✧┈┈┈┈┈┈┈┈┈┈✧1 października, piątek
RudyNazajutrz przyszedłem do pracy również na godzinę dziewiątą.
Na szczęście jednak nie zaspałem, wręcz przeciwnie - pierwszorzędnie się wyspałem, no i jeszcze zjadłem sute śniadanie i poudawałem przed lustrem, że jestem w edicie.
W dobrym humorze dotarłem do drzwi restauracji, które otworzyłem.
Najpierw oczywiście podtrzymałem je zupełnie jak prawdziwy dżentelmen, aby Monia mogła wejść pierwsza.
Ja zrobiłem to zaraz po niej, kierując się na zaplecze.Tak jak wczoraj spotkałem na swojej drodze Zawadzkiego, tyle że teraz już nie był ponury.
Nie odstręczał emanującym od niego chłodem, dzisiaj kąciki jego warg były nieznacznie uniesione do góry, a w oczach skrzyły się delikatne iskierki.- Serwus, Janek. - Przywitał się, przeczesując swoje gęste, szatynowe włosy dłonią.
Miał na sobie prostą, ale schludną, białą koszulę, na wierzchu szarą marynarkę, która tak bardzo mu pasowała.
Chociaż w sumie... jak dla mnie, to wyglądałby dobrze także w zwykłym dresie czy nawet w łachmanach, albo bez nich.
Boże nie, to nie tak miało zabrzmieć, zmieszałem się przez te myśli. Nawet nie wiem, skąd się wzięły.- Hej! - Uśmiechnąłem się szeroko, machając mu pomimo tego, że stał dosłownie przede mną.
- Mam nadzieję, że tym razem zjadłeś śniadanie. Wolałbym nie przenosić cię ponownie na kanapę, bo całkiem ciężki jesteś, księżniczko - podjął. jego jasno-błękitne oczy były teraz mniej chłodne niż zazwyczaj, co mnie ucieszyło.
Pamiętałem, jaki wczoraj był troskliwy w stosunku do mnie, kiedy zasłabłem. Zawadzki był osobą, która lubiła mnie zaskakiwać - niby taki dumny, wyniosły i zimny jak piękna, marmurowa rzeźba, a jednak miał swoją drugą, cieplejszą stronę.
Pierwszy raz przekonałem się o tym, jeszcze kiedy nasze stosunki nie należały do najlepszych.
Wspominałem jego łagodny, stonowany głos i stanowczy, lecz delikatny dotyk chłodnej dłoni na moim nadgarstku, kiedy z precyzją opatrywał moją ranę od noża.
Wczoraj też się o tym przekonałem. Przypomniały mi się jego silne ręce, w których objęciach mnie podniósł, jego duże, ciepłe i pachnące wodą kolońską ramiona, oddech muskający moją wrażliwą szyję i wypisujący na niej słowa, czy też przystojną twarz będącą oddaloną od mojej o zaledwie kilka centymetrów.Tak, tylko kilka centymetrów dzieliło mnie od jego oczu błyszczących niby odłamki lodu, prostego nosa i kształtnych, miękkich warg oraz łabędziej szyi.
Zadziwiające było to, że uroda Zośki była delikatnie kobieca, jak i męska jednocześnie. Gładkość i delikatność łączyła się z pociągłością i ostrością, co było takie pociągające...
Jezu, nie. Boże, wybacz mi, to nie tak! Tadeusz to mój drugi najlepszy przyjaciel! Może i jest cholernie przystojny, ale to jednak mój druh. Oczywiście że nie myślę o nim w ten sposób. Zresztą mężczyźni nawet mnie nie pociągają, pomyślałem stanowczo.Mimo tego, gdzieś z tyłu głowy miałem wizję wczoraj: Tadeusz leży na mnie, obejmuje mnie swoim szczupłym, ale silnym ramieniem. Twarz wtula w moją szyję. Czuję jego ciepło i charakterystyczny, jabłkowy zapach włosów, a kiedy podnosi swoją głowę, jego usta i nos ocierają się o moją szyję, przez co przechodzi mnie niespodziewana, ale przyjemna fala dreszczy.
Stop. Mam przecież cudowną, kochającą dziewczynę. Całe szczęście, kiedy myślę o mojej ślicznej Moni, dziwne myśli odchodzą w kąt, bo Przecież jestem hetero.
- Oczywiście, choć takiego smacznego tościka to bym zjadł ponownie, mój drogi Tadi - wyszczerzyłem się, poprawiając kołnierzyk mojej czarnej koszuli.
Tymczasem Monia zerkała to na mnie, to na Tadeusza, z coraz bardziej zdezorientowaną i nieufną miną.
- Czy mogę spytać, o co w tym wszystkim chodzi? - Zapytała oschle. Tadeusz zaśmiał się jedynie krótko i dźwięcznie, oparł swój bark o ścianę i zaczął mówić:
- Ach nic, po prostu twój kochany chłopak zasłabł wczoraj, bo nikt nie zatroszczył się o to, czy zjadł cokolwiek rano - wyjaśnił, spoglądając na Marynę znacząco, ona w odpowiedzi jedynie zacisnęła usta w wąską kreskę. - Ale spokojna głowa, ja się nim zająłem i przyrządziłem mu późne śniadanko. Nie masz się o co martwić, spodobało mu się. Co prawda zaniepokoiłem się, kiedy tak upadł mi prosto w ramiona, ale szybko go odratowałem - mówił powoli, przeciągając każdą sylabę, na końcu zaś przygryzł wargę i skwitował wypowiedź nonszalanckim uśmieszkiem skierowanym do Moni.
![](https://img.wattpad.com/cover/305776963-288-k508915.jpg)
CZYTASZ
𝐖 𝐁𝐋𝐀𝐒𝐊𝐔 𝐒𝐋𝐎𝐍𝐄𝐂𝐙𝐍𝐘𝐂𝐇 𝐃𝐍𝐈. rudy x zośka modern au ff.
أدب الهواة''- Wiesz co, ja chyba jednak wrócę do środka po kurtkę albo przynajmniej bluzę, zimno jest - mruknął Zawadzki po tym, jak wyszliśmy z jego domu i przeszliśmy kawałek. - Nie gadaj głupot, gorąco jest! - wykrzyknąłem. - Sam jesteś gorą... A z re...