Pewnego dnia poszłam do Foxy'ego.
Chciałam z nim porozmawiać. Obgadać z nim co się dzieje. Poprostu się czegoś dowiedzieć. Kiedy byłam już w piwnicy to weszłam do kurtyny ale...Tam Foxy'ego nie było...dlaczego? Nikogo nie widziałam... Byłam roztrzęsiona. Szybko zawołałam chice a ona wraz z bonnie'm i freddy'm przybiegli od razu
-co się dzieje mangle?!-spytała chica
-n-nie ma Foxy'ego...-jąkałam się i płakałam
-jaki to nie ma?-odparł pytająco
Freddy.-no nie ma!-bałam się coraz bardziej...
-Boo-foxy wyskoczył z ciemności każdy się przestraszył
-ty poważny jesteś?!-krzyczałam na Foxy'ego i płakałam. Widziałam jak zdawał sobie sprawę że źle zrobił-wiesz jak my się martwiliśmy? Wiesz jak ja się martwiłam?!-krzyknelam i wyszłam z pokoju. Freddy chica i Bonnie zostali tam z foxy'm.
Nagle coś mnie ukuło w sercu... Widziałam jak moja skóra się rozrywa a z niej było widać endoszkielet i wylewała się krew krzyczałam i płakałam z przerażenia.
Doszłam do kids cove... Siedziałam płakałam a wokół mnie było pełno krwi.
-halo? Mangle? Gdzie jesteś!-chica krzyczała z przerażenia nagle Bonnie mnie znalazł
-jezu mangle co ci się stało! Ej tu jest!-freddy i chica podbiegli do nas
-co ci się stało mangle!-krzykneła chica
-n-niewiem, jak wychodziłam z piwnicy nagle ukuło mnie coś w sercu... A potem moja skóra się rozrywała-płakałam a krew dalej się lała...
-ej a może to ma związek coś z foxy'm?-zmartwiony głosem Freddy powiedział to a potem wstał
-prosze cię freddy nie żartuj sobie...-powiedziała chica
CZYTASZ
prawdziwej miłości nie da się zniszczyć
Romancejakimś smutnym trafem wpadłam na niego... widziałam jak z@bijał jakieś bezbronne dziecko...