Rozdział 17

2.2K 165 157
                                    

Witam wszystkich <3

Obiecałam, więc jest. Wyrobiłam się przed północą xd

Zapraszam do czytania.

---

*Peter*

- Miło cię w końcu spotkać Flash - powiedziałem, a on natychmiast zerwał się z łóżka rozglądając się dookoła. Nie wpadł na to, żeby zajrzeć na sufit, skąd przyglądałem mu się z rozbawieniem. Stanął przyjmując pozycje obronną, obracając głową to w jedna to w drugą stronę. Przez słuchawkę usłyszałem jak MJ i Ned wybuchają śmiechem.

Wyszedł powoli na środek pokoju, co nie było zbyt dobrą taktyką. Powoli spuściłem się na pajęczynie wisząc za nim, tak żeby nasze głowy były na tym samym poziomie.

- Witaj Spider-Manie - szepnąłem mu do ucha, po czym szybko wróciłem na sufit. MJ i Ned zaczęli śmiać się tak głośno, że zdecydowali się wyciszyć swoje mikrofony, żeby nie wydać mojego położenia.  Flash podskoczył i odwrócił się uderzając w powietrze. Znowu zaczął się rozglądać dookoła, ale nikogo nie zobaczył, więc zdezorientowany uderzył jeszcze parę razy. To dało mi okazje, żeby znowu pojawić się za nim. - Tutaj jestem - znowu szepnąłem mu do ucha i szybko wróciłem na sufit. Nie widząc nikogo dookoła zaczął wpadać w panikę.

- Musisz wiedzieć, że jestem Spider-Manem! Mogę cię z łatwością pokonać. Pokaż się! - zawołał próbując brzmieć na spokojnego i opanowanego. Ponownie zawisłem za jego plecami.

- Ale jeśli to ty jesteś Spider-Manem... - Znowu się odwrócił i znowu ja byłem szybszy. W końcu spojrzał na sufit, ale było już za późno. Wylądowałem bezszelestnie za jego plecami. Mogłem sobie tylko wyobrażać jak Ned i MJ umierają teraz ze śmiechu, ale sam starałem się zachować powagę. Przynajmniej na razie. -...to kim jestem ja? - dokończyłem opierając się nonszalancko o ścianę.

Odwrócił się w moją stronę z przerażeniem w oczach. Kiedy zorientował się kim jestem, jego oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej. Nie mogłem już dłużej wytrzymać i wybuchnąłem głośnym śmiechem.

- Ochhh okej, już dobrze. Jestem spokojny - powiedziałem po dłuższej chwili, próbując się uspokoić. Rozejrzałem się po pokoju i zauważyłem plakat. - Co my tu mamy? Piłka nożna? Czyżbyś grał? Nie no żartuje, doskonale wiem, że grasz. Dużo już o tobie wiem - powiedziałem chodząc po pokoju i przyglądając się wszystkiemu. Znalazłem okulary przeciwsłoneczne i kapelusz, które od razu założyłem. Był to plażowy słomkowy kapelusz. Nie miałem pojęcia co robi w pokoju Flasha, ale idealnie pasował do absurdu całej tej sytuacji. Usiadłem na krześle obrotowym tyłem do niego.

- S-spider-Man? - powiedział piskliwym tonem, wyglądając jakby zaraz miał popuścić ze strachu. Obróciłem się w jego stronę, zsuwając okulary z nosa i patrząc na niego badawczo sponad szkieł.

- To nie ty się tak nazywasz? - zapytałem poważnym tonem. Przełknął ślinę. Ponownie zacząłem się śmiać. - Żartuję, żartuję - powiedziałem podnosząc ręce w obronnym geście, niemal dusząc się ze śmiechu. Chyba w końcu dotarło do niego co się dzieje, bo zaczął bełkotać coś nieskładnie.

- O boże, jesteś Spider-Manem. Cholera. A ja... a ja ukradłem... nie chciałem naprawdę, to tylko... serio cię lubię. Jesteś dla mnie idolem, naprawdę nie chciałem, tylko moi rodzice... i musiałem znaleźć jakąś wymówkę... byłem pijany i... to była pierwsza wymówka o której pomyślałem... przepraszam. Zrobisz mi krzywdę? Na pewno... Przepraszam, proszę... chociaż w sumie, zasługuje na to... Zrób to. T-tak zrób.

Zdjąłem kapelusz i okulary, odkładając je tam gdzie leżały i podszedłem do niego, żeby go uspokoić, ale zaczął krzyczeć siadając na ziemi i chowając głowę pomiędzy kolanami, które przyciągnął do klatki piersiowej. - Proszę nie! Przepraszam Pana naprawdę. Proszę mnie nie krzywdzić - nie zdążyłem mu nawet odpowiedzieć, kiedy usłyszałem czyjeś kroki na schodach. Wskoczyłem szybko na sufit.

Ugh wrong number (tłumaczenie PL) //W TRAKCIE KOREKTY//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz