✦◌⋅ XXIII. Monopoly, pierogi, słodki kotek i przystojny problem.

340 25 126
                                    

✧┈┈┈┈┈┈┈┈┈┈✧

Zośka

 — No to co? Zapierdalaj na strych i zaczynamy zabawę! Maciek zaciera ręce i popycha Janka. Żałuję, że Rudy powiedział mu, że na strychu trzyma gry planszowe. Widząc dzikie spojrzenie Aleksego żądnego zwycięstwa, boję się o swoje życie. 

Wraz z chwilą, w której Janek powrócił do salonu, dźwigając kartonowe pudełka z grami w środku, rozpoczął się "wieczór planszówek", jak to sam określił Alek. 

Na pierwszy ogień poszło UNO, tak na rozgrzewkę. 

Na początku gra szła gładko i przyjemnie, aż do momentu dobrze znanego każdemu, kto kiedykolwiek grał w tą grę. 

 — Plus dwa!  — Oznajmił zadowolony z siebie Pawełek, kładąc kartę na stos. 

 — Obraniam  — odparł szybko Alek, który wyjął taką samą kartę.
Teraz nadeszła kolej na Basię, która w milczeniu, ale i z uśmiechem satysfakcji wyjmuje plus cztery.
Hala siedząca obok niej też odpiera atak plus dwójką. Tak samo jak i Ania, która ryczy z uciechy. 
Napięcie rośnie, wszyscy z szybko bijącymi sercami obserwują kolejne ruchy. 

Teraz kolej na Janka. Japierdole, nie wierzę, że on wyjdzie z tego bez dobierania.
 A jednak... plus dwa pojawia się na stosiku.

Wszystkie spojrzenia lądują na mnie. Przełykam głośno ślinę. Nie przejmuję się zbytnio wygranymi ani przegranymi, bo to tylko a jednak czuję autentyczny stres. Przeglądam swoją talię i już czuję w gardle gorycz, kiedy widzę ją, jak kryje się za jakąś zieloną szóstką i niebieską dziewiątką. Piękna, boska +4, która zeszła do mnie chyba z  samego nieba. 
Z lubością patrzę Pawełkowi prosto w oczy, kiedy stawiam ją na stosie.
Widzę, jak na jego twarzy maluje się coraz większy ból i załamanie.  

 — I co teraz??  — Prycham z zadowoleniem. No dawaj, dobieraj te osiemnaście kart, cwaniaczku. 

 — Daj mi spokój  — burczy z naburmuszoną miną.

 — Teraz spokój, spokój kurwa?

 — Wypierdalaj.

 — Wypierdalaj? Wypierdalaj? Dajesz, bierz  osiemnaście kart, kurwiszonie.

Załamał się i rzucił okazałym wachlarzem swych kart, które dramatycznie rozsypały się po podłodze, a potem zamknął się w toalecie. Łatwo z takimi jak on.

Kiedy już ochłonął i do nas wrócił, postanowiliśmy zagrać w Państwa i Miasta. Jednak po kilku rundach, w których wszyscy pisali w rubryczce "słowa" wyszukane przekleństwa, a w "imionach" imiona takie jak Kutafilda czy Mściwój, miałem dość i zarządziłem przerwę. Na wódę.
 Potem zaczęliśmy z grubej rury: Monopoly. 
Gra, która niszczy ludziom życia i relacje. 

Zostałem wybrany na bankiera, bo "jesteś taki spokojny i w ogóle można powierzyć ci hajs". Ha, to się jeszcze okaże. To ja jestem przecież synem mafiozy. 

Wszyscy, pomimo późnej pory tryskaliśmy energią, napędzani chęcią odniesienia zwycięstwa. Choć kto wie, ile potrwa ta gra...
Rozdałem wszystkim po równo papierowych pieniędzy i wszystko się zaczęło. 

Anka była kimś w rodzaju krzykliwego komentatora, który wydzierał się po każdym ruchu pionka czy zakupie. Oprócz tego ona i Hala stanowiły "tą słodziutką parę". Co chwila tuliły się do siebie i pożyczały wzajemnie pieniądze, choć to było wbrew regułom gry (Basia była w stanie przedzawałowym, kiedy to widziała). 
Ale nic nie trwa wiecznie...

— JAK MOGŁAŚ MI TO ZROBIĆ??! ZDRADZIŁAŚ MNIE!

— Ale Aniu... ja tylko kupiłam kartę w takim samym kolorze, który ty masz...

𝐖 𝐁𝐋𝐀𝐒𝐊𝐔 𝐒𝐋𝐎𝐍𝐄𝐂𝐙𝐍𝐘𝐂𝐇 𝐃𝐍𝐈.  rudy x zośka modern au ff.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz