Kiedy weszłam do środka domu Johna B jego wzrok od razu skierował się w moją stronę.
- Płakałaś? - zapytał - JJ, co znowu zrobiłeś?
Spojrzałam na JJ'a, który machał ręką przy szyi, żeby John B "uciął" temat.
- Okej? - odparł John B ze zdezorientowaną miną.
- Mój ojciec wyjechał i zostawił wszystko na mojej głowie. Poza kasą tak właściwie.
- Kasa nie jest najważniejsza - powiedział John B. - Płotka zawsze pomaga Płotce, Viv...
Gdyby tylko wiedział jak ważna w tym momencie jest dla mnie kasa. Naprawdę doceniam to, że chce mi pomóc, wiem, że to szczere intencje, ale jestem świadoma również tego, że nikt tak właściwie nie jest w stanie mi pomóc. No bo w jaki sposób mieli by to zrobić? Jak grupka głupich i biednych nastolatków ma załatwić sprawę z jakimś pieprzonym gangiem?
- Dziękuję ci John B, wiem, że zawsze jesteś gotowy mi pomóc... - podeszłam do chłopaka lekko się do niego uśmiechając i objęłam go swoimi ramionami. - Nie przeszkadza ci to, że u ciebie nocuję?
- Im dłużej cię widzę, tym bardziej się cieszę, Vivie - puścił do mnie oczko, na co ja lekko uderzyłam go w ramię i ponownie przytuliłam.
Nagle usłyszeliśmy chrząknięcie na drugim końcu pokoju.
- Mam wyjść czy..? - powiedział JJ. Na co ja rzuciłam w niego poduszką, która leżała na kanapie tuż obok mnie.
Chłopak złapał poduszkę i zaśmiał się po czym wyszedł na zewnątrz zabrać resztę rzeczy, które przywieźliśmy.
- Zjem coś z wami i kładę się spać, jestem wykończona - odparłam, siadając na fotelu.
Sięgnęłam po moją torbę, która leżała tuż obok fotela i wyciągnęłam z niej opakowanie tabletek uspokajających. Wzięłam dwie tabletki więcej niż zazwyczaj, wiedziałam, że inaczej nie będę w stanie spać spokojnie.
John B razem z JJ odgrzewali nasze jedzenie, a ja siedziałam wpatrzona w ścianę i zastanawiałam się nad sposobami rozwiązania mojego problemu. W sobotę postaram się znaleźć jakąś pracę, jest to zawsze coś. Nie widzę na dany moment żadnej dobrej drogi wyjścia z tej sytuacji. Nie mam zamiaru dzwonić dzisiaj do ojca, zrobię to jutro, jeśli w ogóle odbierze telefon.
Kiedy skończyliśmy jeść postanowiłam postanowiłam pójść pod prysznic. Przebrałam się w krótkie spodenki i luźną bluzkę na ramiączka. Wchodząc do salonu zauważyłam JJ'a palącego swojego e- papierosa.
- Zamierzałeś rozłożyć tą kanapę? - zapytałam, myśląc, że mógłby to robić zamiast palić.
- Nie - odpowiedział krótko. - Będziemy spać na sobie - powiedział z poważną miną, ale nie wytrzymałam i zaśmiałam się.
- Pomóż mi - powiedziałam do chłopaka zabierając się za rozłożenie kanapy.
Poszłam do drugiego pokoju, żeby znaleźć dodatkowy koc i poduszkę. Kiedy wróciłam JJ siedział na fotelu i czekał aż wrócę. Machnęłam dodatkową poduszką.
- Po co nam trzy poduszki? - zapytał.
- Jedna ląduje między nami - powiedziałam i rzuciłam ją na kanapę.
- Boisz się, że nie będziesz mogła się powstrzymać? - próbował ukryć uśmiech zaciskając usta.
- Może myślałam, że to ty nie będziesz mógł się powstrzymać - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
JJ podniósł ręce do góry w geście poddania się i powiedział:
- Będę trzymać ręce przy sobie dopóki nie poprosisz, żeby było inaczej - powiedział ciszej i przestał ukrywać uśmiech.
![](https://img.wattpad.com/cover/303842553-288-k43726.jpg)