Skrzydło Szpitalne

74 3 0
                                    

Arthemis się z nim zgadzała.

Najgorsze było milczenie, które wbijało się w nich jak zaklęcia obezwładniające, gdy zostali sprowadzeni po schodach. Gdy już byli na korytarzu, profesor Forsythe spojrzał na Arthemis, wyczekująco. Wiedziała o co mu chodzi. Chciał z nią porozmawiać. Skinęła głową. Usatysfakcjonowany odszedł.

- Porozmawiam sobie z wami później – powiedział ostro Neville, patrząc na nich z naganą.

- Zostaw to mnie – rzekł cicho Harry, klepiąc go po ramieniu.

- Właśnie, Neville. Poradzimy sobie z nimi – dodała zbyt spokojnym głosem Ginny.

Arthemis słyszała jak Albus głośno przełknął ślinę.

- No, dobra – mruknął profesor i powoli zaczął się oddalać korytarzem.

Arthemis właśnie stwierdziła, że chętnie oddałaby życie za Albusa. Nie miałaby z tym najmniejszych problemów. Ale pewne sytuacje przerastały więzy przyjaźni. To była jedna z nich.

- Ja, muszę... - powiedziała szybko.

- Stój tu – przerwał jej pan Potter, wskazując palcem miejsce, w którym stała.

Arthemis zatrzymała się jakby wrosła w ziemię. Państwo Potter wpatrywali się w nich, milcząc, co było znacznie, znacznie gorsze od krzyków. Arthemis miała ochotę nawet przestać oddychać, żeby za bardzo nie zwracać na siebie uwagi.

Ginny Potter nagle powiedziała:

- Do diabła z tym - i gwałtownie ich uściskała. – Tak się cieszę, że nic wam nie jest – szepnęła. 

Arthemis zrobiło się bardzo miło. Pani Potter ślicznie pachniała. Łagodnie i kobieco. Pocałowała w policzek najpierw Albusa, potem Arthemis i puściła ich. Albus patrzył na nią, a na jego twarzy odmalował się głęboki szok. Nie miał takiego wyrazu twarzy nawet, gdy zobaczył w lustrze Medeę.

- Nie... nie jesteście źli? – wyjąkał.

- Jesteśmy – powiedział Harry, a na jego twarzy zakwitł szeroki uśmiech. – Jesteśmy wściekli jak diabli.

Albus patrzył na nich skonsternowany.

- Ale przecież... - chyba nie mieściło mu się to w głowie.

- Zrobiliście coś głupiego i niebezpiecznego, ale w dobrej sprawie – powiedział Harry.

- I pomyśleć, że miałam pretensję do swojej matki, za każdym razem, gdy mówiła, że coś jest zbyt niebezpieczne dla mnie – powiedziała Ginny. – A przecież robiliśmy o wiele gorsze rzeczy – mruknęła do Harry'ego.

- My też kiedyś chodziliśmy do tej szkoły i robiliśmy głupie rzeczy – dodał Harry, uspokajająco. 

Albus zmarszczył brwi i wziął się pod boki.

- Ale za każdym razem, gdy na Jamesa przychodzą skargi, robicie mu awantury!

- Dla zasady – odparła Ginny, wzruszając ramionami. – On o tym z resztą dobrze wie. Jak widzisz nasze krzyki nie dają żadnych efektów...

- Jednak – powiedział Harry i przestał się uśmiechać. – Wolałbym, żeby to nie weszło wam w nawyk.

- Żartujesz?! – krzyknął Albus. – Już nigdy więcej nie spojrzę w żadne lustro!

- To może dać ciekawe efekty – powiedziała Ginny, patrząc na jego bujną czuprynę.

- Swoją drogę ciekawe ile jeszcze takich sekretów kryje Hogwart – mruknął Harry. – Bazyliszek, teraz to... Pełno tu ukrytych komnat...

Elita Hogwartu: Następne pokolenie. TOM 1: Lustrzany pokójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz