Przechyliwszy głowę na bok, stanęła w drzwiach do warsztatu.
- Halkrath zgodził się z nami zostać na dłużej – wyjaśniłem.
Jej mina z początku była równie zaskoczona, jak u młodego łowcy tuż po moim pytaniu. Szybko jednak kobieta otrząsnęła się i z radosnym piskiem dopadła najpierw do mnie, a potem, już z o wiele czulszymi gestami, do Halkratha. Zamruczałem z zadowoleniem w duchu. Taki obrót sprawy bardzo mi się podobał.
CZYTASZ
Utysk (Predator & OC FanFiction)
أدب الهواةBhu'ja to doświadczony yautja, który poluje we wszechświecie już od bardzo dawna. Nie przepada za kłopotami, zwłaszcza od kiedy zajmuje się ludzką podopieczną, Ansą. Posłuszny rozkazowi ojca bierze jednak na skruchę młodego łowcę, Halkratha. Czy bez...