- No dzień dobry Pani Prezes. - Przywitała z uśmiechem Kamilę.
- Nieźle wyglądasz. - Klepnęła ją w tyłek, gdy podeszła do ekspresu.
Miała dziś na sobie granatowy garnitur i białą koszulę, z lekko niebieskimi guzikami. - Seksownie....- Fuj...mamo. - Zasłonił oczy Mateusz.
- Z tobą młody człowieku porozmawiamy później. Wiem o twoich jedynkach!
- Ale mamo....
- Później.
- Z czego? - Zapytała Kamila.
- Z geografii. Ostatni sprawdzian...ze skali.
- W weekend usiądziemy. - Oznajmiła młodemu. - Nie krzycz. Nie zawsze musi mieć same piątki. - Szepnęła Basi na ucho i pocałowała w szyję.
- Gotowa? Jedziesz zaraz?
- Wypiję kawę i jadę. Wrócę jutro, albo pojutrze.
Basia podeszła i chwyciła Kamilę za buzię. - Skarbie, ja wiem, że masz dużo do roboty. Ty się nami nie przejmuj. Mama wszystko wie, powiedziała, że mi pomoże, z resztą tato też mówił, że już będzie rezygnował z pracy w tartaku bo mu ciężko i teraz tylko przyucza nowych ludzi, żeby nie zostawić kumpla na lodzie. Damy sobie radę.
- Ja wiem, tylko ja na prawdę nie chcę przegapić czegoś nowego u Alicji.
- Niestety, jest już w takim okresie, że będzie co chwilę robić nowe rzeczy. Ale mamy aparaty i będziemy na bierząco. Przypilnuj firmy. Na pewno jest tam burdel, z tego co narzekała Gosia i Sabina.
- Wiem... - Wypiła kilka łyków kawy i spojrzała na chłopców, którzy zajadali się płatkami. - Wy jadacie coś innego?
- No.. - wzruszył ramionami Mateusz.
- Będziecie pomagać mamie?
- A kupisz nam LEGO?
- A umiecie zrobić coś bezinteresownie?
- Umiemy, ale wyszedł nowy zestaw z gwiezdnych wojen.
- Zastanowię się. Jak się mama zgodzi to kupię. A jak już kupię, to na ferie i po sprawdzeniu twoich ocen.
- Ja nie mam ocen. - Wtrącił Filip.
- Wystarczy kochanie, że będziesz grzeczny. - Odpowiedziała mu Kamila.
- Zawsze jestem. - Uśmiechnął się i wypluł kilka kulek.
- Jasne, że jesteś... - Dopiła kawę i wstała od stołu. - Jadę.
- Denerwujesz się. - Stwierdziła Basia po krótkiej obserwacji.
- Jak nigdy....
- Daj spokój. Wracasz do domu. - Zaśmiała się. - Będzie dobrze. - Poklepała ją po ramionach. - Lepszego prezesa firma mieć nie mogła.
- Tak. - Uśmiechnęła się dumnie.
- Jadę. - Pocałowała Basię, Alicję, przybiła piątkę chłopakom i wyszła z domu.
Do firmy dotarła po trzech godzinach. W recepcji została przywitana ogromnym z uśmiechem przez bardzo zaskoczone jej obecnością kobiety.Zatrzymał ją ochroniarz. - Pani Kamilo, dzień dobry. Ja nie mogę Pani wpuścić. Rozkaz prezesa.
- Dzień dobry mój drogi. - Uśmiechnęła się miło. - Zaprowadź mnie do Ryszarda. I nie denerwuj się.- Poklepała młodego mężczyznę po ramieniu. - On nie jest już prezesem. -
Chłopak przywołał więc windę i wjechał na piętro z Kamilą. Zapukał do drzwi Ryszarda, który warknął jedynie "nie teraz".
- Dzięki. Już dam sobie radę, ale zostań. - Otworzyła drzwi i zastała mężczyznę zbierającego dokumenty.
- Ale masz tu burdel... - Podsumowała rozbawiona Kamila.- Ty!? Czego tu chcesz!?
- Ryszardzie, znalazł się prawdziwy testament. - Kamila postawiła swoją torbę na biurku.
- Co!? Jaki prawdziwy. To nie był ten?
- Nie rób ze mnie idiotki. Wiedziałeś, że nie zapisał firmy synowi.
- Ja nic nie wiedziałem! Przysięgam! Przyszedł do mnie prawnik i powiedział, że przejmuję firmę i mogę robić z nią co chcę. Dostałem kontrakt!
Kamila odwróciła się do ochroniarza.
- Przyprowadź mi kadrowca, który zajmuje się szefostwem.- Oczywiście.
- Więc... - Zaczęła Kamila i usiadła na krześle.
- To wszystko było ukartowane. To z Sabiną i Gośką. Tak?
- Oczywiście, że tak.
- Dzień dobry. - Do gabinetu weszła starsza kobieta. - W czym mogę pomóc?
- Pani...?
- Jadwiga.
- Pani Jadwigo. Proszę przygotować wniosek o rozwiązanie kontraktu dla Pana Ryszarda.
- Od dziś - Dodała widząc, jak zakłopotana jest kobietą. - I proszę to zrobić na już.- Decyzją? - Dopytała kobieta.
- Decyzją nowego prezesa. - Odpowiedziała z uśmiechem.
- Ryszardzie.... - Zaczęła, gdy kobieta wyszła z biura. - Zabieraj swoje rzeczy i wypierdalaj. Nie chcę cię tu widzieć.- Ale dlaczego? - zapytał będąc ciągle w szoku. - Przecież ja nie wiedziałem!
- Dlatego, że się nie lubimy. Prawda?
- Pożałujesz...
- Pomóż Panu się spakować i go wyprowadź. - Zwróciła się do ochroniarza. - I dopilnuj, żeby oddał służbowy samochód.
- I czym ja wrócę do domu!? - Krzyczał wściekły Ryszard.
- Tyle lat, na takim stanowisku i ty samochodu nie mogłeś sobie kupić? - Zakpiła z niego Kamila. - Żegnam!