Było popołudnie. Kamila intensywnie pracowała w swoim nowym biurze, ponieważ to stare źle jej się kojarzyło, bo dywan, jaki zażyczył sobie syn Elżbiety był fioletowy.
- Hej. - Zza drzwi wychyliła się Sabina.
- Mogę szefowo? - Zapytała z uśmiechem na twarzy.- Ale szybko, mam dosyć i chce do łóżka...
- Oh... - Usiadła na krześle, zaraz przy biurku. - W takim razie może być w hotelu. - Puściła oczko Kamili. - Też chętnie wybiorę się do łóżka. Powspominamy stare, dobre czasy. Co ty na to?
- Jeśli Dagmara dotrzymuje ci wierności a z tego co mi wiadomo to tak, to jest to cud Boże i powinnaś to docenić.
- No przecież żartuję. - Postukała się w głowę. - Teraz mam tak fantastyczne życie seksualne, że nawet nie myślę o nikim innym.
- Mhm...dziękuję. Po co przyszłaś?
- Chciałam zapytać co słychać, bo o reakcji i płaczu Ryśka trąbi cała firma.
- Dużo pracy, dużo odkręcania i dużo projektów do wdrożenia. Muszę zatrudnić tych, co zwolnili, ale część już ma pracę więc trzeba szukać innych. Muszę zapoznać się ze stanem firmy, zwołać zarząd i powołać dwóch nowych członków. Muszę....
- Dobrze... - Przerwała jej Sabina. - To ty to "muszę" rób, a ja wracam do hotelu. - Wstała i wygładziła bordową sukienkę. - Będziesz jechać w piątek do domu?
- Mam nadzieję, że się wyrobie.
- To zabiorę się z tobą.
- Szofer nie przybędzie?
- Ma jakieś spotkanie w sprawie restauracji.
- Weź sobie samochód Ryśka. Zabrałam mu firmowe auto przecież.
- Mamy dobre ubezpieczenie? Bo wiesz, ja nie jestem dobrym kierowcą.
- Ma. Po prostu je weź i nie zawracaj tyłka Dagmarze, okej?
- Oczywiście. - Odpowiedziała z uśmiechem - Jedziesz do Elżbiety?
- Tak. - Spojrzała na zegarek. - Na szesnastą mam spotkanie z lekarzem. Zbieram się zaraz.
- W takim razie miłej pracy. Widzimy się pewnie w weekend...
- EJ... - Zawróciła ją od drzwi. - Wy nie macie swojego domu?
- No właśnie zastanawiamy się nad budową. Jest piękna działka niedaleko was.
- To jest chore...
- Będziemy jedną, wielką rodziną! - Krzyknęła z rozbawieniem zamykając drzwi za sobą.
Kamila przygotowała dokumenty dla asystentki i wydała jej polecenia na jutro rano. Po godzinie piętnastej wyszła z biura. Pojechała kupić kobiecie kilka rzeczy, o które prosiły pielęgniarki i udała się prosto do szpitala, na oddział wewnętrzny, ponieważ tam skierował ją lekarz przez telefon.
- Dzień dobry. - Przywitała się ze starszą, siwą pielęgniarką. - Ja do....- Pani Kamilo, witam. - Podszedł do niej mężczyzna w białym kitlu. - Na mnie Pani czeka. Zapraszam. - Wskazał ręką gabinet.
- Jak się czuje Elżbieta?
- Nie wiemy do końca, co przyjmowała. Zrobiliśmy jej detoks, podaliśmy dużo leków oczyszczających organizm i czekamy na jego reakcje. To za szybko, żeby stwierdzić czy nie został uszkodzony mózg, lub inne narządy. Jednak jestem dobrej myśli, ponieważ już po dwóch dniach reaguje na polecenia i jest coraz dłużej przytomna.
- Pani Elżbieta była zwolenniczką naturalnej medycyny....
- Tak, wiemy to i szczerze powiedziawszy, dobrze na tym wychodzi. Ma świetne wyniki, jednak leki, jakie dostawała wpływają na mózg i układ nerwowo-ruchowy. Trzeba czasu. Myślę, że za kilka dni będzie większa poprawa.
- Dziękuję. - Wstała i poszła prosto do kobiety. Elżbieta leżała i patrzyła tępo w okno. Kamila gdy tylko to zobaczyła od razu poczuła, że zbiera jej się na płacz. Nie przestawała w myślach wyzywać jej syna za to, co jej zrobił.
Podeszła i pocałowała kobietę w czoło. - Dzień dobry. -
Elżbieta nic nie odpowiedziała, lecz Kamila dostrzegła na jej twarzy lekki uśmiech i kilka łez spływających po jej policzku. Usiadła na krześle i chwyciła ją za rękę. - Pani Elu, będzie dobrze. Teraz ja się Panią zaopiekuje. Za kilka dni zabiorę Panią do domu, do dzieci. Dobrze?Kobieta również i tym razem nie odpowiedziała, tylko ścisnęła mocniej rękę Kamili.