Kamila podjechała pod dom Elżbiety i Wojciecha. Było już dawno ciemno, a na dworze nie paliły się żadne światła. Bała się, że chłopaka nie ma w domu. Wysiadła z samochodu i zadzwoniła dzwonkiem. Po kilku minutach drzwi otworzył syn Pani Elżbiety.
Od razu zaczął podejrzliwie rozglądać się po okolicy. - Byliśmy umówieni?- Nie. Obiecywałam Elżbiecie, że ją odwiedzę. Wracam ze spotkania i postanowiłam wstąpić.
Chłopak otworzył szerzej drzwi, zapraszając ją do środka. Jego krótkie, ciemne włosy były jeszcze mokre, co świadczyło o tym, że nie miał w planach nigdzie wychodzić.
- Mama jest wciąż w sanatorium. - Oznajmił i nalał sobie alkoholu do szklanki.- W takim razie, powiedz w jakim. Chętnie ją odwiedzę. Moje dzieci dopytują się o babcię.
- Twoje dzieci? - Zaśmiał się. - Ty przecież jesteś lesbijką.
- I co z tego? Wyobraź sobie, że mogę, jako kobieta mieć dzieci i nie potrzebuje do tego mężczyzny.
Zmierzył ją wzrokiem i usiadł na kanapie, zakładając nogę na nogę.
- Niech ci będzie.... Moja mama po tym wszystkim potrzebuje spokoju. Jak tylko wróci do formy, powiadomię cię.- Niestety, na to już się nie nabiorę. Podaj mi jej adres.
- Nie. I przestań się tak rządzić. Podobno mój ojciec wystarczająco cię wielbił. - Wypił swój alkohol i poszedł dolać sobie kolejny.
- Może dlatego, że jestem dobra w tym co robię?
- Teraz też firma prosperuje, a ciebie w niej nie ma. - Usiadł ponownie na kanapie, ściągnął krzyżyk z szyi i go otworzył, rozsypując biały proszek na stolik. - Chcesz? - Zapytał, dzieląc go złotą kartą płatniczą.
- Nie, dziękuję. - Kamila wciąż stała w tym samym miejscu, co chwila rozglądając się dookoła w poszukiwaniu innych osób. - Tak ciężko ci było w... Gdzie ty w ogóle tyle czasu spędziłeś?
- Różnie. Większość w Stanach.
- Tak źle ci tam było? Czyżbyś był beznadziejny w tworzeniu muzyki?
- Waż słowa.... - Wciągnął jedną dziurką i po chwili druga.
Kamila widząc, że wyprowadzą go z równowagi postanowiła pociągnąć temat. - Mam kolegę, jest dobry w szukaniu różnych ludzi. Powiedz mi. Jak to jest, że nic nie znalazł na twój temat. I to w całym internecie?
- Źle szukał.
- A może ty nie istniejesz? Amadeus? Może po prostu Cezary?
Pamiętasz swoje imię? Czy jednak jest inne...ponownie.Mężczyzna kipiał że złości. Wypił cały alkohol i wstał z kanapy. - Mylisz się.
- Chyba jednak nie. Ale... - Machnęła na niego ręką. - Kompletnie mnie nie interesujesz. Potrzebuję wiedzieć, gdzie jest Elżbieta.
- Nie powiem ci. Nigdy się nie dowiesz. - Podszedł bliżej. - Czas na ciebie.
- Dlaczego tak się denerwujesz? - Wycofała się ostrożnie i poszła do kuchni nalać sobie wody. Wolała utrzymać odpowiedni dystans w stosunku do mężczyzny. - Sam tutaj mieszkasz?
- Tak. - Odpowiedział dziwnie patrząc na Kamilę. - Kazałem ci stąd iść.
- Zaraz.... Twoi rodzice chcieli sprzedać ten dom, wiedziałeś? Chcieli coś mniejszego. Nawet gdy ja tutaj mieszkałam, to bym za duży.
- Ty tutaj mieszkałaś? - Zapytał zaskoczony
- Oczywiście. Mówili do mnie nawet nasze dziecko, czasami córciu. A do ciebie jak mówili?
Mężczyzna zacisnął pięści i podszedł bliżej swojej rozmówczyni.
- Wypierdalaj! Już!Kamila nawet nie drgnęła. - Myślisz, że nie wiem, co jest w prawdziwym testamencie? Myślisz, że nie wiem, że nawet słowem nie wspomniał ojciec o tobie?
- Bzdury! Gówno wiesz! Oni mną gardzili!
- Chyba ty nimi. - Zaśmiała się.
- Nie! Wyjechałem, żeby zaimponować ojcu, że mogę dać sobie radę sam.
- I nie wyszło. - Powiedziała obojętnie.
- Nic nie rozumiesz....
- Oświeć mnie w takim razie.
- Ojciec chciał, żebym przejął po nim firmę. Nagle pojawiasz się ty, idealny pracownik a temat mojej pracy i przygotowania do przejęcia firmy się zamyka. To wszystko przez ciebie!
- Więc uciekłeś?
- Co?! Nie! - Krzyczał zagubiony. - Liczyłem, że będą się martwić, że jak zadzwonię, to będą ciekawi co robię, że będą się martwić. A ich kompletnie nie interesowało to, czym się zajmuje. Mówili że to głupota i kazali wracać. Miałem zaczynać od początku, jako zwykły, szary pracownik.
- Czyli jak każdy dobry dyrektor....
- Nigdy nie pojmiesz tego, przez co przeszedłem
Kamila zaczęła się śmiać. Nie chciało się jej tłumaczyć, że miał świetnych rodziców a ona nie, że miał pieniądze, a ona musiała sama na wszystko zarobić. - Na pewno... - Odwróciła się tyłem do mężczyzny i skierowała do wyjścia.
- Pójdziesz siedzieć. - Chwyciła za klamkę. Chciała otworzyć drzwi, gdy poczuła uderzenie w tył głowy, ogromny ból i ciemność.