Kiedy przebrałam się w czystą koszulkę, którą wzięłam z szafy Johna B, zaczęłam zabierać się za rozkładanie kanapy. Słysząc, że ktoś zakaszlał za moimi plecami gwałtowanie się odwróciłam siadając na kanapie. Z ulgą zorientowałam się, że to Kie.
- Co tam? - zapytałam i wróciłam do rozkładania kanapy.
- Co się dzieje z Tobą i JJ'em?
- Co masz na myśli? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, starając się uniknąć odpowiedzi.
- Lecicie na siebie czy coś? Jeśli tak to wiesz, że to nienajlepszy pomysł, bo...- zaczęła Kie.
- Wiem, że to nienajlepszy pomysł. JJ nie wydaje się być najlepszym materiałem na chłopaka... - zmusiłam się do uśmiechu. Sama siebie musiałam przekonywać do tego, co powiedziałam. Chociaż wiedziałam, że to prawda nie do końca było mi z ową prawdą komfortowo.
- Bała bym się, że więcej nie zobaczymy się w pełnym składzie - zaczęła. - któreś z was musiałoby się wycofać...
- Kie, nie masz się czym martwić... - westchnęłam. - Nawet nie jestem w jego typie, sama wiesz - odwróciłam się od niej, żeby dalej siłować się z kanapą.
- Chciałbyś przelecieć Viv? - powiedziała na co ja gwałtowanie się odwróciłam, żeby spojrzeć na nią. Patrzyła w stronę osoby, która wychodziła z kuchni. JJ.
Chłopak stanął jak wryty z piwem w ręce. Patrzył to na mnie, to na Kie z otwartymi ustami.
- Czy to... pułapka? - zapytał zdezorientowany.
- Nie! Lecisz na nią czy nie? - zapytała Kie poważnym tonem.
- Nie - odpowiedział. Nie potrafiłam odczytać emocji z jego twarzy. Sama starałam się żadnych nie okazywać.
Nie powinno mnie to zaboleć, ale jednak zabolało.
- Viv, lecisz na niego? - zwróciła się do mnie Kie.
Patrząc chłopakowi w oczy, kiwnęłam nieznacznie głową na znak "nie". Jeszcze przez parę sekund patrzeliśmy na siebie. Kiedy zdałam sobie sprawę z tego jak głupio musi to wyglądać, odwróciłam wzrok.
Może gdyby to wszystko wyglądało inaczej. Może wtedy by nam się udało? Zresztą o czym ja myślę! Nie mam nawet podstaw, żeby tak myśleć. JJ mnie pocałował, bo był pijany, a ja jestem... dziewczyną. Jest mi strasznie głupio, że przez chwilę postawiłam się na miejscu jednej z jego dziewczyn. Powinnam być jego przyjaciółką, nie powinnam przekraczać takich granic. Tyle, że czułam jakbym nie mogła nic na to poradzić. Powinnam przestać to wyolbrzymiać.
- Więc wszystko jasne! Razem z Johnem B martwiliśmy się, że popsuliście Płotki! - zaśmiała się Kie.
Ani mi, ani JJ'owi nie było do śmiechu. Ponownie spojrzeliśmy na siebie, ale tym razem to JJ urwał kontakt wzrokowy, wychodząc z pomieszczenia.
- Myślisz, że możemy jutro olać szkołę? - zapytałam Kie.
- Ja muszę koniecznie iść! Mam projekt w torbie, robiłam go 2 dni... - powiedziała Kie. - Nie będziemy cię budzić...
- Dzięki...- lekko się uśmiechnęłam. Kiedy wyjmowałam koc i poduszkę z szafy, zwróciłam się do wychodzącej Kiary: - Wyłączysz mi światło?
- Miłej nocy, Vivie - posłała mi ciepły uśmiech i zgasiła światło.
Kiedy zasypiałam słyszałam przytłumione śmiechy i rozmowy. Byłam jednak tak wykończona emocjonalnie, że zasnęłam bez problemu. Mimo spania do 17 nadal byłam wrakiem człowieka, w dodatku po zmieszaniu tabletek uspokajających z piwem. Padłam jak zabita.
![](https://img.wattpad.com/cover/303842553-288-k43726.jpg)