Rozdział 4

424 19 34
                                    


Y/n pov.




Obudziłam się, leżąc na łóżku w pokoju. Przypomniałam sobie, że wczoraj zasnęłam w objęciach Marka, kiedy oglądaliśmy...

ZARAZ! ZASNĘŁAM W OBJĘCIACH MARKA?!

Momentalnie poczułam, jak moje policzki zaczynają mnie piec. Jak mogłam zasnąć, kiedy mnie przytulał?! Jak to o mnie świadczy?!

Do tego jeszcze ten pocałunek. Dlaczego tego nie przerwałam, tylko sama oddałam gest.

I dlaczego mi się to podobało?! Przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi.

Tylko ... przyjaciółmi...

Dlaczego mnie to boli, kiedy o tym tak myślę?

Czy ja właśnie ... zakochałam się w nim?

Nie ... Na pewno nie. Chociaż ... Ehhh ... Sama już nie wiem w co wierzyć.

Może to tylko przelotne zauroczenie? Dzień, dwa i zapomnę. Nie wiem...

Póki co, postanowiłam się tym nie przejmować i nie przypominać o tym chłopakowi.

Wzięłam czyste ubrania z szafy i poszłam do łazienki się ogarnąć.












Kiedy byłam już gotowa, zeszłam po schodach na dół do kuchni, skąd poczułam zapach świeżo upieczonych tostów. Weszłam do pomieszczenia i zastałam tam Ranboo, przygotowującego śniadanie.

R: O, już wstałaś - powiedział, patrząc na mnie z uśmiechem.

Y/n: Jak widać. Hej - podeszłam do niego i lekko go przytuliłam.

Chłopak odwzajemnił gest, zanurzając przy tym twarz w moich włosach.

R: Przygotowałem śniadanie. Masz ochotę na jajecznicę na toście?

Y/n: Chętnie, o ile jej nie spalisz - odpowiedziałam, wskazując na patelnię.

Chłopak w mgnieniu oka mnie puścił i zdjął jajecznicę z ognia, upewniając się, czy się nie przypaliła.

R: Sytuacja opanowana - powiedział, wykładając jedzenie na dwa talerze i stawiając je na stole - Smacznego.

Y/n: Dzięki - odpowiedziałam, zajmując miejsce.












Jedliśmy razem, rozmawiając i śmiejąc się dużo. W pewnym momencie jednak poczułam dziwne uczucie w zatokach.

Przyłożyłam palec pod nos, a gdy go zabrałam, zobaczyłam krew. Zapomniałam wziąć leki.

Y/n: Oj - powiedziałam cicho, ponownie przykładając palec pod nos i starając się zatamować krwawienie.

R: Y/n? Wszystko w porządku? - chłopak spojrzał na mnie, usilnie próbującą powstrzymać krew z nosa przed kapnięciem na moje jedzenie - Ty krwawisz!

Zerwał się z miejsca i pobiegł w głąb kuchni. Po kilku sekundach, przystawił pod mój nos chusteczkę. Pomógł mi pochylić się do przodu, a na mój kark położył zimny okład.

R: Dobrze się czujesz? - powiedział z nieukrywaną troską w głosie.

Y/n: Tak ... To nic takiego. Czasem ... mi się tak zdarza. Mam słabe naczynia krwionośne. Czasem po prostu pękają.

R: Da się coś z tym zrobić?

Y/n: Lekarz przepisał mi tabletki na zmniejszenie ciśnienia krwi.

R: Zażyłaś dzisiaj?

Y/n: Jeszcze nie.

R: Zażyj od razu po śniadaniu, ok?

Y/n: Ok.

Skyscraper (Ranboo x Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz