- Możesz ze mną porozmawiać, co dalej, co się stanie, jak to rozwiążę? – zaczęłam natarczywie pytać Rafe'a podczas, gdy on prowadził samochód i z sekundy na sekundę jechał coraz szybciej.
Rafe głęboko westchnął i włączył głośno muzykę.
Spojrzałam na niego zdenerwowanym spojrzeniem i oparłam się o fotel ze skrzyżowanymi rękami. Chwilę później znaleźliśmy się na obrzeżach Ósemki. Dom wydawał się kosztować miliardy. Może to oświetlenie dawało taki efekt.
Rafe wyłączył silnik i wyjął około garść woreczków z torby. Włożył je do kieszeni swojej kurtki i jeansów. Oparł rękę o kierownicę i spojrzał na mnie. Widząc, że na niego nie patrzę zaczął nerwowo stukać palcami o kierownicę.
- Wyluzuj, chociaż raz w życiu wyluzuj – odparł.
Kiwnęłam głową i chciałam wysiąść z samochodu, kiedy odwróciłam się, żeby otworzyć drzwi zadzwonił telefon Rafe'a. Mimowolnie spojrzałam na wyświetlacz. Jego ojciec. Rafe nagle zacisnął rękę na kierownicy i zacisnął mocno zęby.
- Coś się stało? – zapytałam widząc jego reakcję.
- Nie twój interes – odparł i wyłączył wyświetlacz, po czym wyszedł z auta.
Przewróciłam oczami i również wyszłam z samochodu. Podeszłam do niego i wzięłam cztery woreczki schowane w kieszeni jego kurtki. W środku znajdowały się kolorowe tabletki, które wczoraj wzięłam. Rafe spojrzał na mnie zdziwionym spojrzeniem, na co ja odwróciłam się i ruszyłam w stronę imprezy chowając woreczki do tylnej kieszeni moich spodenek.
- Viv! – słyszałam krzyk Rafe'a parę metrów za mną, ale postanowiłam go zignorować.
Weszłam szybko w tłum ludzi i podeszłam do grupki nadętych dziewczyn siedzących na kanapie.
- Dziewczyny, chcecie ekstazy? – zapytałam. Nie chciałam bawić się w głupie pogaduchy o byle czym. Ja wiem, czego chcę. Czego potrzebuję. Kasę.
Blondynka spojrzała na swoją koleżankę i zachichotała po czym szybko kiwnęła głową.
- Tak! Trzy! – pisnęła, na co druga dziewczyna zaczęła wydawać z siebie dziwne i irytujące dźwięki.
Nie spytałam za ile właściwie powinnam to sprzedawać, więc pomyślałam, jak bardzo zdesperowane muszą być, żeby brać narkotyki od obcej dziewczyny. Wydaję mi się, że bardzo.
- Pięć stów? – zapytałam, po czym powiedziałam: - Pięć stów.
- Okej, nie spinaj się tak... - jedna z dziewczyn przewróciła oczami i wyjęła dwieście dolarów ze stanika. Inna zrobiła to samo, a druga znalazła sto dolarów w portfelu.
- Dziękuję – wzięłam pieniadzę i schowałam do kieszeni.
Nigdy tak szybko nie zarobiłam pięciu stów. Odeszłam od dziewczyn z uśmiechem i podeszłam do mini baru, żeby wziąć dwa duże szoty galaretki z alkoholem. Po nich wzięłam kolejne dwa. Byłam już gotowa wziąć kolejne, kiedy ktoś stuknął mnie w ramię. Przez chwilę pomyślałam, że to Rafe, ale, kiedy się odwróciłam ujrzałam Sarah.
- O cześć, Sarah... - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Od kiedy przychodzisz na nasze imprezy? – zapytała.
- Nasze – zaśmiałam się.
- Snobów – odpowiedziała
- Zaledwie trzy lata temu wydzwaniałaś do mnie każdego wieczoru, żebym poszła z tobą na imprezę, a teraz nie chcesz mnie na niech widzieć? – ironicznie się zaśmiałam.