Gwałtownie przebudziłam się o 6:30 słysząc mój budzik. Usiadłam, tak jak miałam w zwyczaju, by nie zaspać. Zaczęłam to praktykować odkąd od śmierci mojej mamy, nikogo nie interesuje czy wstałam do szkoły albo czy w ogóle wstałam. Schowałam twarz w dłonie i lekko klepnęłam się parę razy po policzkach, żeby pobudzić jakąkolwiek motywację do działania. Nic z tego. Schyliłam się, żeby odłączyć telefon od ładowarki. Spałam tak krótko, że nawet telefon nie naładował się do pełna.
Brak wiadomości. Przejrzałam wszystkie social media. Na snapchacie otrzymałam masę wiadomości od Płotek. Przejrzałam również parę stories z relacją z wczorajszej imprezy u Rafe'a.
Nic co mogłabym w tym momencie zrobić nie sprawiłoby, że wstanę dzisiaj z łóżka. Nie interesowała mnie nieobecność w szkole, nie interesowało mnie aktualnie nic. Chciałam być sama i nie musieć udawać, że czuję się wspaniale.
Opadłam na poduszkę i zamknęłam oczy. Wtuliłam się w kołdrę i chwilę później zasnęłam. Parę razy przebudziłam się ze snu z myślą, że chciałabym spać i nie wracać do myśli jakie teraz mnie zadręczają. Sen stał się dla mnie ucieczką.
Wstałam, kiedy po 10 minutach prób nie dałam rady wrócić do snu. Sięgnęłam po telefon. 17:36. Nie znając do końca przyczyny smutku jaki mnie zaatakował, zaczęłam płakać. Schowałam twarz w poduszkę i płakałam. Płakałam dobre 15 minut, aż w końcu brakło mi sił.
Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.
John B: Masz kaca?
Ja: Można tak powiedzieć
John B: Wpadasz do chateau? Wszyscy są, brakuje tylko ciebie imprezowiczko.
Ja: Nie mam siły. - odpisałam i odłożyłam telefon.
Chwilę później znowu usłyszałam dźwięk dochodzący z mojego telefonu, ale tym razem był to dzwonek. Podejrzewałam, że to JJ lub Kiara, chcący przekonać mnie do przyjścia, ale ku mojemu zdziwieniu był to Ethan.
Od razu odebrałam.
- Słucham? Ethan? - powiedziałam do telefonu.
- Cześć, Vivianne! - usłyszałam radosny głos. - Szukałem cię dzisiaj, ale nie dałem rady cię znaleźć. Chciałabyś notatki z biologii?
- Wow, Ethan... Tak, byłabym bardzo wdzięczna - powiedziałam zaspanym głosem.
- Jesteś chora? - zapytał ze szczerym zainteresowaniem.
- Źle się czuję, nie dałam rady... - usłyszałam w swoim głosie załamanie, więc przestałam mówić. Bałam się, że Ethan zorientuje się, że nie jestem w dobrej formie psychicznie, więc zaczęłam kaszleć. - Przepraszam, trochę chyba jestem chora, ciężko mi się mówi - zaczęłam mówić udawanym ochrypłym głosem.
- Zaraz wyślę ci zdjęcia notatek - lekko się zaśmiał. - Będziesz na imprezie w piątek skoro jesteś chora? - zapytał. - Wiesz miałem tam przyjść, ale skoro masz się nie pojawić, to nie będzie miało to dla mnie sensu... - zachichotał.
Lekko uśmiechnęłam się na jego słowa. Po chwili ciszy odpowiedziałam:
- To bardzo miłe, Ethan. Jesteś pierwszą osobą, która dzisiaj sprawiła, że czuje się lepiej... - zaśmiałam się delikatnie. - Wydaje mi się, że skoro liczysz tylko na moją obecność, to lepiej nie ryzykuj. Możliwe, że się nie pojawie - powiedziałam, mając z tyłu głowy myśl o nie wychodzeniu z domu przez najbliższy rok. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić.
- W takim razie, pewnie do zobaczenia w poniedziałek? - zapytał.
- Jasne, do zobaczenia! - powiedziałam pogodnym głosem i zakończyłam połączenie.