64

861 93 17
                                    


Wybiła godzina trzecia nad ranem, a Jisung już przez sen czuł, że coś było nie tak. Coś mu nie pasowało. Zaczął mimowolnie wybudzać się ze snu, a wtedy też dotarło do niego, że nie czuł ciepłych ramion jego ukochanego na sobie. Minho co noc wtulał go w siebie i nie puszczał aż do rana, dlatego od razu otworzył oczy. Było to co najmniej podejrzane. Szybko spojrzał w bok, jednak jego chłopaka nie było na łóżku, co jeszcze bardziej go zaskoczyło, ponieważ był zmęczony i źle się czuł, gdy szli spać cztery godziny wcześniej.

Podniósł się do siadu, przeczesując włosy i przecierając twarz. Czuł, że coś jest nie tak, dlatego musiał znaleźć Minho. Wsunął stopy w kapcie, po czym wstał niechętnie z łóżka, by następnie wyjść z sypialni. Nie musiał długo szukać, ponieważ zauważył lekko uchylone drzwi od łazienki, w której świeciło się światło. Zaniepokoiły go jednak odgłosy, które stamtąd dobiegały. Jego serce podskoczyło niespokojnie, a on szybko podszedł do drzwi, które otworzył.

— Minho... — szepnął przejęty, widząc swojego ukochanego na podłodze przy muszli klozetowej. — Kotku źle się czujesz? Wymiotowałeś? — podszedł i klęknął na ziemi przy starszym.

Chłopak był cały blady, natomiast jego oczy nienaturalnie połyskiwały. Spojrzał zmęczony na Jisunga, kiwając jedynie głową bez słowa. Był kompletnie wyczerpany, a wymioty dręczyły go od kilku minut, mimo że myślał, że już nie miał czego zwracać. Czuł się koszmarnie, przez co chciało mu się po prostu płakać, ale powstrzymywał się z trudem. Zmęczony jedynie oparł głowę na ramieniu Jisunga, pociągając nosem parę razy.

— To pewnie przez to testowanie różnych przekąsek. Przepraszam, mogłem to przewidzieć. — mruknął z poczuciem winy dwudziestotrzylatek, obejmując go ostrożnie.

Chwilę później jednak starszy wyrwał się, by pochylić się nad muszlą klozetową i ponownie zwymiotować. Han mimowolnie zmarszczył nos, ponieważ ani zapach, ani dźwięk, ani też widok nie był przyjemny. Gładził jednak plecy Minho, zastanawiając się jak mu pomóc.

— Jeszcze? — spytał niepewnie, ale starszy jedynie pokręcił głową. — To spłucz wodę, a potem przemyj twarz i umyj zęby. Zaraz ci przyniosę leki, a później zrobię herbatkę ziołową. Pomoże ci. — czule musnął gorący policzek Minho, po czym posłał mu blady uśmiech i wyszedł z łazienki.

Szybko pognał do apteczki, przeszukując opakowania z tabletkami. Część niestety nie była zdatna do spożycia, ale uznał, że segregacją zajmie się później, ponieważ miał ważniejsze sprawy na głowie. Odszukał lek przeciwwymiotny i z ulgą stwierdził, że nie był jeszcze przeterminowany, dlatego przebiegł do kuchni po szklankę wody, a przy okazji włączył czajnik. W tym samym czasie Minho zdążył się nieco ogarnąć i powoli wyszedł z łazienki.

— Do łóżka. — polecił mu Jisung, biorąc po drodze miskę na pranie, którą postawił przy meblu. — Nie powinno ci się chcieć wymiotować po tej tabletce, ale na wszelki wypadek masz miskę. — wytłumaczyć, siadając obok Minho i troskliwie przeczesał mu włosy. — Weź do ust i przełknij, popijając wodą. — uśmiechnął się słabo, gdy podawał mu tabletkę i szklankę.

Uważnie przyglądał się jak chłopak bierze lek, po czym wypija wodę, a w międzyczasie pouczył go, żeby pił powoli, by ponownie nie zwymiotować. Bardzo martwił się o niego, pierwszy raz coś mu dolegało, co może i było zaskakująco, jednak naprawdę wystraszyło to Jisunga. Nie mniej jednak starał się zająć ukochanym jak najlepiej.

— Bardzo dobrze. — uśmiechnął się, by delikatnie ucałować czoło Minho, gdy ten oddał mu naczynie. — Jest ci troszkę lepiej jak już zwymiotowałeś? — spytał niepewnie, gładząc chłodną dłoń Lee kciukiem.

Brązowe, połyskujące oczy spojrzały się na niego z miłością, jednak widać było, że ich właściciel był wykończony.

— Troszkę. — potwierdził, ściskając dłoń Jisunga. — Dziękuję. — uśmiechnął się słabo.

— Nie dziękuj. Zaraz przyniosę ci herbatkę. — szepnął łagodnie i poprawił pierzynę, która okrywała dwudziestopięciolatka, po czym wstał. — Pamiętaj, jak coś to do miski! — zawołał, wychodząc z pokoju.

Zaparzył kubek czarnej herbaty, jednak nie dodał do niej żadnego cukru, by była gorzka. Pamiętał, że jego babcia dawała mu taką, gdy on miał podobne dolegliwości, dlatego uznał, że warto spróbować. Wszedł powoli do sypialni i odstawił kubek na stolik nocny, by wdrapać się na łóżku i wlepić zmartwiony wzrok w starszego.

— Poczekaj troszkę aż ostygnie. — polecił. — Mój biedny Minio. — mruknął smutno, głaszcząc Lee po policzku, który on wtulił w ciepłą dłoń.

Czuł się fatalnie, jednak jego serce kompletnie się rozpływało przez Jisunga. Młodszy naprawdę się starał i chciał mu pomóc poczuć się lepiej, a on to doskonale widział. Był szczęśliwy, że miał tak troskliwego chłopaka, który martwił się o niego. Czasami miło, gdy ktoś się tobą opiekuje. Mało chorował i nie miał zbyt wielu problemów zdrowotnych, dlatego naprawdę bardzo źle je znosił. Fakt, że Jisung cały czas był blisko, dopytywał się, traktował go z taką troską i czułością... Naprawdę bardzo to doceniał. Każdego dnia utwierdzał się w przekonaniu, że zakochał się w aniele.

Wpatrywał się dalej ze słabym uśmiechem w młodszego, który troskliwie głaskał jego policzek i poprawiał mu włosy. Kochał go jak wariat.

— Dziękuję Jisungie... I przepraszam za kłopot. — wymamrotał po chwili, opuszczając wzrok na czarną pościel.

— Nie dziękuj, a tym bardziej nie przepraszaj! Jesteśmy w związku, to normalne, że się tobą opiekuję! Kocham cię i chcę żebyś poczuł się dobrze jak najszybciej. Poza tym ty o wiele więcej razy musiałeś ratować mnie z wszelkich tarapatów. — fuknął cicho Jisung, po czym chwycił ostrożnie za żuchwę Minho, by zacząć zasypywać jego twarz całusami.

— Ja ciebie też kocham Jiji... — wymamrotał z uśmiechem, gdy był zalewany milionem słodkich muśnięć.

Chwilę później dostał kubek do dłoni, dlatego zaczął ostrożnie pić ciepły napar. Nieco skrzywił się, ponieważ był gorzki, jednak nie narzekał. Kompletnie ufał Jisungowi i wierzył, że jego ukochany wie co robi.

— Tylko powoli i małe łyczki. Jeśli podrażnimy twój żołądek to znowu zaczniesz wymiotować. — pouczył go setny raz Jisung, układając się na poduszkach obok niego.

Cały czas czujnie wpatrywał się w Minho, zwyczajnie się martwiąc o niego. Nie chciał pogorszyć jego stanu, a przy okazji przygotował się do szybkiej reakcji, gdyby mu się pogorszyło. W międzyczasie czule gładził ramię Lee, wtulając w nie swój policzek i poprawiając kołdrę oraz koc, które go okrywały. Po kilku minutach skończył pić herbatę i lekko osunął się na poduszkach.

— Jak się czujesz? — spytał niepewnie, zerkając w górę na twarz ukochanego.

— Lepiej. Dziękuję kochanie. — uśmiechnął się do niego lekko, po czym cmoknął go w nos, o który się potem otarł tym swoim.

— Nie dziękuj. — zaśmiał się delikatnie Han. — Na tyle lepiej, że idziesz spać? — dopytał się, na co padnięty Minho skinął głową. — Słodkich snów w takim razie. — ostrożnie ucałował jego wargi, po czym wygodniej objął jego ramię.

— Dobranoc. — odmruknął z uśmiechem Lee, po czym praktycznie od razu zasnął.

Jisung jednak czuwał przez następną godzinę, by upewnić się, że wszystko jest w porządku, a jego chłopak nie obudzi się nagle z potrzebą zwymiotowania. Był zmęczony i senny, ale spoglądał na przystojną twarz pogrążoną we śnie z lekkim zmartwieniem. Nawet gdyby chciał, nie zasnąłby od razu. Musiał mieć pewność, że wszystko było już w porządku.

Nawet po tej godzinie nie zasnął dobrowolnie, po prostu odpłynął przez zmęczenie.

Fairytale | Minsung [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz