Rozdział 3

537 28 45
                                    


Y/n pov.




Obudziłam się, kiedy pierwsze promienie słońca padły na moją twarz. Spojrzałam na zegar. Była 8.21. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam oczy dłońmi.

Po kilku minutach siedzenia w ciszy, wstałam i podeszłam do okna, otwierając je.

Poczułam lekki wiatr na twarzy, a do moich uszu dotarły dźwięki ulicy. Przejeżdżające obok samochody, ludzie spieszący się do pracy, dzieciaki zmierzające do szkoły. Najkrócej mówiąc, miasto o poranku.

Y/n: Dzień dobry San Francisco - szepnęłam do siebie po polsku.

Patrzyłam tak jeszcze przez chwilę. Co jakiś czas machałam do przechodniów, życząc im miłego dnia. Oni robili podobnie. Byli to głównie dorośli i starsi ludzie, więc nie bałam się, że ktoś mnie rozpozna.

Nim się obejrzałam, była już 8.56. Zamknęłam okno i podeszłam do swojej szafki nocnej. Wzięłam z niej moje tabletki na ciśnienie i zarzyłam jedną.

Od dziecka mam słabe naczynia krwionośne. Przy zbyt dużym ciśnieniu krwi, moje naczynia po prostu pękają i krwawi mi z nosa. Lekarz przepisał mi tabletki, które mają zmniejszać to ciśnienie. Codziennie biorę jedną, by nie narazić się na taki "wypadek".

Podeszłam do szafy, wyciągnęłam z niej białą bluzę i czarne jeansy i poszłam do łazienki się ogarnąć.

Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w wybrany komplet i związałam włosy w luźnego kucyka. Zrobiłam lekki makijaż i wyszłam z łazienki.

Zeszłam po schodach na dół i niemal od razu poczułam słodki zapach, dochodzący z kuchni.

Udałam się tam i zobaczyłam Marka. Miał na sobie czerwoną bluzę, czarne spodnie i czarny fartuch kuchenny. Stał przy kuchence i nucąc pod nosem jakąś melodię, robił naleśniki.

Po cichu do niego podeszłam i...

Y/n: Boo! - cicho krzyknęłam, chwytając go lekko za ramiona.

Chłopak spiął się i lekko podskoczył, ale kiedy zorientował się, że to ja, rozluźnił się i cicho zaśmiał.

R: Nie strasz mnie tak, bo na zawał zejdę - powiedział, kładąc rękę na serce.

Y/n: No dobra, przepraszam.

R: Nic się nie stało. Masz ochotę na naleśniki?

Y/n: Myślałam, że już nie spytasz - powiedziałam, patrząc rozmarzona na stos ciepłych, pachnących naleśników.

R: No to smacznego - mówiąc to, postawił na stole dwa talerze z jedzeniem.

Oboje usiedliśmy i zaczęliśmy jeść przygotowane przez chłopaka śniadanie.












Y/n: To co dziś robimy? - zapytałam, pomagając Ranboo w sprzątaniu po śniadaniu.

R: Może stream z gotowania?

Y/n: Dobry pomysł. Tylko co ugotujemy?

R: Nie wiem ... Może nauczysz mnie jak zrobić coś z polskiej kuchni?

Chwilę się nad tym zastanawiałam, aż w końcu wpadłam na pomysł.

Y/n: Dobra. Nauczę cię jak zrobić pierogi. Musimy tylko pojechać do jakiegoś polskiego sklepu i kupić wszystko co potrzebne.

R: Ok. Jest tu jeden niedaleko. Chyba ... Biedronka? Tak to się chyba nazywa.

Y/n: Tak! W Biedrze jest wszystko - odpowiedziałam, chowając ostatni talerz do szafki.

Skyscraper (Ranboo x Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz