Foxy był w piwnicy... Bonnie do niego przyszedł
-można Foxy'ego?-spytał się Bonnie
Ochroniarz krzyknął i lisiasty wyszedł
-czego?-krzyknął foxy
-cześć... Emm chciałem pogadać
-bonnie? Bonnie!-foxy podbiegł szybko do bonnie'ego-bonnie pomóż mi, proszę... Niewiem co się ze mną dzieje... Sam wiesz że bym nikogo nie skrzywdził... A tym bardziej mangle!
-wiem... Ale mam pomysł... Musimy wejść do kurtyny i muszę cię sprowokować, ponieważ jeśli ta złość zacznie się w kurtynie to znaczy że z kurtyna jest coś nie tak a jeśli nie to znaczy że ktoś cię kontroluje.
-bonnie a co jeśli ci coś zrobię?-krzyknął foxy
-trudno-idzie do kurtyny
Foxy idzie za bonnie'm
Bonnie próbuje wkurzyć Foxy'ego... Nagle dla Foxy'ego oczy zapaliły się na czerwono... Wyrzucił bonnie'ego po za kurtyny i rzucił nim o ścianę. Usłyszałam to z chicą i tam pobiegliśmy...
Jak to zobaczyłam rozpłakałam się...
Chica podbiegła do bonnie'ego a ja do Foxy'ego próbując go uspokoić.-Foxy! Do cholery! Ogarnij się! Masz problem!-plakalam jednocześnie krzycząc i przytrzymywać Foxy'ego...
Foxy jeszcze bardziej się wkurzył...
Trzymałam go a chica próbowałam mnie odciągnąć-już... Spokojnie... Cicho... Będzie dobrze- lisiasty spojrzał na mnie czerwonymi oczami a ja na niego całą zapłakana... Potem go przytuliłam... Jego oczy zrobiły się znowu niebieskie. A potem odwzajemnił uścisk
-p-przepraszam was wszystkich... Niewiem co się ze mną dzieje-powoli się wycofywał.
Powoli podchodziłam do niego a on przerażony odsuwał się bardziej
-prosze nie podchodź...
-ej. Spokojnie. Będzie dobrze
-nie! Nie będzie... Nie rozumiesz?!-krzyknął lisiasty- jestem potworem! Pierwszo zabiłem dziecko! Potem prawie ciebie zabiłem a teraz!? Prawie bonnie'ego zabiłem!-krzyczał i powoli upadł na kolana trzymając się za głowę...
Podeszłam do niego i go przytuliłam Bonnie i chica do nas podeszli
-ej stary. Będzie dobrze nie zostawimy cię samego-odparł Bonnie
-wlaśnie! Pomożemy ci-krzykneła chica
-zrozum Foxy... Nie zostawimy cię z tym...
-ale wy nie rozumiecie!-foxy krzyczał przez łzy- jestem strasznym potworem! Jestem! Okropny!
-nie prawda! Foxy! Patrz na mnie-foxy spojrzał na mnie- będzie dobrze rozumiesz? Wiemy wszyscy że nie jesteś taki i to nie z tobą problem a z tym co ci to zrobił! Ty nie jesteś potworem!
Foxy mnie przytulił a potem Chica i Bonnie się dołączyli. Freddy wszedł... Spojrzał na nas i zrozumiał co się stało i dołączył się do przytulania...
-bedzie dobrze. Może i ciebie mogliby cię zabić Foxy ale gdy my jesteśmy przy tobie nic ci nie zrobią. Nikt a nic! Bo wszyscy razem jesteśmy niepokonani!- krzyknął z śmiechem Freddy. Każdy się zaśmiał- to co idziemy na górę?
-jasne-odparlam. Wszyscy kierowali się do wyjścia. Ale po za foxy'm... Odwrócił się do kurtyny i wszedł do siebie. Zobaczyłam to. Podeszłam tam. Inni już byli na górze a ja wachałam się wejść... Ale weszłam i to był błąd...
-foxy nie idzie...-zobaczyła Foxy'ego który wydrapywał dziury na swojej skórze...-foxy co ty wyprawiasz?
-wyjdź z rad mangle... Proszę cię... Wyjdź natychmiast... Proszę-foxy zaczął płakać
-nie, nie wyjdę! Do póki nie powiesz co robiłeś!
-prosze cię... Wyjdź!-oczy Foxy'ego zrobiły się ciemno czerwone i strasznie krzyczał i podchodził do mnie. Widziałam że był znowu wkurzony... Podniósł na mnie hak... Był gotowy żeby walnąć mnie już... Rozpłakałam się... Schowałam się za rękami... Chciał mnie już walnąć ale się zatrzymał... Jego oczy były już niebieskie... Zobaczył jak płacze za rękami... Patrzył tak na mnie przez chwilę... Potem mnie przytulił
-bardzo cię przepraszam... Nie chciałem...-szeptwl mi do ucha i płakał
-to ja cię przepraszam... Mogłam cię nie prowokować i se pójść... A-ale się martwiłam...-plakalam coraz mocniej-
-rozumiem, a teraz idź proszę zanim coś ci zrobię...-odwrócił się do mnie plecami i zasłonił kurtynę...
Poszłam na górę wycierając łzy...
CZYTASZ
prawdziwej miłości nie da się zniszczyć
Romansjakimś smutnym trafem wpadłam na niego... widziałam jak z@bijał jakieś bezbronne dziecko...