Rozdział 13

270 17 9
                                    


Ranboo pov.





Był środek nocy, ale nie mogłem spać. Kaszlałem w poduszkę, żeby nie obudzić Y/n. Dawno nie czułem się tak źle. Na zegarze była 4.33, kiedy w końcu udało mi się zasnąć.













Obudziłem się o 8.27. Ledwo miałem siłę podnieść powieki, a co dopiero wstać. Z ogromnym trudem, zwlokłem się z łóżka, ale szybko tego pożałowałem. Nie miałem praktycznie siły, żeby stać na nogach. Było mi na przemian zimno i gorąco. Bolała mnie głowa i okropnie kaszlałem.

Czułem się fatalnie...

Wyciągnąłem z szafy czerwoną bluzę i czarne spodnie dresowe. Poszedłem do łazienki, żeby się ubrać.

Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałem mniej więcej tak samo, jak się czułem. Poczerwieniała twarz i oczy, które okropnie mnie piekły.

Założyłem na siebie ubrania i wróciłem do pokoju. Równo z tym, jak położyłem piżamę na krześle, zrobiło mi się strasznie zimno. Odkryłem się szarym kocem i trochę chwiejnym krokiem, udałem się po schodach na dół, do kuchni.













Y/n pov.





Nie spałam już od dłuższego czasu. Wstałam o 7.12. Czułam się niesamowicie wyspana. Postanowiłam przygotować śniadanie dla mnie i dla Marka.













Na zegarze była już 8.48, kiedy usłyszałam kroki na schodach. Jednak na pewno nie były to normalne kroki. Zdjęłam ostatniego naleśnika z patelni i poszłam sprawdzić, o co chodzi.

Podeszłam do schodów i ujrzałam coś, czego się nie spodziewałam...

Mark schodził po schodach, chwiejnym krokiem, otulony od stóp do głów kocem. Nie wyglądał najlepiej.

Będąc na ostatnim schodku, potknął się o własne nogi. W ostatniej chwili, zdążyłam go złapać, częściowo ratując go przed bolesnym upadkiem. Teraz klęczał przede mną, trzęsąc się z zimna.

Y/n: Mark? Wszystko dobrze?

Poniósł na mnie wzrok. Jego oczy i twarz były niemalże całe czerwone.

R: Chyba ... nie czuję się najlepiej - powiedział zachrypniętym głosem, po czym głośno kaszlnął.

Przyłożyłam dłoń do jego czoła. Było gorące, a on miał dreszcze. Nie miałam najmniejszych wątpliwości...

Y/n: Masz gorączkę. Pewnie po wczorajszym.

R: To czemu tobie nic nie jest.

Y/n: Ja rzadko choruję. Jestem zaskakująco odporna na takie choroby. Ale ty? Wyglądasz fatalnie.

R: I tak też się czuję - odpowiedział i znowu kaszlnął, zasłaniając usta kocem.

Y/n: Biedactwo - po tych słowach, pobiegłam do łazienki obok schodów, po termometr.

Wróciłam do chłopaka, pomogłam mu się podnieść i zaprowadziłam go po schodach z powrotem do drzwi pokoju.

Y/n: Idź się połóż i zmierz temperaturę. Zaraz przyniosę ci naleśniki i gorącą herbatę - mówiąc to, podałam mu do ręki termometr.

On tylko kiwnął głową ze zrozumieniem i zniknął za drzwiami pokoju.

Wróciłam do kuchni i wyłożyłam śniadanie na dwa talerze. Zaparzyłam też dwa kubki gorącej herbaty z cytryną i miodem. Położyłam wszystko na wielkiej tacy i uważając, żeby się nie przewrócić, zaniosłam wszystko po schodach na górę.













Skyscraper (Ranboo x Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz