Witam i Wesołych Świąt wszystkim :)
Jak zwykle dziękuję za wszystkie komentarze i głosy. Przyjmijmy, że wcale nie spóźniłam się godzinę ze wstawieniem tego rozdziału.
Zapraszam
---
*Peter*
Zupełnie nie rozumiałem, dlaczego Pan Pietro był wczoraj na mnie zły. Co ja takiego zrobiłem? Rozmyślałem nad tym, latając nocą nad miastem w poszukiwaniu jakiś zbrodni. Nie potrafiłem jednak wymyślić żadnego sensownego powodu jego zachowania.
Jednak moją głowę zaprzątała jeszcze inna sprawa, a mianowicie to co wydarzyło się w bibliotece dzisiejszego popołudnia. Chociaż patrząc na godzinę można by raczej powiedzieć że wczorajszego, bo dochodziła już trzecia w nocy.
Kiedy May wróciła do domu oczywiście doskonale już wiedziała, co zrobiłem, a to że nie zastała mnie od razu w domu, musiało zdenerwować ją jeszcze bardziej, bo gdy tylko wróciłem ze stażu spuściła mi dosłownie łomot. Całkowicie zasłużony moim zdaniem, bo w końcu opuściłem połowę lekcji i co gorsza przyczyniłem się do zranienia MJ.
Niestety uderzyła mnie we wcześniej kontuzjowaną nogę, co sprawiło, że teraz trudno było mi na niej ustać, ale nie mogłem przecież zostawić ludzi w potrzebie. Najgorzej miało się jednak moje lewe kolano, które krwawiło dobre paręnaście minut, zanim moje przyspieszone leczenie zdołało sobie z tym poradzić. Teraz było już nieco lepiej, ale i tak wszystko niesamowicie mnie bolało.
Drugą częścią mojej kary był tygodniowy szlaban na jedzenie. Ostatnią rzeczą jaką jadłem, był marny lunch w szkole, więc kiedy tylko o tym usłyszałem, miałem ochotę płakać. Niestety nie udało mi się powstrzymać paru łez, co sprawiło, że ukarała mnie jeszcze dotkliwiej, bo jej zdaniem nie powinienem okazywać żadnej słabości. Jednak dokładnie taki byłem. Słaby, głupi, żałosny, brzydki idiota, który nie potrafi zrobić nic samemu, bez niszczenia wszystkiego dookoła. Przecież dokładnie to mi przypominała każdego dnia. Każdego dnia. Bez wyjątku. Jednak najsmutniejsze w tym wszystkim było chyba to, że jej wierzyłem. W każde słowo. Ciężko było nie brać za pewnik czegoś, co słyszałem każdego dnia. Każdego dnia odkąd Ben...
– POMOCY!
Czyjś krzyk przerwał moje ponure rozmyślania. Zobaczyłem nastolatkę i mężczyznę w ciemnej uliczce. Jasne jak słońce było dla mnie, że nie chciała tam przebywać. Bezskutecznie próbowała wyrwać dłoń z uścisku mężczyzny.
– Krzyknij znowu, a włożę ci ten nóż tak głęboko do gardła, że wyjdzie twoją dupą – zagroził mężczyzna, mocniej przygniatając ją do ściany.
Zakradłem się za niego i wyjąłem nóż zza paska jego spodni. Nie zauważył mnie w przeciwieństwie do dziewczyny, której szybko dałem znać, żeby była cicho, kładąc palec na ustach. Widać było, że odprężyła się nieco na samą myśl, że jest ktoś, kto jej pomoże i krzyknęła ponownie pomocy.
– Sama tego chciałaś – powiedział mężczyzna, uśmiechając się szeroko i sięgnął do miejsca w którym jeszcze przed chwilą, znajdował się jego nóż. Zdziwiony zmarszczył brwi, kiedy jego dłoń napotkała tylko pustkę.
– Szukasz tego? – spytałem, opierając się o zimną ścianę niedaleko niego i bawiąc się nożem trzymanym w ręce. Mężczyzna wypuścił dziewczynę i zaczął uciekać, tak szybko jak tylko mógł.
– Czemu uciekasz?! – krzyknąłem za nim, udając zdziwionego.
Zatrzymał się na chwilę i szybko wystrzeliłem sieć, unieruchamiając go. Runął na ziemię jak długi i natychmiast go do niej przyczepiłem. Uwielbiałem to, że czasami wystarczyło użyć mózgu zamiast mięśni, żeby ich złapać. Kiedy zaczynali uciekać, stwarzali mi doskonałą okazję do strzelania w nich siecią.
CZYTASZ
Ugh wrong number (tłumaczenie PL) //W TRAKCIE KOREKTY//
FanfictionTłumaczenie PL, od 46 rozdziału moja własna kontynuacja, bo autorka nie kontynuuje. Jak ktoś nie przepada za wątkami LGBT to polecam czytać tylko oryginał, czyli do 45 rozdziału xd W trakcie korekty, ale i tak NIE polecam serdecznie. *** Opis przetł...