✦◌⋅ ❝ VIII. Urodziny ❞

588 53 26
                                    


✧┈┈┈┈┈┈┈┈┈┈✧

W ciągu dwóch miesięcy lubiłem moją pracę coraz bardziej.
Nasza restauracja miała coraz większe powodzenie - mieliśmy teraz większą liczbę klientów.

Właśnie wyszedłem z tramwaju, a nieopodal widziałem smukłą budowlę Pałacu Kultury wystrzeliwującej w błękitne, bezchmurne niebo.
Był początek maja i było ciepło - lecz w ten przyjemny, a nie dokuczający sposób. Delikatny wiaterek wichrzył moje włosy - jakby na złość, bo przed wyjściem z domu idealnie je uczesałem.

Szedłem prostą ulicą, przechodząc obok różnych lokali. Jedne były dobrą konkurencją dla ''U Zawadzkich'', ale znalazły się też takie, w których Magda Gessler ochoczo rzucałaby talerzami.
Dostrzegłem znajome drzwi i świecący szyld. Wkroczyłem do środka; tym razem było tak ciepło, że nie zostawiłem niczego na wieszaku.

Z lekkim uśmiechem na wargach popatrzyłem na te ceglane ściany, rozjarzone lampki, czy dekoracyjny bluszcz, który piął się po jednej ze ścian. Była też palemka, która spokojnie rosła w doniczce (funfact - palma to nie drzewo, lecz trawa. #JanekBawiIUczy).

Skierowałem się na zaplecze - odstawię tylko torbę, założę fartuch i będę mógł śmigać po kuchni.
Jednak kiedy otworzyłem drzwi, otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia, a buzię lekko rozdziawiłem.

Na stoliku stał mały torcik, z wbitą, płonącą świeczką oraz butelka dobrego szampana wraz z kieliszkami. A obok stołu stali: Zośka z lekkim uśmiechem na twarzy, szeroko uśmiechnięte Anka i Hala oraz Pawełek z głupkowatą miną.
- Wszystkiego najlepszego! - Zawołali głośno. No ta, dziś były moje urodziny. Miałem zamiar zaprosić Tadka i Alka do siebie na skromną kolację, ale tego się nie spodziewałem.

- Wow... - udało mi się wykrztusić.
- Pamiętaliście? Dzięki, to miło - dodałem po chwili, ogarniając się i przybierając szeroki uśmiech pełen radości.

- No jak moglibyśmy nie pamiętać, Biedroneczko? - Prychnął Tadeusz, choć w jego oczach migotały radosne iskierki.
- To urocze, kiedy tak na niego mówisz - Anka posłała bratu pełen słodyczy uśmiech, a Hala zrobiła minę, jakbym zagrażał jej miłosnym planom co do Tadeusza.
On tylko spojrzał na szybko na siostrę spode łba i podniósł ze stołu torebkę prezentową, którą wręczył mi.

- To dla ciebie. Złożyliśmy się wszyscy na to.
- Dzięki - uśmiechnąłem się do niego - Co to może być? Czyżby skarpety? - Zażartowałem.
- Coś lepszego - odparł z powagą Zawadzki. Pawełek patrzył z wyczekiwaniem, kiedy powoli wyjąłem zapakowane pudełko i odwijałem papier prezentowy.

- Ale żeś zapakował - pokręciłem głową z rozbawieniem, mocując się z papierem. W końcu rozpakowałem prezent. Moim oczom ukazało się opakowanie zawierające w środku zestaw ostrych noży dla prawdziwego kucharza.
- Dzięki! - zawołałem z radością.
- Teraz mi już nie podskoczysz, mogę się obronić - zażartowałem, machając przed nosem Zośki pudełkiem z nożami.
Wszyscy się zaśmiali.

- I jak, podoba się? To był mój pomysł - oznajmił z dumą Pawełek.
- No pewnie! - odparłem z radością, po czym przytuliłem każdego. To było takie miłe, że pamiętali o mnie i kupili jeszcze prezent. Byłem im wdzięczny.

- Ale ale, poczekaj jeszcze - zabrał głos Tadeusz - To nie wszystko. Jest coś jeszcze ode mnie.
Wyjął zza pleców niczym jakiś magik paczuszkę, którą mi wręczył.

- Rozpieszczacie mnie - zachichotałem, przyjmując ją i rozpakowując z folii. Była to jakaś tkanina. Rozłożyłem ją i moim oczom ukazał się fartuszek ze wzorem w biedronki.
- Teraz będziesz mnie do końca życia tak nazywać - zaśmiałem się, podchodząc do niego i przytulając go. Jego włosy nadal pachniały jabłkami. Położył dłoń na moich plecach, a ja go lekko poklepałem i oderwałem się, wciąż z uśmiechem na twarzy.

- Noo, teraz czas na balowanie! - zawołał Pawełek, otwierając szampana. Korek wystrzelił w powietrze i wylądował na ziemi.

- Dobra, ale jak ja będę pracować po tym? - Zaśmiałem się.
- Dziś możesz wziąć wolne. Masz urodziny - wyjaśnił czarnowłosy.
- No niech wam będzie. Ale chciałem tylko powiedzieć, że zapraszam was wszystkich do mnie na wieczór. Ciasno będzie, ale na pewno będzie fajnie - zawołałem.

- Mam lepszy pomysł. U mnie będzie na pewno więcej miejsca - odparł znacząco Tadeusz.
- Ja na pewno będę! - oznajmiła Anka.
- I ja - dodała Hala.
- Mnie na pewno nie zabraknie - wtrącił się Pawełek.
- Mogę też zaprosić Alka? - Spytałem.
- Nie widzę problemu - odparł Zawadzki, nalewając szampana do kieliszków.

- Za zdrowie Rudego! - zawołał Pawełek, po czym wszyscy stuknęliśmy się kieliszkami. Wypiłem łyka. Szampan był pyszny, lekko musujący. Postarali się.
Anka i Hala wypiły po jednym kieliszku, po czym poszły do kuchni. Po półgodzinie Pawełek też musiał się zwinąć, on w końcu nie miał wolnego.

Zostałem tylko ja i Zośka. Sączyliśmy powoli szampana, rozmawiając wesoło, choć wkrótce butelka była pusta.
W głowie mi nieco szumiało i byłem rozluźniony, lecz wciąż trzeźwy.
W końcu wybiła dziewiętnasta.

- Chodź. Może ugotujemy jakąś kolację i zrobimy przekąski? - Zaproponowałem.
- Dobry pomysł. Nie wypada tak przyjmować gości bez jedzenia.

𝐖 𝐁𝐋𝐀𝐒𝐊𝐔 𝐒𝐋𝐎𝐍𝐄𝐂𝐙𝐍𝐘𝐂𝐇 𝐃𝐍𝐈.  rudy x zośka modern au ff.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz