Lekcje

105 3 0
                                    

Następnego ranka, Arthemis po szoku jakim było dla niej pobudka zgotowana przez Rose, zdołała się jakoś zwlec z łóżka.

Na sąsiednim łóżku podobnie zaspana i rozeźlona Lily, śledziła wzrokiem kuzynkę jakby obmyślała jakiś wyjątkowo paskudny plan zemsty.

Jednak Rose nie wyglądała na zbyt tym przejętą. Biegała po pokoju szczebiocząc radośnie o nowych lekcjach, planach zajęć oraz jej nadziejach czego będą się uczyć. Była już kompletnie ubrana, jednak cały czas słysząc jej paplaninę jak upartą muchę bzyczącą nad głową, Arthemis miała poważne kłopoty ze skoncentrowaniem się i odnalezieniem swoich ciuchów.

- Silencio! – krzyknęła w końcu, celując różdżką w zdumioną dziewczynę.

Rose otwierała usta, z których nie wydobywał się żaden dźwięk. Zmarszczyła nos w zamyśleniu.

- Dzięki ci- szepnęła Lily, gramoląc się z łóżka. – Musisz mnie tego nauczyć.

Nie wydawała się zbytnio przejęta tym, że Arthemis właśnie dosłownie pozbawiła głosu jej kuzynkę. Natomiast Arthemis ze zdziwieniem spojrzała na różdżkę w swoich rękach, a potem na Rose, która wymachiwała rękami chcąc zwrócić na siebie ich uwagę.

- Rosie, przepraszam- wyjąkała,- zrobiłam to odruchowo...

Rose machnęła lekceważąco ręką, a potem wskazała na swoje gardło.

- Ach, tak...- zreflektowała się Arthemis. - Finite!

- Wow... - zaczęła od razu Rose- umiesz zaklęcia z piątego poziomu!

- Co? Ach... wiesz dużo ćwiczę- powiedziała Arthemis i odwróciła się by odnaleźć swoje szaty.

- A co jeszcze umiesz? Bo wiesz a ba razie przerobiłam Standardową księgę zaklęć stopień 4 i większość mi wychodzi...- kontynuowała swój wywód Rose, chociaż nikt już jej nie słuchał.

Po kilkunastu minutach Lily nachyliła się do Arthemis i szepnęła:

- Możesz zrobić to jeszcze raz?




Albus siedział przy stole Gryfonów z Jeremym Parksem i Leo Dawlishem, kolegami z roku, gdy do Sali weszły jego siostra i kuzynka z Arthemis North. Może mu się tylko wydawało, ale ta ostatnia zrobiła się nagle przeraźliwie blada.

Kiedy Arthemis przekroczyła próg Wielkiej Sali jej blokada po prostu runęła. W porównaniu z tym co się działo wczoraj w Pokoju Wspólnym Gryfonów, tamto było niczym. Setki emocji uczniów Hogwartu pomknęły w jej kierunku niczym zaklęcia oszałamiające i miały podobny skutek. Przez chwilę nie była zdolna do jakiejkolwiek reakcji.

Jednak potem nieświadomie wbiła sobie paznokcie w dłoń z taką siłą, że małe półksiężyce wypełniły się krwią. Ale czasami ból pomagał, otrzeźwiał. Cegiełka po cegiełce utworzyła w umyśle mur. Następnie dokładnie sprawdziła, żeby nie miał żadnej, najmniejszej nawet szczeliny. Odetchnęła.

Na szczęście to, co dla Arthemis trwało całą wieczność w rzeczywistości nie zostało w ogóle zauważone. Przez tę krótką chwilę dziewczyny zdążyły odejść tylko na kilka kroków. Szybko je dogoniła.

Lily pożegnała się i poszła usiąść z koleżankami, a Rose i Arthemis usiadły koło Albusa.

- Nic ci nie jest- zapytał Albus patrząc na nią zielonymi oczami zza okularów.- Trochę zbladłaś.

Przez milisekundę Arthemis zastanawiała się czy mówi do niej.

- Och, wszystko w porządku. Tylko mnie to wszystko trochę oszołomiło- powiedziała szybko.

Elita Hogwartu: Następne pokolenie. TOM 1: Lustrzany pokójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz