21

911 100 62
                                    

Wszystko powoli powróciło do normy, a Han ponownie zaczął stawiać się u stolarza, u którego pracował. Wszyscy odetchnęli z ulgą, wracając do dobrze im znanej codzienności. Mogli się wreszcie uspokoić i przestać martwić, skupiając się na przeżywaniu wspólnie miłych chwil.

Tego dnia do domu pierwszy wrócił Minho, dlatego postanowił przygotować dla nich wszystkich obiad. Zerknął za okno, zauważając, że powoli ubywało śniegu, którego zaspy otaczały ich podwórko. Powoli zbliżała się wiosna. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem i skupił się na gotowaniu, stawiając tego dnia na gulasz.

W jego głowie kłębiły się myśli odnośnie Jisunga, który ostatnimi czasy nie dawał mu spokoju. Nieustannie o nim myślał, mimo że próbował zająć się czymś inny. Gdy młodszy był w pobliżu, nawet jego wzrok wodził za nim. Był zupełnie bezsilny wobec tych zachowań, nie mógł się powstrzymać.

Oczywiście poza tymi pozytywnymi myślami pojawiały się również te negatywne, które hamowały jego uczucia wobec Hana. Chłopak nie był z ich świata. Jasne, spędził w nim już sporo czasu, jednak to niczego nie zmieniało. Mógł zniknąć w każdej chwili, wrócić do siebie i opuścić ich. Nie powinien był przywiązywać się do niego.

Zagryzł boleśnie dolną wargę na samą myśl o odejściu Jisunga. Poczuł nieprzyjemne ukłucie w sercu, ale musiał przyznać, że było to bardzo możliwe. Ba, dla niego to było wręcz oczywiste, że dwudziestodwulatek któregoś dnia stwierdzi, że chce wrócić do siebie i znajdzie sposób, by to zrobić. I może Minho był samolubny, ale nie chciał żeby młodszy odszedł.

— Przestań. — mruknął do samego siebie.

Ponownie skupił się na obiedzie, który dokończył. Zajęło mu to około godziny, dlatego do domu zdążył wrócić zmęczony piegus, który od razu usiadł przy stole. Wyglądał na wyjątkowo zmarnowanego, więc Minho nałożył mu porcję jedzenia i podsunął ją bratu pod nos.

— Zmęczony? — uśmiechnął się lekko w jego kierunku.

— Nawet nie wiesz jak bardzo. — westchnął zrezygnowany Lix, po czym cicho podziękował i zajął się jedzeniem.

Rozbawiony Minho pokręcił głową i również nałożył sobie porcję, by zjeść razem z bratem. Jego oczy zaś co chwilę kierowały się w stronę okna oraz drzwi, próbując wypatrzeć wracającego Jisunga. Był zdziwiony, że młodszy jeszcze nie wrócił, zazwyczaj był w domu przed Felixem. Zwłaszcza po jego chorobie Minho był wyczulony na punkcie jego zdrowia i bezpieczeństwa.

Minęło pół godziny, a Lee robił się coraz bardziej niespokojny. Fakt, zbliżała się wiosna, ale dalej dosyć szybko robiło się ciemno. Na samą myśl, że Han miałby iść w mroku przez las jego serce biło niespokojnie. A przecież w okolicy dalej było niebezpiecznie, nie tylko ze względu na zwierzęta. Zmarszczył nos, opierając się wygodniej o piec i spoglądając za okno.

— Martwisz się. — zauważył piegus, który siedział z książką.

— Powinien już być. — odparł szeptem, czując, że coraz trudniej mu usiedzieć w miejscu.

— Może został dłużej u stolarza? — westchnął niepewnie, po czym uniósł brwi. — Gdzie idziesz? — sapnął.

— Po niego. Może spotkam go gdzieś w połowie drogi. — odparł cicho, przypinając sobie do pasa dwie pochwy - jedną ze sztyletem i jedną z dłuższym ostrzem.

Westchnął pod nosem, po czym spojrzał na brata i wyszedł z domu, dokładnie zamykając drzwi za sobą. Szczerze powiedziawszy to Han miał sporego pecha w ich świecie. Najpierw prawie wpadł na rozbójników, później poważnie zachorował. Nie podobało mu się to. Pokręcił lekko głową i wszedł między drzewa, by skierować się w odpowiedni kierunek, z którego powinien przyjść Jisung.

Fairytale | Minsung [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz