1

6.2K 40 3
                                    

Pov. Amy

Kolejny chory dzień...a bardziej poranek.
Kolejna noc w tym burdelu... Tak dobrze słyszeliście. Pracuje w burdelu. Tylko nie myślcie, że z własnej woli. Może opowiem wam od początku jak to się stało.

Nazywam się Amy Rossi,mam 19 lat.
Blond włosy do pasa, niebieskie oczy. Jestem dość szczupła, nawet trochę za bardzo. Około 169 cm wzrostu. Pochodzę z bogatej "rodziny" cóż. Byłam przez nich adoptowana,jak miałam 11 lat. Moja biologiczna mama była siostrą mojego aktualnego ojca Markusa.

Skoro pochodzę z bogatej rodziny to czemu się sprzedaje ? Markus stwierdził, że to moja wina, że mama nie żyje. I do niczego się innego nie nadaje, niż do puszczania się. Wiele razy doświadczyłam przemocy w "rodzinie" psychicznej jak i fizycznej.

No to w skrócie to tyle. Chyba ?...

Powoli wstaje z łóżka i zakładam swój czarny satynowy szlafrok. Powolnym krokiem kieruje się do gabinetu szefowej. Po kilku minutach stoję pod drzwiami. Lekko pukam po czym słyszę ciche proszę. Powoli otwieram drzwi i wchodzę zamykając je.

Spoglądam na Sabrine siedząca za biurkiem. Sabi ma 30 lat, czarne włosy zaplecione w warkocz oraz  zielone oczy. Ubrana jest w czerwoną sukienkę oraz czarne szpilki.

- Och Amy... Siadaj kochana- mówi uśmiechając się. Powoli podchodzę do biurka i siadam na fotelu. Spoglądam na nią i dopiero teraz zauważam chłopaka siedzącego obok jej nóg. Szczerze nie dziwi mnie ten widok.

- Sabi potrzebuje wypłaty i to na teraz - mówię niepewnie spoglądając na nią. Nagle uśmiech z jej twarzy znika.

- Amy, chciałabym, ale nie mogę. Jeśli - tu jej przerywam.

- Wiem, kiedy Markus się dowie to będzie tragedia. Sabi zrozum mam już dość sprzedawania się. Chce w końcu uciec od nich, sama wiesz jak to wygląda. Mam po prostu tego dość. Muszę w końcu uciec od nich. - mówię lekko się uśmiechając.

Sabi tylko wzdycha i spogląda na mnie smutnym wzrokiem.

- Znam Twoją sytuację, ale dokąd pójdziesz ?- pyta

- Do babci... Mieszka w górach- odpowiadam.

- Amy czy Ty oszalałaś ?! Chcesz uciec ponad 400 kilometrów?- niemalże krzyczy na mnie.

- A co mam innego zrobić ? Dalej być poniżana u Markusa ? Dalej sprzedawać się za hajs ? - pytam lekko zła.

Wiem, że ucieczka 400km jest wyzwaniem i to nie małym, ale do cholery mam prawo do normalnego życia.

Sabi tylko patrzy na mnie, milcząc

- Dobra, jakoś sobie poradzę. Do kiedyś Sabi - mówię lekko się uśmiechając. Wstaje z fotela i wychodzę z jej gabinetu.

***

Po kilku minutach stoję na przystanku, czekam na autobus do "domu". Ciężko wzdycham i wyjmuje telefon z tylniej kieszeni spodki. Włączam go i spoglądam na tapetę mała ja i uśmiechnięta mama. Lekko uśmiecham się na ten widok. Odblokowuje urządzenie i wchodzę w kontakty szukając numeru babci. Po czym dzwonię do niej.

- Halo?- odpowiada od razu.

- Część babciu - odpowiadam.

- Matko boska Amy słoneczko- mówi szczęśliwa.

- Tak jak babciu- uśmiecham się na jej określenie mnie.- Babciu dalej mieszkasz w górach ? - pytam niepewnie.

- Tak... A coś się stało dziecko?- pyta a po jej głosie czuje, że się zmartwiła.

SadystaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz