Dagmara z Sabiną przyjechały o ósmej rano. Umówili się, że pojadą na dwa samochody.
Kamila myślała, że tylko one dwie lecą z nimi, nie miała pojęcia, że ludzi będzie więcej.
- Czuje się jak w cholernym Kevinie...- Burknęła Dagmara widząc walizki w salonie i ganiających się chłopców z maskami do nurkowania na głowie.- Jak gdzie? - Zapytała Basia nie rozumiejąc tego, co mówi kobieta.
- Nie ważne. Dziecka nie zapomnij. - Powiedziała i podeszła do ekspresu.
- Kawy kochanie?- Poproszę. - Odpowiedziała Sabina.
- Gdzie Kamila?- Kąpie się.
- Co? Przecież się spóźnimy! - Krzyknęła Dagmara.
- Uspokój się. Nikt, nigdzie się nie spóźni. Miałyśmy mały poślizg rano. - Zaśmiała się a jej policzki przybrały czerwony kolor. - Idę na górę. - Zawstydziła się, czując wypieki na twarzy i uciekła do sypialni.
Lekko zmieszana Dagmara podeszła do Sabiny i mruknęła jej w ucho. - A jak tam twoja owulacja?
Sabina spojrzała na nią spod byka i postukała się w głowę. - Dzieci tu są.
- Dzień dobry! - Do kuchni weszła uradowana Kamila w luźnych jeansach i białej koszulce z dekoltem w serek. - Co tam dziewczyny?
- Widać, że porządnie przeleciana.... - Roześmiała się Dagmara.
- A ty, to co? Twoje pokłady energii nadal duże?
- Dagmara! - Oburzyła się Sabina. - Nie mów, że rozmawiasz...
- Uspokój się kochanie. - Zrobiła maślane oczka i zagryzła dolną wargę. - Nic nie mówiłam.
Kamila pokiwała rozbawiona głową i wyszła pakować walizki do samochodu. Uważała to za bardzo zabawne, jak Sabina ustawiła sobie Dagmarę. Nigdy nie myślała, że znajdzie się ktoś, przy kim Dagmara będzie potulna jak baranek.
- Gotowe! - Krzyknęła w salonie. Po chwili na dole znaleźli się chłopcy.
- Jak tego nie spakujecie w dwie minuty, to zostają w domu. - Wskazała ręką na maski do nurkowania.
Panowie pobiegli do samochodu, a Kamila poszła na górę do Basi i Elżbiety. - Gotowe?- Chyba tak. - Basia zabrała fotelik z Alicją a Elżbieta resztę rzeczy i zabawki.
- Wychodźcie, a ja sprawdzę oka i zamknę dom.
Basia włożyła córkę do samochodu i zapięła Filipa. - Mateusz, wsiadaj! - Krzyknęła gdy chłopak drażnił się z bratem przez szybę.
Dzieci jechały z Kamilą a ona i Elżbieta z Dagmarą i Sabiną.
- Pytała was o coś? - Zapytała, gdy samochody ruszyły w drogę.- Nie.
- Mnie też nie. Obstawiam, że nie ma pojęcia, co się dzieje.
- Będzie śmiesznie. - Skomentowała Basia.
- Będzie zaskoczona. - Odpowiedziała Elżbieta. - A później zła, że to nie ona mogła to zorganizować.
- Myślisz?
- Jestem tego pewna.
- No cóż...raz jeden chciałabym ja coś zrobić.
Kilkanaście minut po godzinie dziewiątej Dagmara z Kamilą zaparkowały samochody na parkingu dla prywatnych gości.
- Ja się ciągle zastanawiam kto za to zapłaci?- Jednak za mało cię przeleciała... - Odpowiedziała jej Dagmara i otworzyła drzwi Elżbiecie.
- Zabawne....
- Z tego, co słyszałam, to twoja pensja została podniesiona dwu,czy trzykrotnie? - Dagmara podeszła do Kamila i przybliżyła usta do jej ucha.
- Po co te nerwy kochanie?- Przestań...
- No co? Zawsze będziesz moim kochaniem. - Puściła jej oczko i poszła odebrać walizkę od Elżbiety.
- Panowie... - Kamila kucnęła przy chłopcach, którzy stali oparci o samochód. - Proszę was teraz, żebyście było grzeczni. Nie lecieliscie jeszcze samolotem, więc słuchajcie co się do was mówi. Dobrze?
- Dobra... - Wystękał Mateusz.
- Pewnie Kama. - Filip poklepał ja po ramieniu. - Idziemy?
- Skarbek mój. - Pocałowała młodszego w czoło i zaprowadziła ich do Elżbiety. - Idziecie z babcią, bo ja biorę walizki.
Kamila zaprowadziła wszystkie walizki na tył samolotu i weszła do środka. - O Jezu... - Stanęła jak wryta widząc, ile osób jest w samolocie.
- Kto ma urodziny? - Zaśmiała się widząc rodziców Basi oraz Gosię z mężem i dziećmi.- Powiedz jej bo mnie skręca! - Krzyczała roześmiana Gosia.
- Ale co? - Zdezorientowana Kamila nie wiedziała, co się dzieje.
- Ty to zawsze musisz wszystko popsuć. - Mruknęła Sabina.
- Przestań! Lepiej teraz, niż jak się dowie w sypialni a my nie będziemy tego widzieć!
Sabina pokiwała głową, przyznając rację Małgorzacie. - Dobra, mów.
- Halo, ja tu jestem! Mogę wiedzieć, co się dzieje?
- Lecimy na urlop... - Zaczęła Basia.
- To wiem kochanie.
- I wziąć ślub.
- Słucham?
- Mówiłam... - Szepnęła Elżbieta.
Basia podeszła bliżej Kamili.
- Chciałaś wziąć ślub.- Ty nie chciałaś.
- Kiedy ostatni raz o tym rozmawiałyśmy, byłam w trakcie pierwszych rozmów z Dagmarą. Nie chciałam, żebyś mi skomplikowała wszystko.
- Aha...
Młoda stewardesa podeszła i przerwała rozmowę. - Proszę usiąść i zapiąć pasy. Za chwilę zbiorem zamówienia na napoje i jedzenie.
Kamila zapięła chłopców i usiadła na siedzeniu, obok Basi.
- Co do picia?- Podwójne whisky poproszę.
- Jesteś zła. - Oznajmiła zrezygnowanym głosem Basia.
- Nie jestem zła. Jestem zaskoczona a nie lubię być zaskakiwana.
- Przepraszam...
Kamila położyła rękę na udzie kobiety i ją pocałowała w skroń. - Nie przepraszaj. Powiesz w końcu gdzie lecimy?
- Hiszpania. Rodzice nie mają paszportów. Dagmara oczywiście naciskała na jakąś kolonię francuska obok Dominikany, ale dwanaście godzin lotu z dzieckiem to byłby horror.
- No tak... Dziękuję. - Jeszcze raz nachyliła się i pocałowała kobietę.
- Kocham cię.- Też cię kocham.